karb paru kieliszków wina. Szczerze mówiąc, cała sala była już wówczas lekko wstawiona.

Znowu odezwał się głos Pierce'a: Elizabeth, cały dzień próbuję się dodzwonić. Szczerze mówiąc, martwię się o ciebie. Odezwij się bez względu na to, o której odbierzesz tę wiadomość. Są nowe szczegóły. Poza tym chyba powinniśmy porozmawiać o Tristanie Shandlingu. Chciałem go sprawdzić, ale okazało się, że ktoś taki w ogóle nie istnieje. Zadzwoń. Bethie podniosła wzrok. Usiłowała ściszyć sekretarkę, ale było już za późno. Tristan stał w drzwiach, trzymając w dłoniach kieliszki i patrząc na nią z zaciekawieniem. - Prosiłaś Pierce'a, żeby mnie sprawdził? Skinęła bez słowa. Krew odpłynęła jej z twarzy. Nagle poczuła, że nogi się pod nią uginają. - Elizabeth Quincy, w końcu mnie czymś zaskoczyłaś. Tristan postawił kieliszki na stoliku. Uciekaj! - pomyślała Bethie. Ale była we własnym domu i nie wiedziała, dokąd uciekać. Wtedy przypomniała sobie wszystkie podręczniki, które Pierce trzymał w swoim gabinecie. Pewnego dnia wróciła do domu, a jej córki siedziały nad stertą książek i przeglądały kolejne zdjęcia okaleczonych kobiecych ciał, nagich, zmasakrowanych rozczłonkowanych. - Kto...? Kim ty jesteś? - To oczywiste: jestem agent specjalny Pierce Quincy. Mam prawo jazdy, http://www.estetyczna-med.net.pl Druga dziewczynka nie miała więcej niż osiem lat. I ona również została wielokrotnie postrzelona w klatkę piersiową. Wyglądało, jakby wyciągała rękę do martwej koleżanki, palcami niemal dotykała jej dłoni. Czy małe biegły razem korytarzem? Najlepsze przyjaciółki wspólnie chichoczące podczas przerw? Rainie miała ochotę odgarnąć dziewczynce włosy z twarzy. Szepnąć jej do ucha, że wszystko będzie w porządku. Mącił jej się wzrok, czuła w oczach gorące łzy. Nie mogła sobie na to pozwolić. Jesteś profesjonalistką. Ruszaj dalej. Odnotowała położenie ciał dzieci i zbliżyła się do trzecich zwłok. Trzy ofiary śmiertelne płci żeńskiej – zbieg okoliczności? Kobieta, prawdopodobnie nauczycielka, leżała tuż przed wejściem do pracowni komputerowej. Długie ciemne włosy, egzotyczne rysy, nieskazitelna cera. Była młoda. Wydawało się, że tylko śpi, ale Rainie zauważyła na jej czole niewielki krwawy ślad. Mały kaliber, pomyślała. Pewnie dwudziestka dwójka. Chryste, nauczycielka nie

całe twoje życie? Ciekawe, że wywarłem na nie tak wielki wpływ, a mimo to w ogóle cię nie pamiętam! Widocznie byłem zbyt zajęty pracą. Ostatecznie na przestrzeni lat poznałem tak wielu nieudolnych przestępców. - Quincy mówił spokojnie, podjudzał. Jakby dla kontrastu głos rozmówcy stał się niemiły. - Nie rób sobie jaj, Pierce. W twoim życiu jest jeszcze wielu ludzi. I albo Sprawdź - Hm,taaak... - Jak ją zabiłeś? - J a . . . No... - Pistolet, nóż? - Zastrzeliłem ją! - Otrułeś ją, dupku! - Quincy odczuł narastający gniew, ale opanował się i powiedział surowo: - Poczta kurierska dostarczyła jej paczkę od ukochanego: czekoladki nafaszerowane cyjankiem. To okropna śmierć. - Głupia dziwka - wymamrotał Albert. Widać było wyraźnie, że już nie czuje się taki pewny siebie. Palcami bębnił po blacie stołu. - Jak myślisz, w jaki sposób cię zabije? - Zamknij się! - kolejny raz spojrzał na zegar. - Trucizna? A może coś bardziej osobistego? Albert, jesteś dla niego