Było zimniej, niż się spodziewała. Czuła się bardzo

Allbeu-ry pofatygował się do agencji z przeprosinami. - Wolałbym swoją kasę - odpowiedział mu Novak. Nienagannie ostrzyżony prawnik w wytwornym garniturze i rozczochrany, zadziorny blondyn o wrogim spojrzeniu niebieskich oczu mierzyli się przez chwilę wzrokiem. Allbeury uśmiechnął się i z miejsca wypisał czek. - Oto wynagrodzenie plus premia. Z podziękowaniem za dobrą robotę. - Pański klient by się z tym nie zgodził. - Nie szkodzi. Kilka miesięcy później Novak przeczytał w „Mirror", że przy orzekaniu rozwodu owego klienta wyjątkowo uczciwie potraktowano jego żonę. Zastanowiło go, czy przypadkiem nie miał na to wpływu jego raport i czy sam Robin Allbeury nie przyłożył do tego ręki. Tymczasem następnego dnia po wizycie prawnika na Novaka napadło w pobliżu jego mieszkania przy http://www.implanty.info.pl/media/ Allbeury pokiwał głową, zapytał jeszcze o Jacka i Sophie, po czym zadał jeszcze kilka inteligentnych pytań na temat DMD, na które Lizzie odpowiedziała bez skrępowania. W sumie uznała ów wieczór za najbardziej odprężający od niepamiętnych czasów. Allbeury opowiedział jej nieco więcej o swojej praktyce i wspólnikach, podkreślając, że w miarę możliwości stara się zawsze pracować z ludźmi, których lubi, a przynajmniej szanuje. Na przykład z pewnym niewymienionym z nazwiska wspólnikiem rozstał się, gdyż tamten gotów był pójść na rękę klientowi, który okazał się przestępcą. Ale - dodał zaraz z uśmiechem - dzięki temu

czuć się w czymś takim jak w domu? - Miło, że pofatygowała się pani tak daleko. - Robin All-beury w luźnych spodniach i niebieskim bawełnianym swetrze czekał na nią z wyciągniętą ręką przy wyjściu z windy. - Miło, że zadzwonił pan tak szybko. - Shipley Sprawdź każdy ruch prawnika. - Niech pan da mi znak, jak będzie gotowy. Allbeury zniknął w biurze, wlokąc za sobą kabel. - Gotów! - krzyknął po chwili. - Dobra! - Keenan znów podszedł do szybu. - Lizzie, próbuję to spuścić, okej? Uchwycił się z całej siły bramki, stanął w rozkroku niezbyt blisko krawędzi i opuścił ostrożnie podobną do lassa pętlę. Osunęła się z głośnym zgrzytem. - Coś nie tak? - zawołał Allbeury. - Nic, nic - uspokoił go Keenan. - Okazała się cięższa, niż myślałem. - W porządku, Lizzie?