Zadzwonił do córki i ugięły się pod nim kolana, gdy odebrała.

Zdaniem Montoi lepiej, żeby Jennifer Bentz pozostała trupem. Przed wyjazdem do San Juan Capistrano Bentz odrobił pracę domową. Sprawdził w Internecie w rejestrach okręgu Orange i miasta San Juan Capistrano. Szukał czegokolwiek, co odnosiłoby się do hotelu lub zajazdu o nazwie zbliżonej do San Miguel albo Saint Miguel. Nie wykluczał, że Shana Mcintyre kłamała, że chciała go rozdrażnić. Ale nie. Znalazł opis i zdjęcia małej kaplicy, która nie była częścią misji. Dowiedział się także, że kościół pod wezwaniem San Miguel i należąca do niego ziemia zostały w latach sześćdziesiątych sprzedane, a w dawnej świątyni otworzono zajazd. W ciągu minionych czterdziestu lat wielokrotnie zmieniał właścicieli. Jeśli wierzyć opisom, ostatnia transakcja odbyła się osiemnaście miesięcy temu – zajazd trafił w ręce japońskiej sieci turystycznej i na razie był zamknięty. Dzięki GPS poruszał się bezbłędnie wąskimi uliczkami miasteczka słynnego z malowniczości. Wszędzie wzrok kusiły kwiaty i czerwone dachówki. Gdy zapadał zmierzch, przejeżdżał przez centrum. Ludzie oglądali wystawy, siedzieli pod parasolami w narożnych knajpkach. Bentz minął tory kolejowe i przejechał jeszcze prawie trzydzieści kilometrów, coraz dalej od centrum, do podupadłej dzielnicy. Minął ciąg magazynów na starym San Miguel Boulevard, przejechał wyschłe koryto rzeki, znalazł się w ślepym zaułku. W miasteczku, pełnym życia i uroku, ta ulica wydawała się zaniedbana i brzydka. W oknach płowiały tabliczki „Do wynajęcia”. Gdy nazwa zajazdu pojawiła się po jego prawej http://www.e-plytywarstwowe.net.pl – Jak dwie krople wody. – Ale... Dwie krople wody sprzed lat? Zero dodatkowych kilogramów, ani śladu zmarszczek... – No właśnie. – Skurczybyk. – Hayes długo przyglądał się zdjęciom. Po chwili wrócił wzrokiem do aktu zgonu. Zmrużył oczy. Teraz przynajmniej słuchał uważnie. – Ktoś udaje Jennifer. – Ale dlaczego? – Hayes zastanawiał się na głos. – Nie wiem, ale kobieta nie robi tego sama. Przecież ktoś zrobił te zdjęcia. – Czyli spisek? Żeby doprowadzić cię od obłędu? Bentz skinął głową. – Strasznie to wszystko naciągane – mruknął Hayes, ale jego oczy, jakby na przekór słowom, wróciły do fotografii. – No dobra, kupuję to. Zacznij od początku. Bentz opowiedział mu – od samego początku w szpitalu, gdy ocknąwszy się ze śpiączki,

Gdzieś za maską roztargnienia i chłodu kryje się mężczyzna, w którym się zakochała, i zrobi wszystko, by go odnaleźć. Potrzebował, jej zdaniem, czegoś, co jej babka określała mianem kopa w tyłek. O ile Olivii wiadomo, babka nigdy nikogo nie kopała w siedzenie. Po prostu w ten sposób określała sporą dawkę rzeczywistości. I właśnie tym zamierzała O1ivia uraczyć Bentza; prawdą. Sprawdź chcę mieć z tym nic wspólnego. Muszę myśleć o emeryturze. Nie chcę tego spieprzyć. I nie powiem ci nic o podwójnym morderstwie. Ani tobie, ani mojej żonie, ani dzieciom. Ani prasie. Ani nikomu. – Prowadziłem pierwsze dochodzenie. – Zakładając, że sprawy są powiązane. – Są. – Wiesz to na podstawie trzydziestosekundowej migawki w wiadomościach? Litości. Będę szczery. Nikt w departamencie nie chce twojej pomocy. Bentz nie rezygnował. Wspomnienie morderstwa sióstr Caldwell sprawiło, że wykonał kolejny telefon. Do Hayesa. – Wiedziałem, że zadzwonisz – odezwał się policjant. – To sprawa wydziału, Bentz. Nie ma nic wspólnego z tobą. I bez tego nadstawiam dla ciebie karku. Więc nawet nie pytaj. Wszystkim nam wyjdzie to na dobre. Bentz się rozłączył, ale nie rezygnował. Kolejnym jego rozmówcą był Andrew Bledsoe.