uprzejma.

śmiać. Ona i belle-mère nie wzięły pod uwagę jednego, decydując się na tę przygodę — możliwości, że właśnie belle-mère pierwszy raz w życiu zakocha się. A to właśnie się wydarzyło. Tempera była o tym przekonana. Lady Rothley była zakochana i jedynie wrodzony snobizm mógł ją uchronić przed katastrofalnym krokiem. Wszystko to wprawiło Temperę w tak wielkie zakłopotanie, że przez długi czas stała niezdecydowana w drzwiach swojej sypialni, zagubiona we własnych myślach. Nagle olśniło ją, że jeśli chce zanieść obraz na dół do pokoju księcia, powinna zrobić to właśnie teraz. Wszyscy goście akurat jedli obiad na tarasie. Siedzieli tam dopiero 110 niecałą godzinę, a zwykle posiłki ciągnęły się dwa, a czasem i trzy razy dłużej. Taras położony malowniczo tuż nad przepaścią, na której skraju wzniesiono zamek, urządzono bardzo pięknie: po murach i wysoko nad balustradą pięła się bugenwilla. Podłogę wyłożono kamienną posadzką, a całość ozdobiono markizami, które chroniły przed nadmiarem słońca tych, http://www.emedycyna-estetyczna.com.pl/media/ upomniał się w duchu. - Nasz ojciec nie należy do przeszłości - wycedziła zimno Imogen. - Jasne, że nie. Nie to miałem na myśli. W tym momencie oboje usłyszeli odgłos otwierania szklanych drzwi do kuchni. Matthew obrócił się i zobaczył na tarasie uśmiechniętą Karolinę. 25 - Czy nie za zimno na wystawanie w ogrodzie? - zapytała, kuląc się na wietrze. - Robimy gorącą czekoladę, jeśli ktoś ma ochotę... - Świetny pomysł! - odkrzyknął. - Domowe ciepełko, co? - syknęła dziewczyna. Matthew udał, że nie słyszy sarkazmu w jej głosie, i ruszył w stronę domu.

- Na pewno? - Imogen urwała na chwilę. - Bo zanim wyszłaś... zanim poszłaś za nią... powiedziałaś, że... - Zawahała się znowu, wciągnęła głęboko powietrze. - Że zrobisz to, co musisz. - Nie wepchnęłam Izabeli pod pociąg. To był palec losu, po prostu pech i tyle. 253 Sprawdź Zmarszczyła nieznacznie czoło, ale posłusznie wstała. Widział po twarzy żony, że domyśla się, iż zaraz usłyszy coś nieprzyjemnego na temat córek. Oczywiście zrobiło mu się jej żal, uznał jednak, że ma dość spokoju za wszelką cenę. Pociągnął ją do kuchni i spokojnie wszystko opowiedział. - Mniejsza o te perfumy, Karo. To tylko idiotyczne marnotrawstwo aroganckiej, zepsutej smarkuli. - Wbrew swym intencjom czuł narastającą złość. - Ale Imogen (zresztą, moim zdaniem, dotyczy to także Flic) najwyraźniej uważa, że może mi zrobić każde świństwo, bo jej matka nawet nie kiwnie palcem. Karolina była zdumiona, oszołomiona. - Nie mogę tego pojąć... - Oparła się o lodówkę. - Chcesz powiedzieć, że Imo wylała twoje wytworne perfumy do kibla?