- Chciałabym... - To znaczy przyjaźń! - Zadowolony, że zdołał przełamać pierwsze lody, oparł się wygodnie o poduszki. Wiedział, że musi być bardzo ostrożny, nim zdecyduje się na następny krok. - Co ci się najbardziej podobało w muzeum? Nie ufała mu. Była wytrawnym graczem i potrafiła w mgnieniu oka rozpoznać blef. - Ogólnie podobała mi się atmosfera tego miejsca. Jeśli zaś chodzi o eksponaty, to zrobiła na mnie wrażenie akwarela twojej prababki. - To jeden z moich ulubionych obrazów. - Uważał, by jej nawet nie musnąć palcem. - Kusiło mnie, żeby go zatrzymać i powiesić we własnym salonie, ale... - wzruszył ramionami - doszedłem do wniosku, że to by było nie fair. - A ty jesteś fair... - szepnęła. Nie zdołała w porę odrzucić gorzkiej myśli, że posłużyła się nim jak narzędziem. - Staram się - odparł. W głębi duszy czuł, że aby ją zdobyć, gotów był grać nieczysto. - Bello, jeździsz konno? - Tak. - Więc wybierz się ze mną na przejażdżkę jutro rano! Uprzedzam, że musielibyśmy wyruszyć bardzo wcześnie. Zgódź się! Tak dawno nie jeździłem w dobrym towarzystwie. - Nie wiem, czy mogę. Alice... - Będzie zajęta z Marissa do dziesiątej - wtrącił szybko. Och, miała taką ochotę pojeździć! Wyrwać dla siebie godzinę wolności, poruszać się, pobyć na powietrzu! - Obiecałam, że pojadę z Alice do Centrum Sztuki. O jedenastej ma tam spotkanie. - Jeśli ruszymy skoro świt, na pewno wrócimy na czas - przekonywał. Nie chciał stracić okazji, na którą czekał tak długo. Widział, że Bella się waha, więc postanowił kuć żelazo póki gorące: - Daj się namówić! Przysięgam, Cordina jest najpiękniejsza właśnie o poranku. - A więc dobrze. Podjęła tę decyzję pod wpływem impulsu, ale szybko dała sobie rozgrzeszenie. Żyje w ciągłym stresie, więc potrzebuje odpoczynku. Godzina konnej jazdy na pewno dobrze jej zrobi. Czuła, że już za kilka dni stanie twarzą w twarz z Blaqiem. Albo zginie. ROZDZIAŁ SZÓSTY http://www.deskaelewacyjna.biz.pl nie znała. Inaczej niż ty. Kochała mój upiększony obraz, który sobie sama stworzyła. Zrozumiała to później, kiedy poznała Deva. W każdym razie jej poświęcenie upokorzyło mnie. Lizzie pochodziła ze skromnej rodziny, a pieniądze, które mi zaofiarowała, były wszystkim, co posiadała. Początkowo je wziąłem. Nalegała, a ja nie miałem wyboru, lecz po drodze do kantoru Dunmire'a zrozumiałem, że nie potrafię z nich skorzystać. Nie mógłbym potem spojrzeć na siebie w lustrze. I wtedy... - głos Aleca zniżył, się do bolesnego szeptu - kazałem woźnicy, żeby mnie wiózł do Evy Campion. Becky patrzyła na niego z lękiem. Alec dotknął jej ręki, nabrał ponownie tchu i zmusił się, żeby mówić dalej. - Eva... jest wdową, i to zamożną. Może robić, co tylko chce. Przez całe lata próbowała mnie do siebie zwabić, ale ja bym nigdy... ja... o wiele wcześniej słyszałem o niej i o... różnych jej upodobaniach. No, ale w końcu... zawarliśmy pewien układ.
arbuzowymi perfumami? - No nie wiem – jęknął brunet, spoglądając niepewnie w stronę gazety. – Coś czuję, że to jednak nie jest dobry pomysł. On ma mocno zarysowaną szczękę, a ja co najmniej drugi podbródek – skrzywił się, nawet nie chcąc spoglądać w lustro. - Ej – szepnął miękko blondyn, czochrając jego włosy w pieszczotliwym geście. – Przecież przechodzisz przemianę, nie? Jak już szaleć, to szaleć, a fryzura jest ważna – Sprawdź - Będzie mi wprawdzie trochę trudniej, ale... dobrze już, dobrze. Skoro tak bardzo się boisz... Zresztą jestem pewien, że poradzę sobie sam. - Dziękuję - odparła z ulgą. - Niech mu się jeszcze raz przyjrzę. - Alec wyjął rubin z woreczka. - Mówią, że mam dobre oko do pięknych rzeczy - powiedział z krzywym uśmiechem. - Kto tak mówi? - George. - Jaki George? - Jego Królewska Wysokość książę Walii. No, wiesz... Księciunio. - Spojrzał na nią z filuternym błyskiem w oku. - Regent?! - wykrzyknęła, nim zdołała się zorientować, że powinna mówić ciszej. W końcu byli w kościele. - Znasz regenta?! - Oczywiście. Wiele razy graliśmy w karty. Założyłbym się, że jestem jedną z