DZIEWIĄTY

miała wrażenie, że należy do rodziny. Lecz dziś odnosił się do niej zupełnie inaczej – zimno i bezosobowo. Nigdy dotąd nie widziała go takim i po raz pierwszy poczuła się jak wynajęta pracownica, którą przecież w istocie jest. Wzięła się w garść. Podeszła do stołu i spokojnie usiadła. – Ja do nich zadzwonię – oświadczyła chłodno. – Zostaw mi tylko numer, a zorganizuję ci wstępne rozmowy z kilkoma kandydatkami w przyszłym tygodniu, czyli niedługo przed twoim wyjazdem na urlop. – Świetnie – stwierdził. Szybko dopiła herbatę i pojechała do siebie. Zapakowała trochę czystych ubrań i innych osobistych rzeczy, rozejrzała się po swym małym mieszkanku i pomyślała odruchowo, że nie da się go nawet porównać z wytwornym domem Thea. Zaraz jednak wyprostowała się dumnie i wzruszyła ramionami. Może jest skromne, ale za to miłe, przytulne i czyste. Zamykając frontowe drzwi uświadomiła sobie, że wróci tu na stałe szybciej niż przypuszczała – gdy tylko Theodore znajdzie bardziej odpowiednią opiekunkę. Kiedy przyjechała z powrotem, dzieci, umyte już i ubrane, http://www.medycyna-estetyczna-waw.com.pl/media/ -No i co z tego? Uniósł brew i spojrzał przez ramię w stronę drzwi. -Matka nie nauczyła pana, że to niegrzecznie przerywać? -A pani nie nauczyli w Departamencie Stanu dyplomacji? -Owszem, ale nie jesteśmy na obcym terytorium, więc nie może pan liczyć na immunitet dyplomatyczny. Walcząc z uśmiechem, Richard oparł głowę o zagłówek fotela -Czego pani chce? - zapytał pojednawczo. -O, pierwsze stadium negocjacji - stwierdziła z satysfakcją. - To, co jest w lodówce i zamrażarce, nie bardzo kwalifikuje się do kategorii „zdrowa dieta". Muszę zaplanować menu. - Doskonale. Niech pani zamówi wszystko, co potrzebne. Laura westchnęła i zwiesiła głowę. Cóż za trudny człowiek!

Richard podniósł wzrok znad jej CV. – Pracowała pani dla senatora Jacobsona? Czy nie jest pani na to zbyt młoda? Wyprostowała się na swoim miejscu. – Mam dwadzieścia dwa lata. To wcale nie tak mało. Kąciki jego ust nieco się uniosły. Sprawdź – Owszem – potwierdziła z krzywym uśmiechem, podchodząc do zlewu. – I koszmarnie potrzebuję szklanki wody, żeby popić tabletki od bólu głowy. – Przycisnęła dłoń do czoła. – Wczoraj balowaliśmy do późnej nocy. Oliver nadal leży w łóżku martwym bykiem i nie mam pojęcia, kiedy się ocknie. Lily napełniła wodą szklankę i podała kobiecie, która połknęła proszki, skrzywiła się i wymamrotała: – Wybacz, ale muszę stąd wyjść, gdyż robi mi się niedobrze od zapachu gotowanego jedzenia. Czy Theo już wstał? – Tak. Jest z dziećmi w ogrodzie – oznajmiła lakonicznie Lily i odwróciła się z powrotem do palników. Alice stała jeszcze przez chwilę, mierząc ją wzrokiem. – Theo strasznie cię wychwalał – rzekła przeciągle. – Podobno jesteś