mógł przykucnąć przy łóżku. - W porządku, nic ci nie będzie -

- Przestań się na mnie gapić. - Przecież mamy tor tylko dla nas. Nie ma nikogo innego, na kogo mógłbym patrzeć. Shey potrząsnęła głową i usiadła na ławeczce. - Twoja kolej. Może nie od razu zostanie asem w tej grze, ale randka rozwija się w odpowiednim kierunku. Shey wprawdzie nieco się krzywi, ale tylko dla formy. Za to jej bliskość budziła w nim prawdziwy żar. Pod wpływem impulsu wyciągnął rękę i delikatnie przesunął dłonią po policzku dziewczyny. Shey odchyliła głowę. - Dlaczego to zrobiłeś? - Bo cały wieczór tylko o tym marzyłem, choć starałem się zachowywać jak dżentelmen. Shey nic nie odpowiedziała. To go ośmieliło. Odłożył kulę, ujął Shey za rękę i przyciągnął do siebie. - Wiesz, o czym jeszcze marzyłem? Shey nadal milczała. -O tym. http://www.dobrabudowa.com.pl/media/ niej są już na to gotowe, no i przede wszystkim zależy im na jej szczęściu. - Według niej... - powtórzył z namysłem Karl. - A one same, co ci powiedziały? - Nie mieliśmy okazji do zbyt wielu rozmów, ale zachowywały się... - Szukał odpowiedniego słowa. - Uprzejmie. - I stukając dwoma palca mi w blat, dodał: - Odpukać, na razie jest dobrze. - Jakie są? - Śliczne, jak ich mama. Karl odchylił się na oparcie i pokręcił z niedowierzaniem głową. - Jeszcze cię takiego nie widziałem. Wpadłeś po same uszy... - Urwał. - Może to przejściowe szaleństwo? - Może - zgodził się Matthew z uśmiechem. - Przyznasz chyba, że ślub po dwóch tygodniach znajomości to

Tonio wydaje się najbardziej poważny z nich trzech, ale pod koniec i on zaczął się rozluźniać. Póki Tanner ich nie wykopał. Shey nie chciało się wychodzić z łazienki. Dość miała na dzisiaj towarzystwa księcia. Najchętniej, poszłaby sobie teraz do domu. Bała się jednak, że gdy tylko wyjdzie, Tanner wyruszy Sprawdź największej wagi, na które ostatnio zupełnie nie miała czasu. - Możesz iść, choćby na całe popołudnie - powiedziała, odnalazłszy w kuchni Chloe z Izabelą - pod warunkiem, że zabierzesz Kahlego. - Ale ja chciałam iść do kina - zaprotestowała Chloe. - No to nie pójdziesz. Bo z psem cię nie wpuszczą. - Dlaczego musimy go brać? - Myślałam, że go kochasz? - Kocham, ale... - To albo go zabierz, albo będzie siedział w ogrodzie aż do twojego powrotu, bo ja nie mogę zajmować się twoją siostrą, swoją robotą i do tego co pięć minut sprawdzać, czy Kahli nie musi wyjść. Retriever rzeczywiście ostatnio tak się właśnie zachowywał, chociaż weterynarz, pan Peterson, uznał go za zdrowego.