- Czy naprawdę wymaga to mojej przeprowadzki na ranczo? Mogłabym

toaletowej zmieszany z delikatną nutą męskiego potu. Kolana się pod nią ugięły, a wszystkie zmysły zostały podporządkowane pragnieniu, by jak najszybciej znaleźć się w jego ramionach. - Przyniosę nam coś zimnego do picia - mówił szorstkim tonem. - Proszę na mnie poczekać na dworze. R S Willow zawahała się przez moment, po czym posłusznie przeszła do ogrodu. Wokół panowała cisza. Gdzieś w lesie hukała sowa. Po chwili oczy przyzwyczaiły się do ciemności i Willow zobaczyła zarys domku Chada na drzewie. Nigdy nie była w środku, ale Chad wiele jej o nim opowiadał. Często się sobie zwierzali, kiedy leżeli przytuleni nad brzegiem jeziora. Opowiedziała mu o śmierci ojca i o samotnym życiu z mamą. Chad rewanżował się jej opowieściami o odejściu ojca, który opuścił rodzinę, gdy chłopiec miał trzy łatka. W przeciwieństwie do matki Willow, matka Chada, Anna, poślubiła wdowca, Galena Galbraitha. - Miałem wtedy jedenaście lat - Chad snuł swoją opowieść, bawiąc się pieszczotliwie lśniącymi włosami Willow. - Najważniejsze było dla mnie to, że będę miał starszego brata. http://www.meblenawymiarsklep.net.pl/media/ - A dziewczyny? To przecież stałe klientki - zagadnął Santos. - Nie przychodzą do nas. Wuj nie lubi prostytutek. Kłamie. Santos był tego pewien. W sklepie było zimno jak w grobowcu, ale na czole chłopaka lśniły krople potu. - Szukam prostytutki o imieniu Tina. Znasz ją? - Nie. Już mówiłem, że one tu nie przychodzą. - To może ją widziałeś? Dzwoniła niedawno z budki naprzeciwko. - Widziałem różnych ludzi przy telefonie. Jak ona wygląda? Santos opisał Tinę, uważnie przyglądając się szczupłej twarzy rozmówcy. Nie wyrażała niczego szczególnego. - Chyba widziałem podobną - orzekł chłopak. - Ale się zmyła. - Jak to się zmyła? - Poszła do St. Peter’s. Tym razem w głosie chłopaka zabrzmiała nuta przebiegłości i rozbawienia. Bawi się z nim? Taki sprytny? Santos wskazał drzwi na zaplecze. - Co tam jest?

Może gorącej czekolady? Albo... - Nie, dziękuję. - Uśmiechnął się przekornie. - A pani dlaczego jeszcze nie w łóżku? Pilnuje pani, o której wracam do domu? - Ależ skąd, nie jestem pana matką! - oburzyła się. Zaśmiał się serdecznie, Sprawdź dreszcz. Uniosła głowę i spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej. Jeśli idzie o porę dnia, był poranek, choć dochodziła dopiero piąta. - Dzień dobry - rzekła, starając się mówić bez sennego akcentu. - Czekałem, aŜ się obudzisz. - Naprawdę? Puls jej wydatnie przyspieszył, szczególnie gdy połoŜył nogę na jej nodze. Ten bezpośredni kontakt jeszcze bardziej ją pobudził. - Naprawdę, bo znowu chcę się z tobą kochać. Przełknęła głośno ślinę. - Co? Zachichotał. - To, co słyszysz. Po czym pocałował ją, a ona całkiem zapomniała o boŜym świecie.