jej o Evie. To nie Lizzie Carlisle. Zniesie najgorszą prawdę.

nigdy nas nie przyjęto w Berkshire, gdzie stoi pałac Talbotów. I tak znalazłyśmy się w najdalszym z rodzinnych majątków, Talbot Old Hall w West Riding, starym myśliwskim dworze na skraju wrzosowisk. - To zupełna prowincja? - Ach nie, tam jest cudownie! Spokój, cisza, wspaniałe widoki. Buckley on the Heath nie może się równać z Londynem, ale stało się moim domem. A Michaił chce go zniszczyć! Spodziewałam się, że szybko stamtąd wyjedzie, ale on zamierzał w nim osiąść na dłużej. Niepojęte! Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że odpowiadało mu właśnie oddalenie Talbot Old Hall od świata, bo można tam było w sekrecie knuć intrygi. Podeszła do małej kamiennej chrzcielnicy z wodą święconą. - Mam nadzieję, że to nie świętokradztwo - szepnęła i ostrożnie zwilżyła skrawek halki. Owijając delikatnie zranioną rękę Ale - ca, zaczęła opowiadać, co się wydarzyło tamtego czwartku. Stała w cieniu Talbot Old Hall i z przygnębieniem patrzyła na oddalającą się grupkę przerażonych wieśniaków. Zrobiłaby wszystko, żeby tylko ułagodzić ich i pocieszyć. Z determinacją weszła do domu. Perkalowa suknia zaszeleściła wokół jej kostek. Energicznie przemierzyła mroczny, wykładany dębową boazerią hol, minęła zbrojownię i weszła na masywne elżbietańskie schody, gdzie z dobrze jej znanego portretu uśmiechała się chytrze lady Agnes Talbot. Przy jej sukni widniała brosza z ogromnym rubinem. http://www.grzejnikidekoracyjne.biz.pl/media/ Chłopak niepewnie przełknął ślinę, wypinając bardziej pośladki. Dziwne uczucie… Do jednego palca dołączył drugi. Krystian jęknął, gdyż trochę go bolało, ale Adam najwidoczniej uznał ten dźwięk za oznakę przyjemności. Przylgnął ustami do karku chłopaka, całując go nieśpiesznie. Palce zaczęły się w nim poruszać. Chłopak zagryzł wargę. Dla księcia przeboleje… - Ale jesteś ciasny. – Westchnął Adam, wysuwając z niego palce. – Mam nadzieję, że wystarczy – złapał swojego penisa u nasady, przystawiając główkę do wejścia. Krystian wcisnął dłonie w ścianę kabiny, oczekując najgorszego. Mężczyzna wszedł w niego jednym, szybkim pchnięciem, na co Krystian jęknął głośno z bólu. Czuł się tak, jakby coś rozrywało go od środka. Co się dziwić, skoro Adam źle go przygotował? Ale nie był o to zły na księcia. W końcu książę nie wiedział, że to jego pierwszy raz. Adam zaczął się w nim poruszać, stękając. Złapał wąskie biodra chłopaka w

- Przecież to właśnie ta głęboka, mroczna czeluść, w którą wpadasz. Nie zaprzeczaj! Nie dość ci, że już ryzykowałeś życie w mojej sprawie? - Och, Becky, przecież przyrzekłem ci, że możesz na mnie liczyć. Mam mnóstwo wad, ale nie łamię raz danego słowa. - Sama nie wiem, co robić. - Pokręciła głową. - Potrzebuję twojej pomocy, ale boję się, że za dużo od ciebie wymagam. Nawet nie widziałeś tego, o co walczymy. Sprawdź - Nie. Żeby mi przeszkadzał - sprostowała. Zerknęła w jedno z luster i zobaczyła w nim Edwarda rozmawiającego z Tanyą w przeciwległym rogu sali. - Być może pańska pomoc nie będzie potrzebna. Chyba sama załatwiłam tę sprawę. Gnał przed siebie co koń wyskoczy, ale wciąż nie czuł ulgi. Klnąc pod nosem, skręcił w wąską dróżkę i jeszcze mocniej zaciął konia. Jazda nie sprawiała mu żadnej przyjemności, nie dawała przyjemnego podniecenia. Czuł w sobie pustkę. Albo furię. Tęsknił za Bellą tak bardzo, że aż bolało. Tysiące razy posyłał ją do wszystkich diabłów, jednak ból nie mijał. Odkąd go odrzuciła, pragnął jej jeszcze mocniej. Wmawiał sobie, że nie jest warta, by na nią spojrzeć. Oskarżał ją o oziębłość i brak serca. Jednak wyobraźnia ciągle podsuwała mu obraz roześmianej, długowłosej kobiety zbierającej muszle na słonecznej plaży. Powtarzał sobie, że jest twarda jak kamień i pozbawiona uczuć. Ale wtedy wracało wspomnienie jej cudownych ust. Przeklinał ją więc, i dalej gnał przed siebie. Na niebie gromadziły się ciężkie chmury, grożąc gwałtowną ulewą. Nie obchodziło go to. Pierwszy raz od wielu dni udało mu się uwolnić od obowiązków i znaleźć czas, by zabrać Drakulę w teren. Wiatr coraz mocniej świstał mu w uszach, słońce schowało się za ołowianą zasłoną. Edward pragnął burzy, piorunów i nawałnicy. Ponad wszystko jednak pragnął Belli. Idiota! Tylko głupiec mógł marzyć o kobiecie, która w najmniejszym stopniu nie odwzajemniała jego uczuć. Tylko szaleniec mógł łudzić się, że zdobędzie to, czego tak kategorycznie mu odmówiono. Takie myśli towarzyszyły mu bezustannie, ale nie powstrzymywały go przed snuciem śmiałych planów. Wyobrażał sobie, że wkrótce znajdzie sposób, by pokazać jej, że... Właściwie co? - pytał samego siebie. Że z nią to nie to samo co z innymi? Która kobieta chciałaby w to uwierzyć? Całe tuziny, pomyślał i roześmiał się gorzko. Wiele razy miał okazję przekonać się, że kobiety są wyjątkowo łatwowierne. Jak na ironię ta, wobec której chciał być szczery, nie zamierzała w ogóle go słuchać. I nic dziwnego. W końcu zachował się jak ostatni kretyn! Z wściekłością szarpnął wodze i zatrzymał konia na skraju urwiska. Za bardzo naciskał. Działał zbyt szybko i zbyt natarczywie. Na swoją obronę miał tylko to, że stracił głowę, bo nigdy dotąd nie spotkał się z takim oporem. Kobiety same do niego lgnęły. Miał dość zdrowego rozsądku, by wiedzieć, że jego tytuły i pozycja działają na nie jak magnes. Prawdą było również to, że lubiły go, bo on je lubił. Kochał ich łagodność, poczucie humoru, a rozumiał słabostki. Ciągnęła się za nim opinia kobieciarza, choć w rzeczywistości wcale nie miał tylu romansów, ile mu przypisywano. Miał ich natomiast na tyle dużo, by rozumieć, że do miłości nie można nikogo zmusić. Bella była młoda, niedoświadczona, trochę niedzisiejsza. Tytuł „lady”, który nosiła przed nazwiskiem, w jej przypadku nie oznaczał wyłącznie wysokiego urodzenia. Był również symbolem stylu życia i wyznawanych wartości. Edward wątpił, czy kiedykolwiek była w dłuższym związku. Podejrzewał, że nie spotkała mężczyzny, dla którego zechciałaby porzucić książki. Nerwowo przeczesał włosy. Wiedział, z jaką kobietą ma do czynienia, i co zrobił? Próbował banalnie uwieść ją na przyjęciu. Przecież mógł się domyślić, że osoba z jej wrażliwością poczuje się obrażona niedwuznaczną propozycją. Nawet nie próbował wytłumaczyć jej, co się z nim działo. Wystarczyła chwila rozmowy, spojrzenie w oczy i ogarniało go podniecenie, jakiego nie potrafiły w nim obudzić najbardziej egzotyczne lub ekstrawaganckie piękności. Tym razem jego uczucie było głębsze i bogatsze. A mimo to nie powiedział, że właśnie w niej znalazł miłość, w której istnienie dotychczas wątpił. Nie powiedział jej tego wszystkiego, i pewnie już nie powie. Swoim bezmyślnym zachowaniem nie tylko jej ubliżył, ale również zraził ją do siebie. A może nie wszystko jest stracone? Może ma szansę zacząć wszystko od nowa?