– Nie jest najbardziej obiektywnym świadkiem – zauważył Quincy. – Na razie obstaję

ale te szpakowate włosy poznałaby wszędzie. - Cholera! - krzyknęła. - Dlaczego nigdy nie daje mi szansy na prysznic? Chrzanić prysznic! Wpuściła go, pobiegła do kuchennego zlewu i spryskała wodą twarz. Dwa pociągnięcia nosem. Tym razem przynajmniej spryskała się dezodorantem. Zadzwonił do jej drzwi w chwili, kiedy wciągnęła na siebie czystą biała koszulkę. Poprawiła włosy i już stała przy drzwiach. - Witaj, Rainie - powiedział. A ona po prostu stała. Na swój sposób wyglądał całkiem dobrze. Był trochę spięty, trochę zbyt elegancki, trochę za bardzo przytłoczony ciężarem świata na jego barkach. Ale miał na sobie wąskie spodnie w kolorze khaki i granatową rozpinaną koszulę. Pierwszy raz od wielu tygodni widziała go nie w garniturze. - Hej - odezwała się i trochę szerzej otworzyła drzwi. - Mogę wejść? - To się już zdarzało. - Wpuściła go do środka. Agent specjalny coś kombinował. Poszedł prosto do pokoju rodzinnego, po czym od razu zaczął przechadzać się w tę i z powrotem. Sześć dni temu byli sobie bliscy. Dlaczego nagle poczuli się jak obcy sobie ludzie? - Miałem zadzwonić - powiedział. http://www.in-vitro.com.pl szczęśliwa, że pojechała na wycieczkę z Tristanem. Była jeszcze szczęśliwsza dlatego, że wreszcie zrobiła coś, co być może znów pozwoli jej normalnie żyć. Zerknęła obojętnie na automatyczną sekretarkę i ze zdumieniem stwierdziła, że nagranych było aż osiem wiadomości. - Pozwolisz? - spytała, wskazując gestem na wyświetlacz. - To potrwa chwilę. - Ależ oczywiście. Masz może sherry? Nalałbym nam po kieliszku. Bethie skierowała go do barku w jadalni, mając nadzieję, że sprzątaczka odkurzyła kryształową karafkę. Ostatnio Bethie piła sherry pięć lat temu, ale ostatecznie był to wieczór nowego początku. Wzięła notatnik i wcisnęła guzik. 108 Pierwszej wiadomości nie było. Ktoś zadzwonił dziesięć po siódmej

chwili znów zadzwonił. Potem spojrzał w stronę kamery. Z wrażenia Rainie nie mogła złapać tchu. Jej serce chyba przestało na chwilę bić. Przyjrzała się jeszcze raz. Tego człowieka zupełnie się nie spodziewała. Znowu przeczesała dłonią niedawno obcięte włosy. Jeszcze nie przyzwyczaiła się do swojego nowego wyglądu, a w dodatku upał sprawiał, że włosy wyglądały jak stara, najeżona szczotka do zmywania. Koszulka na Sprawdź Siedząc samotnie przy stoliku w kącie sali, w jednej ręce trzymał telefon komórkowy, a drugą walczył z piersią kurczaka. Między rzucanymi do telefonu słowami chrupał surową marchewkę prosto z plastikowej torebki. Rainie wypatrzyła też pojemniczek z sałatą. Detektyw stanowy podróżował z własnymi warzywami! Teraz miała już pewność – Abe Sanders był cholernym diabłem. – Tak, słyszę pieska – mówił z pewnym zniecierpliwieniem do telefonu. – Nie, Saro, nie musisz podsuwać mu słuchawki. Nie, nie. Hej... – Jego głos nagle przeszedł na wyższe rejestry. – Cześć Murphy. Tak, dobry piesek. Bardzo dobry. A teraz daj mi mamusię. Daj mamusię... Saro, no nareszcie. Tak, tak, przywitałem się, ale to przecież tylko pies, na litość boską. Nie rozumie cudów techniki takich jak AT&T. Tak, oczywiście. Popiskuje teraz? Dlaczego? Co się stało? Co takiego? Naprawdę? – Sanders wydawał się zaskoczony, a potem w jakiś nieśmiały sposób zadowolony. – Murphy co rano chodzi po domu i mnie szuka? Tęskni za mną. Coś takiego. To naprawdę bystre stworzenie.