ciała, ale ktoś musiał to zrobić.

Julianna wyprostowała się na ławce, czując, jak serce skacze jej do gardła. Zobaczyła w oknie ciemną sylwetkę, a potem zapaliło się drugie światło. To Kate, pomyślała. Wstrzymała oddech, nie mogąc uwierzyć, że znajduje się zaledwie kilkaset metrów od niej. Julianna obserwowała, jak Kate przechodzi z pomieszczenia do pomieszczenia, zapalając światła. Julianna wyobraziła sobie, jak dotyka różnych przedmiotów albo sprawdza, czy ktoś się nie nagrał na sekretarce. Pewnie zastanawia się, kiedy wróci Richard. Tak jak ona. Tyle że nie czeka na niego tak niecierpliwie jak Julianna. Obie kochają tego samego mężczyznę. Ta prosta prawda stanowiła prawdziwy szok dla jej świadomości. Właśnie to je łączyło: miłość do tego samego człowieka. Oraz nienarodzone dziecko. Łączące ich siły były potężne i wieczne. Czuła emanującą z tego związku moc. W pewnym sensie były tą samą osobą. Zauważyła, że Kate otworzyła drzwi górnej galerii i stanęła przy balustradzie. Julianna zmrużyła oczy, ale mogła dostrzec tylko jej sylwetkę. Kate wydawała się wyższa i szczuplejsza niż na fotografiach. Julianna http://www.dentysta-krakow.net.pl Jednak nawet teraz, kiedy leżał tuż obok niej, czuł, że coraz bardziej zbliża się do Julianny. Wiedział, że tak nie powinno się dziać. Codziennie rano jadąc do pracy, wspominał noc spędzoną z Kate. Ale gdy tylko zobaczył Juliannę, przestawał myśleć o rodzinie i zobowiązaniach. Przy niej czuł się młodym, pełnowartościowym mężczyzną. Budziły się w nim potężne żądze i uczucia, o których już dawno zapomniał. Julianna stała się jego obsesją. Myślał o tym, jak wspaniale byłoby się z nią kochać. Jak czułby się, mając ją pod sobą... Jak pachniałaby... Jak krzyczałaby podczas orgazmu... Te dwa tygodnie były dla niego prawdziwym piekłem. Musiał wybierać między dobrem i złem. Między miłością a pożądaniem.

czuła się tak wściekła i poniżona. Przełamała się i spojrzała na Richarda, lecz wydało się jej, że patrzy na kogoś zupełnie obcego. – Co się z tobą stało? – spytała łamiącym się głosem. – Jak możesz tak mówić? Przecież jest nasza. Prawdziwi rodzice to tacy, którzy potrafią kochać dziecko, a nie tylko je spłodzić. – Mówiła z trudem, walcząc Sprawdź - Masz więcej niż jedną? - zdziwiła się Malinda. - Siedem. A właściwie osiem - poprawił się. - Jasne, oczywiście. - Naprawdę mam osiem matek. - Jack wetknął ścierkę do szklanki. - Pani Carothers, pani Givens, pani Lightfoot, pani Kern, pani Brown, pani Bowman, pani Smith i pani Pringle - zakończył wręczając jej wytartą szklankę. - Brakuje chyba pani Brannan - zauważyła Malinda. - Zgadza się, ale ona się nie kwalifikuje. Zakłopotana tą pełną zagadek rozmową Malinda odstawiła szklankę na suszarkę i złożyła ręce na piersiach.