- Ale...

Dopiął koszulę, gdy jęki ustały i do pokoju weszła Vianca, ubrana tylko w czerwony szlafrok. Stanęła, widząc, co robi Shep. - Wychodzisz? - Muszę. - Ale jest jeszcze wcześnie. - Nie, Vianca, jest późno. Wydęła wargi, już nie tak błyszczące, a ciemne od tuszu oczy milcząco oskarżały go, że ją wykorzystał. - Chcę, żebyś mnie przytulił - powiedziała, wzdychając z nadąsaną miną. - Tylko na chwilę. - Otworzył ramiona i przyciągnął ją do siebie. Westchnął, wtulony w jej włosy, i ubolewał nad tym, że jest nie tak, jakby mogło być. Gdyby był młodszy o dwadzieścia lat, gdyby nie miał tylu dzieci i jeszcze jednego w drodze, gdyby nie poślubił dobrej kobiety, która mu ufała, gdyby już został wybrany na szeryfa... Pocałował Viancę w czoło. - Muszę już iść. - Wrócisz? Zawahał się i zobaczył, że w jej oczach pojawiają się łzy. - Oczywiście, że wrócę - powiedział, ale ona się nie uśmiechnęła, a jej ciemne, podejrzliwe oczy zdawały się przeszywać jego duszę na wylot. Przeniósł buty na frontowe schody i wyszedł na dwór; powietrze było ciepłe, lepkie i gęste jak miód. W połowie drogi usłyszał, że Vianca zamyka za nim drzwi. Na razie musiał przestać o niej myśleć. Zeznanie Vianki, że widziała Nevadę samego w sklepie tej nocy, kiedy zamordowano Ramóna Estevana, a także w szpitalu w dniu, w 176 http://www.eurokor.pl/media/ być podłym żartem, że ktoś, jakiś nieznany wróg, może przysłał jej ten list po to, by się teraz śmiać z ich złudnych nadziei i udręki, a cały czas wie, że nigdy nie znajdą swojej córki. Zdjęcie Elizabeth mogło być zwykłym fotomontażem - ot, fotografia innej dziewczynki z nałożoną i komputerowo przetworzoną twarzą Shelby. Ludzie nieraz robią takie rzeczy. Ale nie wolno jej rozumować w ten sposób! W każdym razie dopóki się nie upewni, że Elizabeth nie istnieje. Telefon głośno zadzwonił, wytrącając ją z zamyślenia. Nevada przewrócił się na bok i chwycił słuchawkę. - Smith - powiedział i Shelby zauważyła, że cały zesztywniał i spochmurniał. - Kiedy? - zapytał. - Jak? - Słuchał przez chwilę, a potem rzucił: - Czekam. Odłożył słuchawkę na widełki i odwrócił się do Shelby. - To był Shep Marson. Właśnie tu jedzie. - Dlaczego? - zapytała i poczuła śmiertelnie zimny dreszcz na plecach. - Caleb Swaggert zmarł dzisiaj. - Nevada przerzucił nogi przez łóżko i zabrał koszulę z pogniecionej pościeli. Shelby się nie poruszała. 120

dopiero po dobrym kwadransie. - Dochodzi do siebie. - To dobrze. Zadzwon do mnie. Teraz prawie cały czas jestem w domu. Numer ten, co zawsze. - Pogrzebała w swojej torebeczce i wyciagneła wizytówke. - Prosze. - Wetkneła mu w dłon kartonik. Nick zauwa¿ył zło¿one jak do modlitwy rece w Sprawdź podstawie rysunku opracowalismy to... - Na ekranie pojawiła sie twarz me¿czyzny w okularach, z wasami i wystajaca szczeka. Paterno odwrócił ekran, ¿eby Marla mogła zobaczyc portret. Potrzasneła głowa. - A teraz? - Paterno uderzył w jakis klawisz i wasy znikneły. - Nie... - A teraz? - Me¿czyzna został pozbawiony okularów. Paterno spróbował jeszcze kilku kombinacji, dodajac brode, zmieniajac kolor i linie włosów nad czołem, ale ¿aden z tych wizerunków nic Marli nie mówił. - Musi pan pamietac, ¿e ja nie pamietam nawet własnej rodziny -przypomniała, sfrustrowana.