- Wczoraj wieczorem miałem goscia - odparł. - Cherise. Chciałaby sie z toba zobaczyc. - Czemu po prostu nie wpadnie tu któregos dnia? - spytała Marla, starajac sie nie myslec o d¿insach, opinajacych nisko jego waskie biodra, o jego szerokich ramionach, rozpierajacych stara kurtke i o tym, jaki wydał jej sie pociagajacy - i niebezpieczny. - Alex sie nie zgadza. - Alex chyba nie przepada za nia ani za jej bratem - zauwa¿yła Marla, z trudem odrywajac wzrok od Nicka. Przypomniała sobie, co Alex i Eugenia mówili o kuzynach - krwiopijcy, chciwe pijawki. Czy nie tak ich nazywali? - Alex warczy, bo próbuja mu odebrac jego kosc. Całkiem spora. W ka¿dym razie Cherise prosiła, ¿ebym przekazał ci jej prosbe. – Nick zało¿ył rece na piersi. Skóra jego kurtki zaskrzypiała cicho, kiedy napiał ramiona. Krople deszczu spływały mu z włosów po szyi za kołnierz. Marla poda¿yła wzrokiem za jedna z nich. Nagle zaschło jej w ustach. - Pomyslałem sobie, ¿e masz prawo wiedziec - dodał. 169 http://www.dentysta-krakow.edu.pl pomyśli, gdy pozna okropną prawdę? Ból przeszłości, poczucie, że ją wykorzystano, i wstyd sprawiły, że znowu stanęły jej łzy w oczach. - Ale próbuję się nie bać. 117 Przysunął się, popatrzył jej prosto w oczy i ujął w dłonie jej twarz. - Wiem, co się stało - powiedział cicho. Och, Nevada, nie. Nie wiesz tego. Nie mógłbyś. Wzruszenie dławiło jej gardło. Wybuchnęła śmiechem, w którym nie było ani trochę radości i który odbijał się pustym echem od ścian. - Nie. Nie sądzę, żebyś to wiedział. Popatrzyli sobie w oczy i Shelby natychmiast zrozumiała, że on zna jej największą tajemnicę. - McCallum zgwałcił cię, Shelby. I to dlatego wyjechałaś. O Boże. Czuła bolesny ucisk w sercu. Bała się, że znowu zacznie płakać. - Nie rozumiem tylko jednego - szepnął łagodnie Nevada, zmuszając Shelby, żeby na niego spojrzała. - Byłaś w
- Nie. Nikt nie umie - droczyła się z nią Shelby. - W Seattle wszyscy są chudzi jak szczapy. Tylko piją kawę, kulą się przed deszczem i wspinają na góry. Coś w tym rodzaju. Lydia zachichotała. - Z tym sobie poradzimy. - Później. Teraz chcę się zobaczyć z sędzią - odparła Shelby. Nie zamierzała zmieniać planów pod wpływem życzliwości gospodyni albo jakiegoś niedorzecznego uczucia nostalgii. Miała misję do spełnienia. - Czy jest w domu? Sprawdź wychowuje moje dziecko... Powinnam była je urodzic i zatrzymac... ale... ja nie... - Kolejne dwie łzy spłyneły jej na policzki. Nick z trudem zachowywał spokój. - Hej, wcale nie musisz odpowiadac na te pieprzone pytania, Jules -wtracił sie Robert. Wstał z krzesła i stanawszy za nia, poło¿ył wielka dłon na jej ramieniu. - Lepiej stad spadajcie, zrozumiano? Tylko ja denerwujecie. - Nie... w porzadku. Oni maja racje. Powinnam porozmawiac z policja- wyszeptała Julie. - Mowy nie ma. Jules, pamietaj, ¿e mamy nasza mała umowe. Nie chcemy wszystkiego spieprzyc. - Ale ja nie chce isc do wiezienia.