wściekły? Dlatego? Cisza. O’GRADY: Jestem bystry. CONNER: Danny, zabiłeś te dziewczynki? Strzelałeś do dzieci? O’GRADY: Jestem, bystry. Jestem bystry, jestem bystry, jestem bystry! CONNER: Zabiłeś te dziewczynki, Danny?! O’GRADY: Tak! Tak! W porządku? Jestem bystry! CONNER: Dlaczego, Danny? Dlaczego zrobiłeś coś takiego? Dźwięk otwieranych drzwi. JOHNSON: Nazywam się Avery Johnson i reprezentuję Daniela O’Grady’ego. Koniec przesłuchania. CONNER: Dlaczego, Danny, dlaczego? JOHNSON: Nie odpowiadaj! CONNOR: Powiedz mi, dlaczego! Dlaczego zabiłeś te dziewczynki, Danny?! O’GRADY: Boję się. Na pokładzie boeinga 747 agent specjalny Pierce Quincy zdjął słuchawki i odłożył na bok magnetofon. Od chwili startu samolotu w Seattle trzy razy przesłuchał nagranie rozmowy z młodocianym masowym mordercą, najnowszą sensacją Ameryki. Teraz potrzebował kilku spokojnych minut na spisanie uwag w notesie zakupionym w pośpiechu na lotnisku Sea-Tac. Na czerwonej okładce zeszyciku wykaligrafował: STUDIUM PRZYPADKU NR 12, http://www.eginekologwarszawa.info.pl poniżej linii wodnej, bo w otwór wdarła się woda. Kapitan zamachnął się i uderzył znowu. Potem jeszcze i jeszcze. I oto już z czterech wyrw pociekły z bulgotem czarne, oleiście połyskujące strumienie. – Dosyć – powstrzymała niszczyciela Lidia Jewgieniewna. – Chcę, żeby to potrwało. A ona niech wyje z przerażenia, niech przeklina dzień i godzinę, kiedy ośmieliła się wedrzeć w moje dziedziny! Ogłosiwszy ten straszny wyrok, pani Borejko wspięła się po drabince na pokład. Jonasz załomotał buciorami w ślad za nią. Podłogi już nie było widać, cała zniknęła pod wodą. Polina Andriejewna uniosła nogi i położyła na ławeczce, potem z trudem wyprostowała się, napierając plecami na burtę. Co za obrzydlistwo! Woda wygnała ze szczelin myszy, a te z piskiem polazły w górę po pantalonach skazanej. Z góry rozległ się drwiący śmiech:
ciężkie piersi i wielkie stopy ściągają marzenia ku ziemi. A pierwszy pocałunek zdradza smutną prawdę o oddechu, cuchnącym czosnkiem i cebulą. – Zatańczysz? – pyta go jedna z nich, ani ładniejsza, ani brzydsza od pozostałych. Sprawdź oddychając ciężko. Quincy powoli usiadł. Jego ciemne włosy były potargane. Nie pamiętała, kiedy mu je rozwichrzyła. Policzki miał szorstkie od całodziennego zarostu. Rainie przycisnęła rękę do zaczerwienionej szyi i dopiero teraz poczuła pieczenie. Cholera. Idiotka. I w dodatku za chwilę się rozpłacze, żeby wstyd był jeszcze większy. Jak dorosła kobieta może się tak głupio zachowywać? Dosyć tego. Chwyciła kurtkę i ruszyła w stronę drzwi. – Stój! W maleńkim pokoju głos Quincy’ego zabrzmiał zaskakująco głośno. Rainie zamarła. – Usiądź, proszę – powiedział już ciszej. – Nie. – Nacisnęła klamkę. – Siadaj, do cholery! Przycupnęła na twardym drewnianym krześle przy drzwiach.