na ustach. Czekała z bijącym sercem, póki nie odszedł. Gdy spróbowała ostrożnie otworzyć

- W rezydencji Knightów, razem z lordem Alekiem. - Parthenio! - zdumiał się Westland. Parthenia wyjęła z kieszeni złożoną na czworo ostatnią stronę listu Becky, rozprostowała ją i podała Nieludowowi. - Wolałam raczej nie pokazywać ci tej strony, papo. - A to dlaczego? - Obawiałam się, że nie zechciałbyś dać wiary listowi panny Ward, gdybyś wiedział, że lord Alec ma z tym coś wspólnego. - A więc hrabia Lieven ma więcej racji, niż sądziłem! Owszem, musimy jej zapewnić bezpieczeństwo, jeśli chroni ją jedynie ten zbereźnik! Ale jak zdołamy ocalić ją przed Kurkowem? - Nieludow i ja wezwaliśmy już na pomoc najbliższy garnizon wojskowy - wtrącił pospiesznie Lieven. - Kompania brytyjskich dragonów z Brighton zgodziła się pomóc nam w zatrzymaniu Kurkowa i jego ludzi. Mają tu być lada chwila. - Książę jest w tej chwili na statku regenta - wyjaśnił Westland. - Doskonale. Możemy w takim razie ruszać z wojskiem do portu - uznał Lieven. - Nie! - sprzeciwił mu się Nieludow. - To zbyt ryzykowne. Kurkow może wypożyczyć łódź i wymknąć się nam. Lepiej aresztować go w hotelu, gdzie się zatrzymał. Trzeba mu odciąć drogę odwrotu. Wszyscy trzej uznali to za najlepszą strategię. Nieludow spojrzał na zegarek. - Muszę już iść i porozumieć się z kapitanem dragonów. http://www.grzejnikidekoracyjne.edu.pl pokłusowała ku rzęsiście oświetlonej ulicy. Jakżeż się ona nazywa? Oxford Street? Piccadilly? Nie miała pojęcia, gdzie się znajduje. Zagrożenie minęło i o mało nie osunęła się na ziemię z ulgi i wyczerpania. Wsparła się całym ciałem o zamknięte drzwi i na moment przymknęła oczy. Jeszcze raz udało się jej umknąć. Po czterech dniach ucieczki na południe, ścigana od miasta do miasta w drodze do Londynu, nie wiedziała, jak długo zdoła jeszcze wytrwać. Od rana nic nie jadła. Z osłabienia kręciło jej się w głowie, miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Ale strach zmuszał ją do działania. Gdy przymykała oczy, miała przed sobą scenę strasznej zbrodni, popełnionej przez kuzyna. Michaił z zimną krwią zabił tamtego człowieka. A najgorsze, że część winy spadała na nią. Gdyby się w to nie wmieszała... Wzdrygnęła się. Otworzyła oczy, a jej ręka instynktownie powędrowała do muszelki zwisającej z szyi na wstążeczce. To był jej talizman, dodawał jej odwagi. Trzeba się spieszyć!

zobaczył się z Adamem, bo podobno się wyprowadził, ale Krystian nie miał powodów do smutku. Filip i ten jego nowy facet, Gracjan, okazali się naprawdę w porządku! Powiedzieli mu nawet, jak może rozkochać w sobie księcia. Będzie ciężko, bo ma go po prostu zignorować… Nie dzwonić do niego, nie wysyłać smsów, a jak się spotkają w Przystani, to nie ma NAWET na niego patrzeć! A przecież książę tak przyciągał jego wzrok… Był taki przystojny… Sprawdź - Dla pani możemy zrobić wyjątek, jeśli odda mi pani dobrowolnie swoją broń. - Wyjął z torebki pistolet i schował do kieszeni. - A teraz poproszę o nóż. Wzruszyła ramionami, po czym bez słowa podkasała spódnicę. Wiedziała, że James gapił się na jej uda, gdy wyciągała broń. Bez uprzedzenia nacisnęła przycisk. W chwili gdy z rękojeści wyskoczyło długie ostrze, z boku dobiegł szczęk odbezpieczanych karabinów. - To wspaniałe narzędzie - powiedziała, podnosząc ostrze do światła. - Dyskretne, eleganckie i niezawodne. - Z uśmiechem nacisnęła przycisk i ostrze z cichym kliknięciem ukryło się w rękojeści.- Tylko ktoś całkiem szalony mógłby zanurzyć je w sercu człowieka, który chce zapłacić pięć milionów dolarów. - Położyła nóż na wyciągniętej dłoni Jamesa. Teraz do obrony pozostały jej tylko gołe pięści. - Idziemy? - Spojrzała na niego pytająco. - Pieniądze cieszą mnie najbardziej, gdy są jeszcze ciepłe. Blaque czekał na nią w kabinie oświetlonej mnóstwem świec. Tym razem włożył bordową marynarkę i rubiny. Kolory krwi. Z głośników płynęła sonata Beethovena, na stoliku mroził się szampan. - Witam, lady Isabell. Jest pani słowna, a to rzadka cecha w dzisiejszych czasach. Zostaw nas, James. Za jej plecami cicho zamknęły się drzwi. Wiedziała, że natychmiast stanęło za nimi kilku uzbrojonych po zęby ludzi. - Co za miła atmosfera - pochwaliła. - Nieczęsto finalizuje się umowy w świetle świec. - Myślę, że na tym etapie możemy sobie darować formalności. Pozwól, Isabello, że uczcimy szampanem nasz triumf. - Korek wyskoczył z butelki z cichym sykiem, złocisty płyn zapienił się w smukłych kieliszkach. - Za pierwszorzędnie wykonane zadanie. I za jeszcze lepszą przyszłość. - Uwielbiam szampana, ale uważam, że smakuje dużo lepiej wzmocniony zapachem pieniędzy. - Cierpliwości, moja droga. Za pomyślność. - Kryształ dźwięcznie zadzwonił o kryształ. - Za pomyślność, monsieur. Mmm, wyborny rocznik. - Znam panią już na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że robi na pani wrażenie tylko to, co najlepsze i najdroższe. - Właśnie. Nie mam nic przeciwko szampanowi i świecom, ale czułabym się dużo lepiej, gdybyśmy dobili targu.