specjalistka kryminologii, która nie miała zamiaru uczyć się baletu. Izolacja nie oznacza ochrony. Stracił ojca, ale być może miał jeszcze okazję odzyskać Kimberly. - Wezmę trochę rzeczy - zawołała z garderoby Rainie. - Jeśli zadzwoni telefon, pozwól, że ja odbiorę. - Mnie tu nie ma - obiecał Quincy. - Myślisz, że Kimberly czegoś potrzebuje? Uśmiechnął się lekko. - Myślę, że wiesz to lepiej niż ja. - Nieprawda. Nie jesteś totalnie bezmyślnym dzikusem. Rainie wyszła z garderoby. Widział, że w swoim własnym domu czuje się szczęśliwa. Nawet ruszała się inaczej, bardziej swobodnie i energicznie. Biały podkoszulek zmieniła na rozpinaną bluzkę. Kiedy szła do kuchni, przyglądał się miękkim ruchom jej łagodnie zaokrąglonych bioder. Pomyślał, że jest naprawdę piękna. A kiedy przyłapał się na tej myśli, sam się zdumiał. Rainie nie była szczególnie ładna, atrakcyjna ani seksowna. Była po prostu piękna. Piękna w tych swoich dżinsach i białym podkoszulku. Piękna bo... Przypomniał sobie, jak na miejscu zbrodni w Filadelfii mijała ludzi z dochodzeniówki, bo wiedziała, że on jej potrzebuje. Jak postawiła się kolegom z FBI, mimo że czuła się obco i niezręcznie. I wciąż stała http://www.iapteki.pl/media/ że jeszcze tylko jedno pudełko czekoladek, a znów będzie razem z nim. Tylko jedno pudełko czekoladek. Miała nadzieję, że szybko je dostarczą. 30 Dzielnica Pearl, Portland Niedługo po jedenastej Quincy udał się razem z Rainie do jej mieszkania w śródmieściu. Nawykowo włączyła światło, chociaż dzięki dużym oknom było całkiem widno. W mieszkaniu lekko zalatywało stęchlizną. Zbyt długo było puste. Quincy znał to. Jego mieszkanie zawsze witało go tym samym zapachem. - Sprawdzę parę rzeczy - powiedziała nerwowo Rainie. Przytaknął i wszedł dalej. Rainie była jak cały ten poranek. Nie patrzyła mu w oczy, unikała go, kiedy zbliżył się za bardzo. W jednej chwili słodka i łagodna. W następnej - szalona. Zdawało mu się, że wie, o co chodzi. Chociaż w ostatnich dniach
jego prośbę i oboje o tym wiedzieli. Ale jednocześnie rozumiała, że nie może bagatelizować posiadanych wiadomości. Ona i Quincy mieli jedną wspólną cechę. O złych rzeczach woleli mówić wprost. Wyrzucić z siebie i załatwić sprawę. - Masz rację - powiedziała krótko - źle się dzieje w państwie duńskim. - To było morderstwo? Sprawdź – Ważne spotkanie w interesach. Poręczają za niego dwaj klienci. Może wynajął zabójcę, ale to chyba mało prawdopodobne. Pan Avalon ma chatę myśliwską w okolicy Cabot i – uwaga – na jego nazwisko zarejestrowanych jest pięć sztuk broni. Niestety, brak wśród nich dwudziestki dwójki. Są za to – Luke recytował bez trudu – Smith&Wesson 357, glock 40, beretta 9 i dwa mossbergi. – Matko święta, czego ci ludzie tak się obawiają? – Pluskwy milenijnej. Broń kupiono jesienią 1999 roku. Pani Avalon pewnie drży o swoją porcelanę. A może boi się tych wszystkich klaunów z pokoju Melissy. – Na samo wspomnienie aż się wzdrygnął. – Innymi słowy, nie możemy jeszcze wykluczyć Avalonów – zakonkludowała Rainie. – Będziesz drążył dalej? – Jutro z samego rana złożę wizytę w chacie myśliwskiej, a potem skoczę do Portland, żeby pokręcić się po bankach.