bądź łaskawa nie wchodzić do mojego gabinetu. - Urwał. -

- Ale korzystała z niego czasem? 144 - Nie, wcale. Jest za wąski, by na nim siedzieć. - Stać jednak można. Na przykład podziwiać widok albo wyjrzeć do ogrodu. - No owszem, można. - Więc? Wychodziła czy nie? - Nie mam pojęcia. - Matthew zdawał sobie sprawę, że zabrzmiało to jak wykręt. - Wiem, że nie lubiła, ale rzadko przebywaliśmy tu razem. To był wyłącznie jej pokój, pracowała tu albo po prostu wypoczywała w ciszy. Dlatego nazywała go Cichym Pokojem. - Wspominał pan przedtem, że nigdy nie zamykała się na klucz? - Przynajmniej nic o tym nie wiem. Ale czasem mogła... Kiedy przychodziłem ją odwiedzić, drzwi były oczywiście otwarte. - Nie dzisiaj. Owszem, wyraźnie tu pracowała, jednak się zamknęła. - Tak. Wyraźnie. Wiedział, do czego to zmierza, i pomyślał, że tego nie wytrzyma. Pewnie Ross zapyta go zaraz o stan umysłu Karo, a wtedy spirala http://www.epompyciepla.biz.pl/media/ Jodie spróbowała nonszalancko wzruszyć ramionami. - Nie, dlaczego? Jeszcze jedno męskie ciało, podobne do wielu innych. - Doskonale. Skontaktowałem się już z prawnikiem. Będzie tu rano. - Załatwienie formalności zajmie sporo czasu... - Nie dla nas. Po spotkaniu z Alfredem pojedziemy do Florencji. - Do Florencji? - Mam tam coś do załatwienia, a ty potrzebujesz sukni ślubnej. - Sukni ślubnej? Lorenzo uniósł ciemne brwi. - Przypuszczam, że uciekając, nie zabrałaś jej ze sobą? Jodie odwróciła wzrok. - Nie, nie zabrałam - odpowiedziała spokojnie. Jej suknia ślubna wciąż wisiała w sklepie. Zapłacona, ale nieodebrana. Patrzył na nią beznamiętnie. - We Florencji jest sporo firmowych sklepów. Na pewno coś znajdziesz.

- Ręcznik. Prawdopodobnie ten sam, który pani Bates pokazywała panu w sobotę rano. A więc znowu Flic... - Jednakże - ciągnął Hughes - nikt dotąd nie przedstawił oficjalnych zarzutów, więc może chodzi po prostu o udzielenie odpowiedzi na kilka pytań. Proszę zachować zimną krew. Sprawdź - Na przyszłość trzymaj się z daleka od moich rzeczy, proszę. Nie dotykaj mojej poczty ani niczego, co stanowi moją własność. I bądź łaskawa nie wchodzić do mojego gabinetu. - Urwał. - Powtarzam: do MOJEGO gabinetu. Dotarło. Poznał to po jej oczach i ledwie dostrzegalnym rumieńcu. - Zrozumieliśmy się? - Ja na pewno cię zrozumiałam. 10. Sprawy zaszły w końcu za daleko. Karolina cierpiała na alergię pokarmową. Wspomniała mu o tym jeszcze w Szwajcarii, kiedy uważnie sprawdzała składniki sałatki owocowej. Była uczulona na mango.