szukając tropu. Desperacko szukając Rainie.

nie przewidzieli go z góry) znów powstał spór, kto ma jechać. Koniec końców władyka przeforsował poprzednią swoją decyzję i na Nowy Ararat odkomenderowano policmajstra, ale taki wynik debaty poprzedziła zażarta dyskusja między ojcem Mitrofaniuszem a siostrą Pelagią. (Matwiej Bencjonowicz w sprawie Lagrange’a zachowywał neutralność i dlatego raczej milczał). Tematem dyskusji był węzeł gordyjski. Zaczęło się od tego, że archijerej porównał pułkownika Lagrange’a do energicznego Aleksandra, który nie umiejąc rozplatać przemyślnie zaciągniętego węzła, rozciął go mieczem i w ten sposób znakomicie wybrnął z kłopotliwej sytuacji. Zdaniem przewielebnego właśnie tak w razie kłopotów postąpi Lagrange, który jako człowiek wojskowy nie spasuje przed żadną łamigłówką, tylko pójdzie przebojem, co w takiej wyjątkowej sprawie może się okazać jedynym skutecznym chwytem. – W ogóle wydaje mi się – powiedział władyka – że im sytuacja bardziej skomplikowana i mętna, tym prostsze z niej wyjście. – Och, ojcze, jak bardzo się mylisz! – zawołała z wielkim podnieceniem Pelagia. – Jakie niebezpieczne mówisz słowa! Jeśli tak myślisz ty, najmądrzejszy i najlepszy ze wszystkich znanych mi ludzi, to czego oczekiwać od doczesnych władców? Oni i tak przy najmniejszej trudności są gotowi chwytać za miecz. Rozciąć węzeł gordyjski to niewielka zasługa, każdy dureń by to potrafił. A przecież po tym wyczynie Aleksandra ubył światu jeden cud! Mitrofaniusz chciał oponować, ale mniszka zamachała na niego rękoma i pasterz ze zdumieniem wytrzeszczył oczy na swoją duchową córę, bo jeszcze nigdy dotąd nie http://www.domy-drewniane.net.pl/media/ pot, czując, że jego głowa, choć otoczona niebieską aurą, odmawia przyjmowania tak zdumiewających wiadomości. – Ale to przecież musi być bardzo drogie? – Możliwe. Wszystko jedno. Korowin dużo pieniędzy. – I Donat Sawwicz nawet nie zapytał, po co panu taka dziwna rzecz? – Zapytał. Ja zadowolony. Objaśniać – on rękami. „O emanacjach nie chcę, będzie pilnik”. Niech. Najważniejsze – dostałem. Władyka ciekawie popatrzył na stół. – A gdzie on? Jak wygląda? Uczony niedbale machnął ręką: – Przepadł. Dawno. Nieważne, już niepotrzebny. Nie przerywać głupstwami! – rozzłościł się. – Krzyż całował! Słuchać! – Tak, tak, synu, wybacz – uspokoił go przewielebny i odwrócił się do Berdyczowskiego, żeby sprawdzić, czy słucha.

– Widziała coś, wszyscy o tym wiemy. Oboje z Shepem ciągle powtarzacie, że chcecie poznać prawdę. Więc zapytajmy o nią waszą córkę. – Avery Johnson nigdy się na to nie zgodzi. – To nie jego sprawa. – Właśnie, że tak! Jest naszym adwokatem. Mój Boże, będziemy musieli zastawić dom, żeby go opłacić. Jak tu nie słuchać jego rad? Dba o nasze interesy. Sprawdź kochał swoje mundurowe bractwo. Bycie gliną nie mogło być teraz dla niego łatwe. Funkcjonariusze wyprowadzili Danny’ego do wozu patrolowego policji z Cabot. Wskazali mu tylne siedzenie, a sami zajęli miejsca z przodu. Co chwila spoglądali po sobie, ale nie mówili dużo. Danny nie zadawał pytań. Nie wiedział, dlaczego jedzie do wariatkowa, na jak długo i co się tam będzie z nim działo. Milczał. Żałował tylko, że nie ma czegoś ostrego. Odciąć palce. Nie musiałby już patrzeć na swoje ręce. Panna Avalon, panna Avalon, panna Avalon. Uciekaj, Danny, uciekaj! Samochód ruszył. Starszy policjant przyglądał się więźniowi w lusterku wstecznym. Danny’emu nie podobało się to spojrzenie. Skulił ramiona, żeby stać się jak najmniejszym. Dziesięć minut później mężczyzna spojrzał na młodszego kolegę. – Tutaj? – Miejsce dobre jak każde inne.