bił z jego słów. – Nie wciągaj w to mojej córki, kimkolwiek jesteś. A teraz wyjaśnij mi,

Ktoś, kto żywi do niego urazę. Osobistą. I rozkoszuje się zemstą. Jada, sobowtór Jennifer, zna odpowiedzi na te pytania. A Fernando ją kryje. A w tej chwili O1ivia siedzi w klatce, uwięziona, bo nikt nie jest w stanie znaleźć choćby strzępka informacji na temat porywacza. Bentz czuł, jak jego życie się rozpada, jak wali się wszystko, w co wierzył. Kobieta, która odmieniła jego życie, zrobiła z niego lepszego człowieka, teraz przez niego cierpi. Zjechał z autostrady, trafił na korek. Ciekawe, czy w motelu czeka na niego kolejne przerażające zdjęcie żony. – Nie zabijaj jej – szepnął. Światła samochodu z przeciwka oślepiły go, zerknął w boczne lusterko i zobaczył swoje odbicie. Wyglądał, jakby się postarzał. Był udręczony. Dręczył go duch. Zaparkował na starym miejscu, wyjął kluczyki ze stacyjki i znowu spojrzał w lusterko. Tym razem skupił się nie na swoim odbiciu, ale na kobiecej postaci na skraju parkingu. Jennifer! O nie. Nie mogła się teraz pokazać. Odwrócił się. Zniknęła. Zdenerwowany wysiadł z wozu i stanął obok, słuchał, jak silnik się uspokaja i nadciąga noc. Gdzie ona była? http://www.kisleonardo.pl/media/ – Dość silny, by gonić podejrzanego? Powalić go na ziemię? Upaść, przeturlać się, wyjąć broń i osłonić partnera? – To telewizyjne bzdury. – Czyżby? – W głosie Jaskiel zabrzmiała nuta sceptycyzmu. – O ile pamiętam, do szpitala trafiłeś właśnie po takich telewizyjnych bzdurach. – Za dobrze go znała. – Znasz zasady. Przynieś zaświadczenie od lekarza, a porozmawiamy o powrocie do czynnej służby. Porozmawiamy. Niczego nie obiecuję. Sam wiesz, że emerytura to całkiem niezły pomysł. – Jezu, Melinda, zaczynam podejrzewać, że chcesz się mnie pozbyć – żachnął się. – Nadal chodzisz na fizykoterapię, nadal jesteś zbyt spięty. Koniec tematu. Pogadamy później. – Rozłączyła się. – Cholera jasna! – Przesunął kulę. Czubek zastukał o kamienną płytę, płosząc drozda, który siedział na krzewie magnolii. – Jasna cholera! – Zacisnął dłoń na komórce. Miał ochotę cisnąć ją w bagno, ale się opanował. Jeszcze czego, nieźle musiałby się z tego tłumaczyć. Na

– Nie wiem, o czym mówisz. – Jasne. – Wolną ręką Bentz wyjął komórkę i zadzwonił do Hayesa. Jeden dzwonek. Drugi. – No, już. – Trzeci dzwonek. – Dawaj! Tym razem detektyw odebrał. – Hayes. – Tu Bentz. Mam Fernanda Valdeza. Sprawdź Nie miał co robić, a umierał z głodu. Kupił gazety i podjechał do knajpki, w której przez cały dzień serwowano dania śniadaniowe. Głos Patsy Cline zagłuszał szczęk sztućców i gwar rozmów. Śpiewała Crazy. Bomba, pomyślał Bentz i usiadł przy stoliku, który wyglądał jak żywcem przeniesiony z lat pięćdziesiątych: zielona okleina na blacie wykończona chromowaną listwą, podobny serwetnik, keczup i musztarda na wyciągnięcie ręki. Przejrzał spłowiała kartę dań, złożył zamówienie u wysokiej kelnerki z rudym kokiem, który dodawał jej dobre dziesięć centymetrów wzrostu, i rozłożył gazetę na stole. Czytał najnowsze doniesienia w sprawie morderstwa sióstr Springer i zajadał amerykańskie śniadanie – dwa jaja, pięć kiełbasek, smażone ziemniaki i sterta tostów. Kelnerka pilnowała, by ciągle miał pod dostatkiem kawy, o wodę z lodem musiał się upomnieć.