- Roberto przyjedzie po swojego syna. - Mówiła z naciskiem. - Zamknie sklep i przyjedzie do szpitala.

nikogo innego. A ty... wiedz, że zawsze byłaś najdroższa mojemu sercu, nawet kiedy tak bardzo buntowałaś się przeciwko mnie. Shelby poczuła, że wzruszenie ściska jej gardło, ale przypomniała sobie o kłamstwach, które latami nękały ten dom, o tajemnicach i plotkach, które przekazywali sobie szeptem ludzie w miasteczku. Nachyliła się nad biurkiem i położyła rękę na jego sękatych kłykciach. - Przyjechałam tutaj, żeby znaleźć moją córkę. To wszystko. Miałam nadzieję, że mi pomożesz. - Wstała, wyszła na korytarz i westchnęła głęboko i ciężko. Dopiero kiedy minęła lustro nad lakierowanym stolikiem we frontowym holu, uświadomiła sobie, że w jej zaczerwienionych oczach wezbrały łzy. - Do diabła z tym. - Otarła je i po cichu przysięgła sobie, że nie pozwoli ojcu manipulować sobą. Nie może na to pozwolić. Zbyt wiele ma do zrobienia. Weszła po schodkach do swojego pokoju. Chciała zadzwonić do swojego biura w Seattle, żeby sprawdzić, co się dzieje z jej klientami, a potem dowiedzieć się czegoś o prywatnym detektywie Nevady z Internetu. Ale kiedy mijała rodzinny portret w górnym holu, obraz zamówiony zaledwie kilka miesięcy przed śmiercią matki, zupełnie się załamała. Miała wtedy raptem cztery lata i prawie nie pamiętała kobiety, której zawdzięczała swoje narodziny. Nie, większość jej wspomnień wiązała się z innym okresem. Obrazy, które tak bardzo pragnęła wymazać z pamięci, osaczały ją teraz z całą bolesną jaskrawością. Nie mogąc już nad nimi zapanować, weszła do swojej sypialni i objęła jeden ze słupków łóżka, tego samego czterokolumnowego łóżka, na którym płakała miesiącami po śmierci Jasmine, tego samego, na którym marzyła o kochaniu się z mieszańcem buntownikiem, który zawładnął jej sercem i duszą: łóżka, na którym leżała sama i, obejmując się ramionami, wypłakiwała ciche łzy frustracji, bólu i strachu, kiedy miała siedemnaście lat i była w http://www.dentalweb.pl - ...¿ałuje, ¿e nie wiedziałam - mówiła, nieswiadoma faktu, ¿e synowa weszła do pokoju. - W dzisiejszych czasach trudno wszystko kontrolowac. Miedzy innymi dlatego chciałam, ¿ebys tu przyjechał, Nick. Sadziłam... nie, miałam nadzieje, ¿e dzieki tobie sytuacja wróci do normy. Swego czasu dobrze ci szło z firmami, ceniono cie jako konsultanta czy mediatora - zdaje sie, ¿e tak to sie teraz nazywa. Za moich czasów mówiło sie o audytorach. - Audytor zajmuje sie nieco innymi rzeczami. - Niewa¿ne... Tak czy inaczej, kiedy Alex powiedział mi, ¿e Cahill Limited ma kłopoty, pomyslałam o tobie i o tym, co zrobiłes dla tylu innych przedsiebiorstw. - Pokreciła głowa, jakby chciała rozruszac zesztywniały kark, po czym znowu

Powietrze nagle zrobiło sie naładowane elektrycznoscia i geste od przemilczanych oskar¿en i pretensji. Alex pochylił sie do przodu, jego fotel zaskrzypiał cicho. - Wiedziałem, ¿e Marla mo¿e stracic pamiec. Doktor Robertson uprzedził mnie o tym. Wiedziałem tak¿e, ¿e twój widok mo¿e sprawic, ¿e ja odzyska. Poza tym, biorac pod Sprawdź koncu przypomniałam sobie wypadek, pamietam, jak prowadziłam samochód, jak sie smiałam i rozmawiałam... potem wyjechałam zza zakretu i zobaczyłam cie¿arówke jadaca z przeciwnej strony, ale nie tylko. Na drodze było jeszcze cos. Ktos. Jakis me¿czyzna, tak mi sie wydaje. I nagle ten człowiek zaczał swiecic, jasno jak słonce. - Przebiegł ja dreszcz. - Cie¿arówka skreciła, a ja uderzyłam w barierke, a potem... a potem... - Zamkneła oczy, przera¿ona wspomnieniem tamtej chwili. - Jezu, Marla, nie musisz byc taka cholernie silna. To naturalne, ¿e reagujesz w ten sposób. - Znowu przyciagnał ja do siebie. Czuła jego oddech na swoich włosach. - Nie moge... to straszne...