dwadzieścia funtów i odprawić. Przy okazji może jej pan udzielić wskazówek, jak dotrzeć do

Niewiele myśląc, zdzielił napastnika w szczękę i ze zdumieniem zobaczył, że jego cios, chociaż poszedł trochę bokiem, okazał się skuteczny. Ricka wparło w siedzenie, coś upadło na podłogę. Nóż! A obok kawałek nylonowej linki. Widok, na który nałożył się obraz skrwawionej twarzy matki, był tak porażający, że Santosa na moment sparaliżowało. Czuł absolutną pustkę w głowie, nie był w stanie się ruszyć. Dopiero kiedy zobaczył, że Rick doszedł do siebie i sięga po linkę, krzyknął przerażony i obrócił się ku otwartym drzwiczkom. Na policzkach poczuł chłodny powiew nocy i zapach idący od rzeki. Był już jedną nogą na zewnątrz, kiedy Rick chwycił go za stopę i błyskawicznie zacisnął linkę wokół kostki. Santos wpadł w histerię. Serce waliło mu jak oszalałe, w głowie kłębiły się chaotyczne obrazy: matka, jej zabójca, twarz wykrzywiona w śmiertelnym skurczu. - Możemy to załatwić szybko, Victor, albo powoli... - Rick uśmiechnął się, smakując przerażenie swojej ofiary. - Szybko jest oczywiście znacznie przyjemniej. - Unieruchomił drugą stopę chłopca. - Bądź grzeczny i nie opieraj się wujkowi. Nie! Nie może umrzeć w ten sposób. Nie może zginąć, nie pomściwszy matki. Ze zwierzęcym krzykiem, który szedł z samych trzewi, Santos wyszarpnął nogę i z całych sił kopnął napastnika w twarz. Głowa Ricka odskoczyła jak piłka pod siłą uderzenia, a Santos szczupakiem wyprysnął z samochodu wprost na błotniste pobocze. Podniósł się, poślizgnął, upadł na kolana. Dopiero za drugim razem stanął pewnie na nogach i rozejrzał się gorączkowo wokół. Z jednej strony miał rzekę i wysoki wal przeciwpowodziowy, po drugiej stronie szosy ciągnął się solidnie ogrodzony, prywatny las. Drzwiczki od strony kierowcy otworzyły się z łoskotem. Rick wyskoczył na asfalt. Santos, nie czekając dłużej, rzucił się do ucieczki. W ciemnościach zabłysły reflektory wyłaniającego się zza zakrętu samochodu. Jechał tak szybko, że kierowca nie miał szans wyhamować, a Santos uskoczyć; usłyszał jeszcze ryk klaksonu i przeraźliwy pisk opon. A potem był już tylko ból. Ostry, przejmujący ból, białe oślepiające światło, cudowne poczucie nieważkości i wreszcie czama otchłań. ROZDZIAŁ PIĘTNASTY Dobry Boże, przejechałam go. Z sercem w gardle Lily Pierron nachyliła się nad nieruchomym ciałem. Dotknęła czoła chłopca - było ciepłe i wilgotne. Kiedy odgarnęła mu delikatnie włosy z oczu, jęknął cicho. Żyje, pomyślała z ulgą i spojrzała na pustą, ciemną drogę, nie wiedząc, co robić. Wątpliwe, by o tej porze ktoś tędy przejeżdżał. Poza Pierron House w promieniu półtorej mili nie było żadnego innego domu. Potarła drżącą dłonią czoło. Ma spróbować go ruszyć czy też zostawić i jechać po pomoc? Ani jedno, ani drugie rozwiązanie nie wydawało się dobre. Jeśli jest ciężko ranny, przenosząc go do samochodu, może mu tylko zaszkodzić. Była niemłoda i nie należała do silnych, nawet gdyby chciała zabrać chłopca, najprawdopodobniej nie dałaby sobie rady. Pozostawało zatem jechać po pomoc. Przypomniała sobie kierowcę minivana. Kiedy zaczęła wołać, żeby jej pomógł, wskoczył do wozu i odjechał pełnym gazem. Nie wiedziała, co zaszło między tymi dwoma, zanim się pojawiła, ale chłopiec, który wpadł jej prosto pod kok, najwyraźniej próbował uciekać. Musiał być ciężko wystraszony, skoro biegł na oślep. http://www.e-szambabetonowe.info.pl/media/ kiedy się nią znudził. Miał żonę, więc zależało jej tylko na jego pieniądzach. Od lorda Kilcairna natomiast chciała wszystkiego: majątku, ziemi, tytułu. Nic z tego. Lucien Balfour ożeni się z Rose i koniec. Już ona nie pozwoli, żeby obmyślony przez nią przed laty plan legł w gruzach, bo siostrzeniec zadurzył się w zwykłej guwernantce. Pokaże pannie Gallant, gdzie jej miejsce. Usiadła przy biurku, zapaliła świecę i napisała list. Następnie położyła go na stoliku w holu, pod stosem korespondencji gotowej do wysłania. Lady Welkins z pewnością czuła się samotna. Lady Halverston wspomniała kiedyś, że zna biedaczkę. Ona też chętnie zawrze z nią znajomość i pocieszy jak wdowa wdowę. 15 - Nonsens. - Alexandra przepuściła Rose w drzwiach sklepu modniarskiego. - Na pewno nie usycha z tęsknoty do ciebie. - Ale to prawda! - upierała się dziewczyna. - Przez cały zeszły tydzień codziennie

- Nie chodziło mi... - Jestem taka zdenerwowana, że chyba nie wykrztuszę z siebie słowa - poskarżyła się Rose. - Oby twoja matka zareagowała podobnie - mruknął zirytowany hrabia. Powinien obie krewniaczki wysłać konno. Mógłby wtedy swobodnie porozmawiać z Alexandrą. Sprawdź zainteresował się hrabia. - To coś lepszego niż zwykły francuski - wyjaśniła kuzynka. - Gdy dżentelmen rzuca uwagę, która wymaga jedynie potwierdzenia, odpowiada się po francusku, pokazując mu w ten sposób, że zna się języki. Słuchając swojego własnego wyjaśnienia sprzed tygodnia, powtórzonego przez uczennicę niemal słowo w słowo, Alexandra dorzuciła świetną pamięć do listy wrodzonych atutów Rose. Teraz w napięciu czekała na reakcję Luciena, zasłaniając się filiżanką herbaty. - Rozumiem. Jakich wyrażeń najczęściej się używa? Tym razem nawet w oczach Rose odmalowało się zdziwienie. - Mais qui, mais non, d'accord, a bien sur i... - Zerknęła na guwernantkę. - Absolument - dokończyła za nią Alexandra. Lord Kilcairn odchylił się na oparcie krzesła. - Zdumiewające. Kiedy pomyślę, ile czasu straciłem w młodości na wkuwanie