Zamrugała, odpędzając łzy, wzięła teriera na ręce i wsiadła do karocy. - Podrzuć mnie, Vincencie, do najbliższego przystanku dyliżansu. Nie musisz wieźć mnie do Hampshire. Młody stangret założył czapkę. - Wedle życzenia, panno Lex, ale chętnie zawiózłbym panią na miejsce. Zamknął drzwi i wskoczył na siedzenie woźnicy. Chwilę później pojazd ruszył z turkotem. Alexandra odchyliła głowę na oparcie i rozpłakała się. Prawie całą noc spędziła na użalaniu się nad sobą, ale tylko nabawiła się bólu głowy. Płacz niczego nie zmienił. Zakochała się w mężczyźnie, który nie wierzył w miłość. Nie mogła jednak poślubić kogoś, kto chciał się z nią ożenić tylko dla wygody i żeby zrobić na złość krewniaczkom. Powóz skręcił za róg i chwilę później za następny, Miała nadzieję, że Vincent się nie zgubi, jadąc do celu okrężną drogą. Wcale jej się nie spieszyło, ale wiedziała, że im wcześniej zacznie pracę, tym prędzej zapomni o przystojnym, upartym i nieznośnym Lucienie Balfourze. Parę minut później karoca się zatrzymała. - Jesteśmy na miejscu, panienko - zawołał Vincent. Drzwi się otworzyły, Szekspir zamerdał ogonem i wyskoczył. Alexandra wyjrzała i... zobaczyła znajomy tył Balfour House. - Co... http://www.earanzacja-wnetrz.com.pl/media/ - Hałas ją przestraszył - powiedziała dziewczyna i wyśliznęła się z objęć Bryce'a, by zająć się dzieckiem. Wzięła małą w objęcia, założyła jej specjalną kamizelkę ratunkową i otarła łezki. Gdy Karolina uspokoiła się, Klara sięgnęła do lodówki i wyjęła dla niej kanapkę. Bryce z zachwytem obserwował całą scenę. Pomyślał, że ta dziewczyna nie przypomina żadnej ze znanych mu wcześniej kobiet. Ostatniej nocy przekonał się, iż stanowili jedność. Miał szczęście, że ją spotkał. Nie wiedział tylko, czy potrafi sprostać jej oczekiwaniom. - Chcesz wody? - spytała. - Piwa. - Przecież sterujesz - powiedziała i podała mu wodę. - Mogłabyś i ty posterować. - Wiem, ale wolę podziwiać ciebie w roli kapitana. Chodź, zjedz z nami lunch. Mamy przed sobą długą drogę do domu. Ucieszyło go, że w ten sposób mówi o jego domu, traktując go jak wspólny. Usiadł obok niej, by się posilić. - Jak się nazywa twoja łódź? - spytała Klara, bo nie zauważyła nazwy, gdy wchodziła na pokład. - Niektórzy uważali, że mogłaby się nazywać „Lady Karolina", ale... - przerwał i lekko się zaczerwienił. Klara wychyliła się za burtę i przeczytała zdumiona. - „Rycerz z Hongkongu"? Nazwałeś jacht dla upamiętnienia naszej nocy?
- Nie myśl, że... - zaczęła. - Nie myślę. Naprawdę, nic w tej chwili nie myślę. Pocałował ją delikatnie, a ona tylko westchnęła, niepróbując się opierać. Wiedziała, że pragnie tego człowieka bardziej, niż może sobie na to pozwolić. Tęskniła za uściskiem jego silnych ramion. Pocałunek ją upajał. Bryce, wyraźnie spragniony bliskości, wsunął język między jej wargi, ona zaś odpowiedziała jękiem rozkoszy. Pomyślał, że chce zacznie więcej. Wtedy Karolina zapłakała, a oni oderwali się od siebie. - Da - da, muuuu! - powiedziało dziecko, uśmiechając się przez łzy. Sprawdź daje pan zły przykład i zniechęca obie panie Delacroix do doskonalenia umiejętności towarzyskich. Wargi hrabiego wykrzywił nieznaczny uśmiech. - Ale pani nie czuje się zniechęcona? Zerknęła w górę, na zamknięte drzwi saloniku. - Może lepiej porozmawiamy w pańskim gabinecie? Poszedł za jej spojrzeniem, po czym znowu ruszył w dół po schodach. - Wybieram się na spacer z pani pieskiem. Proszę do nas dołączyć. - Dobrze. Pod warunkiem, że weźmiemy przyzwoitkę. - Zdawało się jej, że usłyszała westchnienie. - W porządku. Nie obejrzał się na nią, więc zebrała spódnice i poszła za nim do holu. Był jednocześnie arogancki i czarujący, a ona nadal nie miała pojęcia, dlaczego ją zatrudnił,