– Mogę w czymś pomóc? – zapytała ostro.

typowej charakterystyce dziecka alkoholików, które mogło wybrać jedną z dwóch dróg – pójść w ślady rodziców lub rzucić się w pracoholizm. Pierwsza możliwość w przypadku Rainie raczej odpadała, zostawała więc ta druga. Ciekawe, czy odgadł prawidłowo? W sumie nie była policjantką, jakiej oczekiwał. Kogo innego prawdopodobnie spodziewał się też Abe Sanders. Stąd te przepychanki. Z całym szacunkiem dla personelu biura szeryfa w Bakersville, jednak małomiasteczkowi policjanci, choć byli w większości zacnymi ludźmi, nie odznaczali się szczególną bystrością. Zarabiali jakieś dwadzieścia tysięcy rocznie. Prowadzili rutynowe dochodzenia. Z czasem zaczynali uważać się za panów swych maleńkich królestw, a resztki ich zdolności analitycznych zanikały, gdy w piątkowe wieczory patrolowali stadiony piłkarskie. Quincy natomiast był aroganckim agentem federalnym, któremu płacono tyle, że mógł patrzeć z góry na przedstawicieli wszystkich innych rodzajów organów ścigania. Zjechali z wiejskiej szosy. Pola ustąpiły miejsca domom mieszkalnym. Kilka minut później ujrzeli przed sobą duży biały budynek szkoły. Żółta taśma policyjna otaczała parking, a chodnik przy ogrodzeniu tonął w kwiatach. Rainie zatrzymała wóz. – Nie byłaś tu jeszcze dzisiaj, prawda? – zapytał cicho Quincy. Pokręciła głową, nie mogąc oderwać spojrzenia od kwiatów, baloników i pluszowych misiów. Siatkę zdobiły pojedyncze róże, wstążki, krzyżyki, laurki „Kochamy panią, panno Avalon” i duże serce z goździków z napisem „Dla mojej córeczki”. http://www.e-szambabetonowe.org.pl temu. - Kocham jazz - rzuciła. - Zawsze go lubiłam. - Naprawdę? Davisa czy Coltrane'a? - Davisa. - Około północy czy Trochę smutny"? - Oczywiście, że Około północy! - Odkąd ujrzałem cię pierwszy raz, wiedziałem, że masz wyjątkowy gust. Potem jednak zgodziłaś się na spotkanie i moja teoria wzięła w łeb. Bethie wreszcie się uśmiechnęła. - Nie ma takiej zasady, która mówi, że człowiekowi nie wolno się cieszyć zarówno wodą, jak i winem - stwierdziła odważnie. - Wielkie nieba! Czyżbym został obrażony? - Nie wiem. Zależy, czy jesteś wodą czy winem. Mam cały wieczór,

wyścigowi w zwózce siana, zanim zmoczą je oregońskie deszcze, towarzyszy obżeranie się kukurydzą, pomidorami prosto z ogrodu i domowego wyrobu lodami. No, mogą być jeszcze czekoladowe chrupki. A kiedy ktoś umiera, robi się zapiekanki. Z szynką i ziemniakami. Siedmio – warstwowa zapiekanka babuni po meksykańsku. Gotowana szynka, pieczony indyk. Dużo, tłusto i pożywnie. Do tego dołączyć można paczkę chusteczek i zaoferować ramię, na którym Sprawdź 215 i wydatne kości policzkowe. Ramiona pokryte tatuażami. W aktach wspomniano, że w więzieniu powiększał to dzieło sztuki za pomocą igły i tuszu z długopisu. Twierdził, że jest chodzącym monumentem na cześć swoich ofiar. Kimberly trzy razy przyglądała się zdjęciu, zanim rozszyfrowała ozdobny napis na jego ramieniu. Wtedy zrobiło jej się zimno. Amanda. Kimberly próbowała się skupić, żeby choć trochę się uspokoić. Znała Amandę Miguela Sancheza. Dawno temu ona i Mandy słuchały pewnego nagrania na taśmie. Zawsze to jakiś punkt zaczepienia. Nić łącząca zimnego psychopatę z gwałtownie kurczącą się rodziną Kimberly. Pisk stawał się coraz bliższy. Niech to szlag! Nie mogła się skupić. Wstała z krzesła i ze zmarszczonym czołem podeszła do drzwi. Pisk rozlegał