19

kolejnym codziennym rytuale – wieczornej rundzie ćwiczeń. Kraulem do końca, nawrót, powrót żabką, dwie długości basenu na plecach. To jeden set. Zrobi ich pięć i wtedy, i tylko wtedy, pozwoli sobie na drinka. Bo w lodówce, obok deseru, stoi dzbanek martini i staje się przyjemnie chłodny. Kolejny test silnej woli – dopiero po ćwiczeniach pozwoli sobie na smakowitego drinka z dokładnie trzema oliwkami. Wyssie z nich nadzienie z papryki. Jennifer uwielbiała martini. Zamach, oddech, zamach, oddech, nawrót. Wracała, zmieniła oddech wraz ze zmianą stylu. Zapadała noc, księżyc stał wysoko na niebie. Nieduże lampy rzucały kręgi światła na chodniki, wydobywały z mroku palmowe pnie, łukowato sklepione okna domu jaśniały światłem lamp. Wspaniała posiadłość. Zamach, zamach, zamach. Nawet jeśli żyje tu niemal samotnie. Zatraciła się w ćwiczeniach, w myślach liczyła kolejne nawroty, instynktownie wiedząc po napięciu mięśni, kiedy zbliża się koniec zestawu. Kiedy kończyła ostatni nawrót, niemal czuła w ustach smak martini. Weszła na schodki. Wyciągała już rękę po szlafroczek, gdy coś usłyszała. Kroki? Po drugiej stronie płotu wybuchł psi jazgot. W domu zawtórował mu Dirk, nisko, przeciągle. http://www.dobrygeriatra.pl – Jasne. Czyli... sobowtór. Ktoś się z tobą drażni. – Pokiwała głową, jakby mówiła coś do siebie, i podniosła łyżkę. – Kto? – I to jest pytanie za milion dolarów. Zirytowana nabiła na widelec sałatę i krewetkę. – Czyli uważasz, że ktoś tutaj, w Luizjanie, podszywa się pod Jennifer i ukazuje się, ale tylko tobie. Wierzysz, że kilka miesięcy temu zjawiła się w szpitalu, dokładnie w tej chwili, gdy odzyskiwałeś przytomność. Tymczasem zdjęcia i akt zgonu przysłano z Los Angeles. – Zmrużyła oczy, jedząc sałatkę. – Dobrze mówię? – Mniej więcej. – Więc po co robić sobie tyle zachodu? Dlaczego nie wysłano zdjęć stąd, z Nowego Orleanu? – Jennifer zginęła w południowej Kalifornii. – O ile w tej furgonetce to była ona. – Ona.

gościem tutaj, na „Merry-Anne”, myślałam, że bardziej się zaprzyjaźnimy, ale... Wiesz co, nie będę dłużej owijała w bawełnę, powiem szczerze: strasznie mnie nudzi. – Spojrzała na O1ivię. – Skarbie, przywitaj się z Rickiem. Pomachaj mu. Pokaż, że nic ci nie jest. Jeszcze. O1ivia nawet nie drgnęła. Po pierwsze, zesztywniała ze strachu, po drugie, nie sprawi wariatce tej satysfakcji. – Oj, chyba Liwie jest w złym humorku. Może coś ci powie, kiedy już sobie pójdę. Sprawdź Bentz pokręcił głową i uniósł rękę, by uciąć wszelkie dalsze spekulacje. – Nie, naprawdę, tylko mi zimno. Do cholery, naprawdę widziałem, jak kobieta skoczyła z molo! – Chodźmy! – Kilku mężczyzn pobiegło w stronę wody, choć wątpił, by coś znaleźli. Jennifer zniknęła. Znowu. Starzy facet zdjął za dużą, śmierdzącą tytoniem marynarkę. – Proszę. Przyda ci się. Bentz z wdzięcznością otulił się ciepłą marynarką. Cały czas wpatrywał się w wodę. Zaczęły się poszukiwania. – Proszę pana? – odezwał się niski głos. Bentz się odwrócił. Policjanci z patrolu szli ku niemu przez piach. – Jest pogotowie – zaczął jeden z nich.