- Bardzo się śpieszyła. Powiedziałam ci już, że

- Wiem - odpowiadała Lizzie. - Mamy szczęście. I nagle trzy miesiące po trzecich urodzinach, w ciągu kilku godzin pewnego lutowego poranka wszystko zmieniło się na zawsze. Kiedy Lizzie odwiozła właśnie synka do przedszkola, dyrektorka Christnie Connor poprosiła ją do gabinetu. - Wie pani, martwię się trochę o Jacka. - Czemu? Lizzie rzuciła to pytanie lekkim tonem, jak kobieta, która aż dotąd skutecznie udawała szczęśliwą żonę i matkę. Ale już w tym momencie poczuła jakiś dziwny skurcz serca i nagle cała beztroska gdzieś się ulotniła. - Myślę, że może mieć pewien problem. - Jakiego rodzaju? Me słuchaj jej, Lizzie. - Po pierwsze, on chyba nie umie skakać. - Nigdy nie zapowiadał się na sportowca. - Nie, pani Wade - tłumaczyła Christine Connor. - Mnie chodzi o to, że Jack w ogóle nie jest w stanie podskoczyć. Obserwowałam go od jakiegoś czasu. To http://www.dobra-ortopedia.info.pl/media/ zasady człowiekiem cierpliwym. Z kilkoma znacznymi wyjątkami. Z których pierwsze miejsce należało zdecydowanie do Lizzie. Allbeury odłożył pilota, sprawdził w palmtopie numer do Marlow i od razu się połączył. - Halo? - odezwał się jej głos. - Lizzie, tu Robin Allbeury. Wyraźnie się ucieszyła. - O, cześć. Jak miło cię słyszeć! - Dobry moment czy zły? Ale i tak nie będę cię przetrzymywał. - Nie szkodzi, mam czas. Wyobraził sobie, jak Lizzie rozsiada się wygodnie przy telefonie, może z psem na kolanach... Na miłość

Myrna wysoko uniosła brwi. - To słodkie dzieciątko, to Asha? Maggie poczuła, że policzki jej pałają. - Nie - bąknęła, nie mając specjalnej ochoty wdawać się w sprawy rodzinne swojego nowego pracodawcy. - Ash jest... jej opiekunem. Sprawdź gdzieś indziej na spokojną kolację? - Dostrzegł wahanie na jej twarzy. - Gdzieś, gdzie mogłabyś po prostu paść i nie musiałabyś uważać na każde słowo. - Bardzo kuszące, pod warunkiem że nie do późna. Su-san zerwała mnie z łóżka o świcie do telewizji. - Zobaczyła, że Allbeury zmarszczył brwi. - Coś nie tak? - Może powinienem zaprosić także Susan. Lizzie pokręciła głową. - Ona marzy tylko o powrocie do domu. Pamiętaj, że dla niej to nie jest wolny weekend. - A jednak powinienem o tym pomyśleć.