- Niech to szlag! Mam tego po dziurki w nosie! - krzyknęła Rainie.

– Agent specjalny Pierce Quincy z FBI. – O kurde. Znowu uśmiechnął się po swojemu. I znów to samo wrażenie, chociaż teraz już była mądrzejsza i udało jej się zapanować nad wyrazem twarzy. Zapragnęła wziąć do ręki butelkę piwa. Agent wszedł do pokoju i, nie czekając na zaproszenie, usiadł. – Ten facet to pewnie policja stanowa? – Jej wysokość Chodząca Doskonałość reprezentuje stanowy wydział zabójstw. Niech Bóg ma nas wszystkich w opiece. – Dziewięćdziesiąt procent skazanych robi wrażenie. – Podobnie jak jego ortografia. A mimo to ma się go dość po pięciu minutach rozmowy. – Problemy ze śledztwem? – Spieprzyłam je koncertowo – zapewniła uprzejmym tonem. – A teraz spoczywa pani na laurach? – Bynajmniej. Planuję następny występ. Znowu zadrżały mu kąciki ust. Rainie z zadowoleniem zauważyła, że go rozbawiła, ale nadal nie miała nastroju na pogawędkę. Pochyliła się w stronę gościa i przeszła do rzeczy. – Więc czego pan chce? Jestem zmęczona, muszę przeprowadzić dochodzenie w sprawie potrójnego morderstwa i nie zamierzam rezygnować ze śledztwa. Na wypadek, gdyby pan nie wiedział. http://www.logopedawarszawa.biz.pl – Wiesz, kiedy Danny mógł spotkać się z tą osobą? Albo kiedy zaczęli korespondować? Pokręcił gorliwie głową. Cały czas nie śmiał spojrzeć Rainie w oczy. – Richard, korzystasz z Internetu? Dostałeś kiedyś email od panny Avalon? – Właśnie kupiłem pierwszy komputer. Idzie mi całkiem nieźle, ale nie czuję się jeszcze zbyt swobodnie w sieci. Właściwie myślałem, żeby wziąć kilka lekcji u Danny’ego. Moglibyśmy w ten sposób nawiązać bliższy kontakt. – Nigdy nie dostałeś emaila od panny Avalon? – powtórzyła Rainie. – Nie. A dlaczego? – To wszystko. Z tobą skończyliśmy. – Wykonała rękami żartobliwy gest, jakby chciała powiedzieć „a kysz!”. Richard Mann skinął głową, poczekał jeszcze chwilę na wypadek, gdyby policjantka zmieniła zdanie i odmaszerował w stronę, gdzie czekały jego znajome. Bez wątpienia powie im, że udzielił bezcennej pomocy władzom prowadzącym śledztwo w sprawie tej ohydnej zbrodni. Bez wątpienia koleżanki wygładzą mu nastroszone piórka i

Masakra i panika wśród rówieśników – o tym fantazjują. Chcą poczuć się silni. Czemu więc Danny czekał, aż skończy się przerwa obiadowa i wszyscy wrócą do klas? I dlaczego wybrał pistolet, skoro przyzwyczajony jest do strzelby, która w dodatku narobiłaby więcej szkód? – Może to nie była typowa szkolna strzelanina – zgadywał Sanders z nachmurzoną miną. – Może chłopak chciał tylko odegrać się na pannie Avalon, bo zraniła jego uczucia lub krzywo na niego spojrzała. On nie mógł tego znieść, więc wpadł we wściekłość i postanowił Sprawdź Albert poderwał się z krzesła. Drugie krzesło, to, na którym spoczywała jego noga w łupkach, przewróciło się z hukiem. Albert jęknął z bólu. Chwycił się krawędzi stołu, żeby nie upaść. Potem spojrzał na Quincy'ego wzrokiem pełnym wściekłości i nienawiści. - Spieprzyłeś sprawę! - ryknął. - Miałem zamiar powiedzieć ci, gdzie jest twój stary! Miałem zamiar zlitować się nad staruszkiem! Ale nie teraz! Niech zdycha tam, gdzie jest, związany i głodny! Niech sra pod siebie i gnije z odleżyn! Co ty na to, arogancki kutasie?! - Mój ojciec nie żyje - powiedział spokojnie Quincy, nie ruszając się z krzesła. Chociaż nie wiedział tego na pewno, serce biło mu gwałtownie. To było duże ryzyko. Gra o życie lub śmierć. Jeśli się mylił... Tak mi przykro. Boże, zlituj się, bo nie mogę! - Mój ojciec nie żyje - powtórzył bardziej zdecydowanym tonem. - Znaleźliśmy jego ciało.