tam, na cmentarzu. Kobiety Richarda, zbite w ciasne półkole, trzymały się za ręce, patrząc w milczeniu na granitową płytę z wykutym napisem: „RICHARD GABRIEL WALTERS - artysta, syn, mąż i ojciec", 44 a potężna fala ich emocji docierała aż do stojącego z boku Matthew. Sylwia odeszła pierwsza. - Zawsze zostawiam je na chwilę same - wyjaśniła cicho. - Nie tyle ze względu na Karo, ile na dziewczynki. - Karo też go brakuje. Potrafię to zrozumieć. - Jest już w znacznie lepszym stanie. Dzięki tobie. To właśnie najbardziej pragnął usłyszeć w tym momencie. Niebawem wszyscy wrócili do rangę rovera. Chloe ujęła go za rękę, a po chwili z drugiej strony Flic wsunęła mu dłoń pod ramię. Matthew uchwycił wzrok Karoliny i zobaczył, jak ją to uszczęśliwiło. Podzielał to uczucie. Dochodziła już siódma, kiedy przecięli East Heath Road i znaleźli się na wrzosowisku. Szli przez jakiś czas wolno, oddalając się od drogi, a potem Flic odpięła smycz Kahlemu i pozwoliła mu biec przodem. - Słyszałeś, że przed wiekami grasowały tu wilki? Matthew wiedział o tym wcześniej od Karoliny. http://www.kosmetyki-naturalne.edu.pl Mówiła jak małe dziecko, które właśnie usłyszało, że nie dostanie drugiego kawałka tortu. Tempera jednak nie miała powodu do radości. Powiedziała tonem prawie rozpaczliwym: — Chcę, abyś była szczęśliwa, belle-mère, abyś mogła oddawać się wszelkim rozrywkom świata. Ale wiesz, że nas na to nie stać. Zapomniałaś już, że po powrocie do domu zastaniemy tam niezliczone rachunki do zapłacenia: podatki, 101 pensja dla Agnes, podatek gruntowy, och — i tysiące innych! Lady Rothley wstała sprzed toaletki i podeszła do okna. Spojrzała na morze, lecz nie podziwiała widoku.
Zuzanny, jak kogokolwiek innego. Karolina wydawała się przekonana, że takie sesje są bezcelowe, jeśli uczestnicy nie otworzą serc i umysłów. Matthew smucił taki defetyzm żony, chociaż go podzielał. Zresztą wszystko go smuciło tego lata. Z wyjątkiem pracy, w której po urodzinach Imogen nastąpił Sprawdź łódką, koncert na świeżym powietrzu, nawet kręgle - też całkiem mu się podobały. I co z tego? I tak nie był mężczyzną, jakiego by chciała dla siebie. - I ja - potwierdziła Parker. - Moje kochane - rzeczowo oświadczyła Cara. - Może i macie pewne problemy, ale obie jesteście stracone. Już po was. A miłość nie zawsze jest łatwa. - Miłość? - wykrztusiła Parker. Miała dziwnie zmieniony głos. - Owszem, miłość - z przekonaniem rzekła Cara. - Obie jesteście trafione. - Ha-ha! - mruknęła Parker. - Ha-ha! - jak echo powtórzyła Shey.