która przewinęła się przez wiele rodzin zastępczych, zanim adoptowali ją O’Donnellowie,

Ciemne oczy rozbłysły na wspomnienie ich pierwszej randki. Roześmiał się. – Wiesz, Liwie, właśnie to mi się w tobie podoba; prawdziwa z ciebie romantyczka. Wygrałaś. – Dla zabawy zamachnął się na nią ręcznikiem i poszedł do łazienki. Dwie godziny później siedzieli na niewielkim patio. W tle zachodziło słońce, akompaniament stanowiło gruchanie gołębi z apetytem zjadających okruchy. Wśród donic z ziołami, napełniającymi powietrze swym aromatem, ścieliły się cienie. Restauracja była ciemna i wąska, ściany zdobiły rybackie sieci, stoliki były zastawione kubełkami pełnymi lodu i butelek piwa. Na szczęście i ten lokal oszczędził szalejący huragan. O1ivia sączyła mrożoną herbatę i z apetytem zajadała krewetki po cajuńsku i frytki. Dokoła nich rozbrzmiewał gwar rozmów. Był to jej ulubiony lokal i często tu przychodzili. Bentz doszedł tu dziś bez laski. Poruszał się pewniej, swobodniej. Ale coś go dręczyło, coś, co przed nią ukrywał. Miała już dosyć czekania, aż się otworzy. Chyba nigdy do tego nie dojdzie. – No więc – zaczęła, odsunąwszy talerz i wytarłszy palce w plasterek cytryny i serwetkę. – Co się z tobą dzieje? – Jak to? – Nie rób tego, Rick. – Patrzyła mu prosto w oczy. – Oboje wiemy, że jest źle. Pewnie częściowo to efekt wypadku. Bóg jeden się, że sporo przeszedłeś, ale chodzi o coś więcej. – Wykorzystujesz wobec mnie swój dar? – zapytał i podniósł do ust piwo bezalkoholowe. – Chciałabym. – Starała się nie okazywać irytacji, ale znała go na tyle, by wiedzieć, że http://www.liv-art.pl/media/ – Na razie niczego. Rozmawiali jeszcze chwilę. Powiedziała mu, że była na kolacji z Lydią Kane, przyjaciółką ze studiów. Podał jej telefon do motelu i obiecał, że zadzwoni następnego dnia. – Uważaj na siebie – poprosiła. – Szczerze mówiąc, sama nie wiem, czego ci życzyć. Żebyś się przekonał, że Jennifer nie żyje i ktoś robi ci chore kawały... czy żeby naprawdę żyła. – I jedno, i drugie będzie trudne. – Wiem. Mówię poważnie, Rick. Nie ryzykuj za bardzo. Potrzebujemy cię. – My? Wahała się przez ułamek sekundy. – No, my wszyscy. Kristi, ja, Hairy S i Chia. – Niedługo wrócę do domu – obiecał, ale oboje wiedzieli, że to tylko słowa. Nie miał pojęcia, kiedy ponownie zawita do Nowego Orleanu.

im spokoju, rzecznik policji był równie zajęty jak detektywi zaangażowani w dochodzenie. A czas mijał, a oni nadal nie mieli żadnego liczącego się tropu. Hayes sięgnął po kubek z resztkami mrożonej herbaty – lód topniał w kubku od lunchu, zapomniany. Wypił spory łyk, poczuł, że papierowy kubek przemięka. Od rana analizował akta sprawy sióstr Caldwell, szukał czegoś, co pominęli dwanaście lat wcześniej. Sprawdź Rozłączył się, zanim Montoya wyciągnął z niego coś więcej. Ale i tak już coś miał. Usiłował zadzwonić do Bentza i podzielić się z nim informacjami, ale partner znowu był nieuchwytny. Montoya zostawił mu wiadomość na poczcie głosowej i obiecał, że będzie szukał dalej. Czuł przypływ adrenaliny, jak zawsze, gdy sprawa ruszała z miejsca. Gotów się założyć, że złapał właściwy trop. Teraz odnajdzie Yolandę Salazar. Czyżby to ona nękała Bentza, udając Jennifer? Jeśli tak, sprawa zaraz wyjdzie na jaw. Dzwoń, powtarzał sobie Bentz, patrząc na sobowtóra byłej żony. Powinien był wezwać policję już dziesięć minut temu, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy. Niech ją zamkną i wszystko się skończy. Ale nie chciał stracić jej z oczu, póki nie zyska tego, po co tu przyjechał... Odpowiedzi.