– Jezu, Quincy, ciebie też miło słyszeć.

Napastliwy? Ten, co uderzył Pelagię, a przedtem w taki sam sposób zaatakował ciebie, Aloszę, Lagrange’a? Absurd jakiś! Matwiej Bencjonowicz zauważył ostrożnie: – Do wniosków jeszcze nie jestem gotów. Ale proszę popatrzeć na pana Sergiusza. Czy miałby siłę podnieść bezwładne ciało i włożyć do trumny stojącej na stole? Aleksego Stiepanowicza jeszcze jako tako, chociaż to też wątpliwe, ale mnie to już na pewno by nie podniósł. Ja przecież ciężkokościsty jestem, ponad pięć pudów. Mitrofaniusz popatrzył na Berdyczowskiego, jakby go ważył, potem na chuderlawego fizyka. Westchnął. – No dobrze, panie Lampe. A gdzie w takim razie pan był tamtej nocy? No, wtedy, gdy pana Matwieja przeniesiono do pańskiej sypialni? – Jak to gdzie? Tu. – Uczony szerokim gestem ogarnął ściany piwnicy, a potem wskazał palcem na przybory. – Wszystko najważniejsze tutaj. Jednak kamienne. Ja – dobrze, ja badacz. A jemu – tu Lampe kiwnął na Berdyczowskiego – nie trzeba. Niebezpiecznie. – Ale co jest niebezpieczne?! – zawołał władyka, wsłuchując się z napięciem w majaczenia. – O jakim niebezpieczeństwie pan cały czas gada? Lampe zamilkł, patrząc z ukosa na doktora i nerwowo oblizując wargi. – Słowo? – spytał cicho przewielebnego. – Jakie słowo? – Honoru. Nie przerywać. I nie kłuć. http://www.eco-terra.pl/media/ naocznych świadków, które wystarczą, żeby oskarżyć cię o współudział. Masz dziewiętnaście lat, Charlie. Jeśli padnie na ciebie podejrzenie, że maczałeś palce w tym morderstwie, ojczulek już ci nie pomoże. Awansujesz do ligi pełnoletnich przestępców. Zwróć uwagę, że mówimy tu o więzieniu, a nie o jednym z tych milutkich zakładów przypominających klub dla dżentelmenów. Trafisz do prawdziwej ciupy. – Hej, hej, hej, hej. – Charlie teatralnym gestem podniósł ręce do góry. – Myślicie, że miałem coś wspólnego ze śmiercią tych dziewczynek? W życiu. Mam alibi. – Spojrzał na Quincy’ego. – I jest naprawdę słodka, rozumiecie? – Dlaczego kręciłeś się w pobliżu szkoły podstawowej? Starsze dzieciaki są dla ciebie zbyt groźne? Większe, silniejsze, mogą ci dołożyć? – Nie jarzę, o co wam chodzi. Po prostu mam słabość do placów zabaw. – Wkurzasz mnie, Charlie. Ostatnio kiepsko sypiam. Burmistrz życzy sobie, żebym jak najszybciej zamknęła to śledztwo, więc na twoim miejscu nie ryzykowałabym.

przecież... – Zaczekaj no ze swoimi zagadkami. – Mitrofaniusz machnął na nią ręką. – O tym później porozmawiamy. Najpierw najważniejsze: Matiuszę chcę widzieć. Jak z nim, źle? – Źle. Dzień ostatni. Południe – Bardzo źle – potwierdził doktor Korowin. – Z każdym dniem trudniej się do niego Sprawdź O’GRADY: Tak, plecak. CONNER: Co w nim dziś miałeś? Cisza. CONNER: Danny, czy dzisiaj miałeś w plecaku broń? Przyniosłeś do szkoły broń? Chwila przerwy. O’GRADY: Chyba tak. CONNER: Skąd ją wziąłeś? Jest twoja? O’GRADY: Nie. (przerwa) Ojca. CONNER: Zabrałeś ją z szuflady? O’GRADY: Z sejfu. CONNER: Z sejfu? Nie był zamknięty? O’GRADY: Był. Ojciec zawsze go zamyka.. CONNER: Więc jak się dostałeś do środka?