lub morderczynię bawią te przygotowania. Według wszelkiego prawdopodobieństwa pocisk

mężczyzną prawie dwa razy od niej starszym... – Substytut ojca – podpowiedział Quincy. – Też doszedłem do tego wniosku – przyznał Mann i posłał Quincy’emu pełen wdzięczności uśmiech. Był wyraźnie zadowolony, że może popisać się znajomością psychologii przed wielkim agentem z FBI. – Ojciec odwiedzał ją? – naciskała Rainie. – Nie wiem. – A matka? – Nie wiem. – Jak na kogoś, kto pracował z nią przez cały rok, niewiele pan wie. – Była bardzo skryta, jeśli chodzi o rodzinę! – Ale nie wobec dyrektora Vander Zandena. – Nie byłem związany z Melissą Avalon. – Młody człowiek tracił resztki opanowania. – Pracowaliśmy razem, to wszystko. Jeśli tak bardzo was interesuje jej życie prywatne, porozmawiajcie ze Stevenem. Albo jeszcze lepiej, zadzwońcie do jej ojca. Słyszałem, że nie pofatygował się dotąd po ciało. – Zrobimy to – powiedział Quincy. – A Danny O’Grady? – ponowiła atak Rainie, – Podobno przyjmował go pan jako szkolny psycholog? – Tylko przez kilka tygodni... http://www.deska-tarasowa.info.pl rozjaśniają monotonię jego stroju. Mija ich bez słowa, ale nie jest pewien, czy nie słyszeli łomotu jego serca. Jeszcze dociera 72/86 do niego ciche: – Kto to? – I odpowiedź: – Nikt. Stary konsjerż potrafi przekonująco kłamać. 3 jula 1845, dziesiąta trzydzieści Wielkie koła policyjnego wolanta dudnią na moście L’Archevêché. Zatrzymują się przed niewielkim parterowym budynkiem ze spadzistym dachem. Podhorecki zna go dobrze. Każdy w Paryżu go zna. I modli się, żeby

zrobił. 80/86 Lang jest pewny, że jego słowa dosięgły celu, bo z trupiobladej twarzy Podhoreckiego spełzły resztki uśmiechu. – Wiem o twojej żonie, o dzieciach, Sprawdź O tym właśnie chciałam Ojcu opowiedzieć, kiedy ośmieliłam się zajrzeć do pokoju. Przepędził mnie Ojciec i słusznie zrobił. Wyszło na lepsze. Zaczęłam rozmyślać dalej. Gdzie się podział Lampe? Dlaczego bez wierzchniej odzieży? Nie widziano go kilka dni; czy nie od tej nocy, kiedy zabito Aleksego Stiepanowicza? Przypomniałam sobie straszny obraz: łódka, sylweta Czarnego Mnicha, chudziutkie, obnażone ciało przerzucone przez burtę. I aż dreszcz mnie przeszył. Łódka! Lampe miał łódkę! Po co? Czy nie dlatego, żeby potajemnie odwiedzać Rubieżną? Usiadłam przy stole i szybko spisałam wszystkie wypowiedzi starca Izraela, razem sześć. Pisałam ci, Ojcze, w poprzednich listach, że wyczuwam w tych dziwnych słowach jakieś tajemne orędzie, którego sensu w żaden sposób nie mogę przeniknąć. Oto one, te krótkie repliki dzień po dniu. „Pozwalasz odejść słudze swemu – śmierć”.