a teraz się dowie, że jej matka została brutalnie zamordowana i że najprawdopodobniej ona ma być następna. Rainie pomyślała, że Quincy musi się opanować. Nie mieli czasu stracenia. - Mów - powiedział krótko. - Znaleźliśmy samochód Mandy. Rano miałam do ciebie zadzwonić. - Ktoś dłubał przy pasie bezpieczeństwa? - Tak. I w czasie wypadku w samochodzie był jeszcze ktoś. Zostały wyraźne ślady na pasie po stronie pasażera. Dobra wiadomość jest taka, że szeryf Amity znalazł tam włos. Jeśli odnajdziemy tego człowieka, może zdołamy powiązać go z tym przestępstwem. - Jechać samochodem jako pasażer to jeszcze nie przestępstwo. - Popracujemy nad tym. Amity to dobry człowiek. Potrafi zebrać dowody. Teraz powiedz, dlaczego akurat tej nocy pojechałeś do swojej byłej żony! - Martwiłem się. Elizabeth... Bethie rzadko wychodziła z domu. Zdzi¬ wił mnie fakt, że cały dzień nie mogłem się do niej dodzwonić. 120 - Ciekawe, czy on o tym wiedział. - Prawdopodobnie tak. - Quincy wreszcie się odwrócił. Wyglądało na to, że w ciągu ostatnich godzin włosy na jego skroniach jeszcze bardziej http://www.dobra-medycyna.info.pl – Stać. Policja – wychrypiała, odwrócona do niego plecami. – Oddaj to, Lorraine. Bądź grzeczną dziewczynką, a umrzesz szybko. Kroki coraz bliżej. Mokre, śliskie palce gorączkowo próbowały znaleźć spust. Słyszała urywany oddech Manna. Oślepiona, ze skrępowanymi rękami, miała niewielkie szanse na celny strzał. Ale i tak próbowała znaleźć spust. Nacisnąć. Zrobić coś, nawet jeśli zrani go tylko w duży palec u nogi. Broń znowu jej się wyślizgnęła. To już koniec. Mann pochylił się, zamierzył, żeby kopnąć Rainie w twarz i... – Stać! Policja! Nagle całą okolicę zalały światła. Rainie starała się coś dojrzeć zapiaszczonymi oczami. Światła były zbyt jasne, głosy za daleko. Jej palce znowu trafiły na broń. Odwróciła głowę i zobaczyła, że Richard Mann rozgląda się jak zwierzę złapane w potrzask. Oddychał ciężko. Ona też. Jego twarz była brzydka, wykrzywiona wściekłością. A jej? – Pieprzyć ich – warknął nagle. Zamierzył się, żeby zdzielić ją w głowę...
uderzyła jak przypływ. Omal nie roztrzaskał telefonu. Chciał roztrzaskać go na drewnianej podłodze albo na czarnym granitowym blacie. Chciał go roztrzaskać, a resztki rozdeptać na miazgę, aż nagle zapragnął lecieć do Kalifornii, żeby skopać dupę Miguelowi Sanchezowi, trzydziestodwuletniemu bandycie skazanemu na karę śmierci. Nigdy wcześniej nie czuł takiego gniewu. Z wściekłości krew tętniła mu w skroniach, a całe ciało sprężyło się jak Sprawdź zastąpiła mu drogę, chwyciła za rękaw i szarpnęła. Chwilę później trzymała w ręku czarną skórzaną kurtkę. Kenyon sprawiał wrażenie oszołomionego. Rainie uśmiechnęła się do niego promiennie. Ostatnio była w tak podłym nastroju, że nie zamierzała cackać się z bandziorami. Miała dość gówniarzy, którzy nosili przy sobie broń, nie mając pojęcia, czym jest śmierć. – Zabawimy się, Charlie. Ja będę zadawać pytania, a ty odpowiadać. Quincy jako ekspert oceni, czy mówisz prawdę. Jeśli nie spodobają mu się twoje odpowiedzi... albo jeżeli znowu mnie wkurzysz... zabieram się za twoją kurtkę. Będziesz pyskował, kurtka straci rękaw. I tak dalej. Jasne? – To tylko głupia kurtka. Mogę sobie kupić nową. – Dobra. – Rainie otworzyła scyzoryk i przytknęła ostrze do kołnierza. – Czekaj, czekaj! – Oddychał ciężko, a na jego górnej wardze zalśnił pot. Chłopak mógł mówić, co chciał, ale Quincy i Rainie wiedzieli, że trzymają go w garści. Stara kurtka z