Już jako studentka college'u dorabiała sobie opieką nad dziećmi, więc nie musiała długo przekonywać przyjaciółki, że ma odpowiednie kwalifikacje.

- Cenię proste przyjemności - powiedziała cicho, jakby głośniej wypowiedziane słowa miały zepsuć nastrój. - Dobrze było tu dorastać - przyznał Bryce. - Miałem wszystko, czego trzeba do szczęścia. Żałuję, iż nie mogę spędzać w domu więcej czasu, ciesząc się właśnie prostymi przyjemnościami. To dobrze, że Karolina będzie się wychowywać w takiej okolicy. W niczym nie przypomina Hongkongu, prawda? - Czemu opuściłeś tajne służby? - spytała Klara. - Żona mnie potrzebowała - powiedział, uświadamiając sobie, że nigdy dotąd nie mówił o tym głośno. W ten sposób usprawiedliwiał się przecież przed poczuciem winy wynikającym z tego, że Diana nie była z nim szczęśliwa. Nie potrafił o tym zapomnieć. - Nie lubiła, kiedy podróżowałeś? - Nie potrafiła być sama. Wolałbym jednak o niej nie mówić - rzekł. A w każdym razie nie z tobą, dodał w myślach. Klara ze zrozumieniem skinęła głową. Właśnie dlatego nigdy nie wyszła za mąż. Większość jej kolegów i koleżanek też była samotna lub rozwiedziona. Nie bywali w domu, gdy byli tam potrzebni, więc ich żony i mężowie nie mogli tego zaakceptować na dłuższą metę. Jeszcze raz spojrzała w okno, by spostrzec, jak nocny ptak poluje na rybę. Widok ten zapierał dech w piersiach. - Co obserwujesz? - zainteresował się. - Nocne łowy - odparła. Przysiadł się do niej i popatrzył przez szybę. - To jastrząb - powiedział, a potem odstawił na stolik kieliszek z winem. - Tę małą łódkę dostałem, gdy miałem szesnaście lat - ciągnął, popatrując w okno. - Znam każdy zakątek rzeki, - Kiedy ostatnio pływałeś? - Dawno temu - westchnął. - Może chciałbyś sobie przypomnieć, jak to jest? Oczywiście jacht byłby wygodniejszy. - Ale z łódki lepiej widać życie rzeki. Klara była myślami gdzie indziej. Bryce musnął palcami jej włosy i przesunął je ku szyi. Czując jego dotyk, zesztywniała i szczelniej otuliła się szlafroczkiem. - Próbujesz mnie uwieść? - A działa? http://www.dentystawroclaw.net.pl/media/ córeczki. Wmawiał sobie wtedy przez jakiś czas, że wszystko będzie dobrze, że nadał będzie wiódł beztroskie życie, że jego doskonale urządzony świat wcale się nie rozpada. Te czasy dawno minęły. Widok twarzy Hope sprawiał mu ból. Zniechęcony, obrócił się w fotelu w stronę okna i oświetlonego zachodzącym słońcem ogrodu. Nie kochał już żony. Nie kochał jej od wielu lat. A jednak nadal miała na niego ogromny wpływ, spod którego nie potrafił się wyzwolić. Przycisnął powieki palcami, po czym opuścił dłonie na kolana i oparł głowę o zagłówek fotela. W miejsce rozgoryczenia pojawiło się uczucie niesmaku do samego siebie. Jego uzależnienie od Hope nie miało nic wspólnego z zaufaniem, poczuciem więzi rodzinnej czy szacunkiem. Nie, chodziło o coś zupełnie innego: o seks, prymitywne pożądanie, z którego nie potrafił się otrząsnąć. Próbował. Sypiał z innymi kobietami, miał nawet romans. Nie dlatego żeby znudzony żoną szukał nowych podniet. Przeciwnie, liczył na to, że w ten sposób przerwie chorobliwą więź, jaka łączyła go z Hope. I nadal za nią tęsknił. Przelotne związki zamiast zmniejszać, podsycały tylko nienasyconą tęsknotę. Philip zacisnął palce. Chryste, nawet znęcanie się Hope nad córką nie było w stanie zabić tego pożądania, chociaż zabiło wszystkie inne uczucia. Łącznie z szacunkiem dla samego siebie. Hope sprawiała, że stawał się bezwolnym narzędziem w jej rękach. Przez nią stracił miłość córki. Ukrył twarz w dłoniach. Kochał Glorię z całego serca. Pragnął, żeby ich wzajemne stosunki układały się jak niegdyś. Tak bardzo chciał, żeby znowu patrzyła na niego z podziwem. Ale i to minęło, jak wszystko inne. Teraz zaledwie tolerowała jego obecność. Zdawała się go nie zauważać, a jeśli już zwracała się do niego, widział w jej oczach gniew i wyrzut. Albo politowanie.

Alexandra sprawiała wrażenie zupełnie spokojnej, ale gdy ujrzał wyraz jej oczu, doszedł do wniosku, że nie powinien zmuszać jej do przyjścia na bal. - Lordzie Belton! - powiedziała Rose i dygnęła. - Panno Delacroix, wygląda pani dzisiaj uroczo. - Dziękuję, milordzie. Robert zerknął na przyjaciela. Sprawdź Następne minuty były koszmarem. Matka z pasją szorowała każdy centymetr kwadratowy drżącego skulonego ciała, szepcząc przy tym modlitwy, to znowu miotając gniewne słowa. Gloria rozpoznawała fragmenty z Biblii przeplatane zwrotami, których nigdy wcześniej nie słyszała w swoim krótkim życiu. Matka wspominała o złym nasieniu, o Cieniu i Światłości. Opowiadała o tym, jak Gloria przyszła na świat, o Bestii i o misji do wypełnienia. Glorię piekła skóra, w kilku miejscach pokazała się krew. Było jej na przemian gorąco, to znowu drżała z zimna. Poddawała się zabiegom matki w otępieniu, była tak odrętwiała, że chwilami nie odczuwała już nawet bólu. Płacz przeszedł w pochlipywanie, potem w ciche westchnienia rozpaczy. Kiedy wydawało się jej, że dłużej nie usiedzi w wannie, Hope wyciągnęła ją z kąpieli, osuszyła pobieżnie, zaprowadziła do kąta w sypialni i kazała klęknąć. - Musisz zrozumieć, że czynisz zło - powiedziała, zaciskając palce na ramieniu córki. - Musisz obnażyć zło i nie iść za jego głosem. Gloria podniosła głowę, spojrzała w zaciętą twarz matki. - Mamo, boję się... - Nie bój się. Szatan cię nie dostanie. Rozumiesz? Nie oddam mu ciebie. Co rzekłszy, wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz. ROZDZIAŁ JEDENASTY Gloria nie miała pojęcia, jak długo klęczała w kącie. Była obolała i zrozpaczona, zdjęta strachem, że jeśli się ruszy, zaraz pojawi się matka i znowu wpadnie w złość. Skóra na całym ciele piekła ją tak, jakby ktoś żywcem ją przypalał. Deski podłogi uwierały w kolana. Bolały plecy, a serce tłukło się niespokojnie. I to właśnie ono cierpiało najbardziej. W końcu przyszedł ojciec i zwolnił ją z kary. Bez słowa wziął w ramiona i zaniósł do łóżka. Przysiadł obok, szeptał ciche, serdeczne słowa pocieszenia.