domem Rainie. Technicy policyjni w poszukiwaniu śladów wyrywali deski z podłogi

do Everetta i przekonał go, że to ty zabiłeś swoją byłą żonę. Potem w niedzielny poranek odwiedził mnie, żeby wyrazić swoje wątpliwości co do miejsca przestępstwa w Filadelfii. - Zatrucie studni. - Był bardzo przekonujący - powiedziała cicho Glenda. - Everett poważnie zastanawiał się nad tym, czy cię nie wezwać. Nie zrobił tego tylko dlatego, że wiarygodność Alberta pozostawia wiele do życzenia. A ja... W twoim biurku znalazłam papier listowy i jeden arkusz wysłałam do laboratorium. Niedługo miała nadejść odpowiedź, która potwierdziłaby, że oryginalne zlecenie na ogłoszenie wysłano właśnie na tym papierze. Wówczas Everett nie miałby wyjścia. Musiałby cię wezwać. Poza tym oskarżenia ze strony Alberta i ten nieszczęsny papier sprawił, że przestałam ci ufać. Wtedy rozpoczął się drugi akt. - Miałaś zginąć. - W twoim domu, z najnowocześniejszym systemem alarmowym, do którego ty znałeś dostęp. Jakby tego było mało, na łuskach pocisków wystrzelonych przez Alberta znaleziono twoje odciski palców. To by znaczyło, że Albert dobrał się do twojej amunicji podczas jednej z wizyt w domu. - Co?! - Był tak zaskoczony, że zapomniał się na chwilę i wykrzyknął: - Sukinsyn! http://www.medycyna-i-zdrowie.com.pl Znowu się uśmiechnęła. Nie tak wesoło, jak wcześniej tego wieczoru, ale to jednak był uśmiech. - Miły jesteś, skoro chcesz mnie słuchać - powiedziała cicho. - Bethie, nie zmienię zdania. Dla mnie to jest najwspanialszy wieczór od wielu lat. Wiesz, że coś, co jest złe, może prowadzić do czegoś dobrego? 53 Zrozumienie tego... Cóż, potrzebowałem pięćdziesięciu dwóch lat i jednej niezwykle skomplikowanej operacji, nim to zrozumiałem. - Naprawdę przyjechałeś tylko na tydzień? - Tym razem tak. Ale jeśli zechcę, mogę tu wrócić. - W interesach? - Jeśli tak chcesz to nazywać... Skuliła się i zarumieniła. Nadal gładził kciukiem jej policzek. Przysunął

nieprzespanych nocy, strawionych na rozważaniu, co nauczyciel jest winien swoim uczniom. – Małżeństwo rodziców Danny’ego przechodzi kryzys – powiedział cicho. – Sandy dostała nową pracę – wyjaśniła szerzej Rainie. – Lubi ją, ale to zajęcie czasochłonne. Shep w ogóle nie życzy sobie, żeby jego żona miała jakieś zawodowe ambicje, nie mówiąc już o tym, że teraz nie dostaje obiadu na czas. – Są w separacji? Sprawdź - Noszę przy sobie miotacz gazu. Zwracam uwagę na otaczających mnie ludzi. Nawiązuję kontakt wzrokowy. Tato, nie będziesz mógł zawsze prowadzić mnie za rękę... - Na tym polega moja praca! Kto jak kto, aleja powinienem umieć chronić swoją rodzinę! 159 - Żaden ojciec nie jest w stanie tego robić. Wszystkie dzieci dorośleją - Jestem zawodowcem...! - Jesteś człowiekiem, tak jak wielu innych ojców. - Powinnaś była mi powiedzieć! - Właśnie. Ja też jestem człowiekiem, tak jak wiele innych córek. - Niech to szlag! Mam tego po dziurki w nosie! - krzyknęła Rainie. - Dobrze, bo ja też! - odkrzyknęła Kimberly. - Dlatego schwytajmy