Liz przysłuchiwała się tej wymianie zdań w milczeniu. Czuła się jak piąte kolo u wozu. Wyłączona z gry. Odchrząknęła i wstała.

jej możliwości. Dlatego wolała zachowywać między nimi niezbędny dystans. W końcu jaki mężczyzna, mając do wyboru taką szarą myszkę jak ona i piękną Camryn Moffat, wybrałby ją? Żaden. W czwartki Willow miała wolne. W piątek rano zjadła z rodziną Galbraithów śniadanie. Scott zdawał się jej nie zauważać. Gdy skończyli posiłek, pozwoliła dzieciom wstać od stołu. Zamierzała im towarzyszyć, ale ku jej zdziwieniu pan domu wystawił głowę zza porannej gazety. - Proszę chwileczkę zaczekać, panno Tyler. Lizzie, proszę, zabierz Amy i Mikeya na górę. Panna Tyler wkrótce do was dołączy. Willow ponownie usiadła, podczas gdy dzieci posłusznie udały się na górę. R S - Jak minął pani wczorajszy dzień? - chciał wiedzieć jej pracodawca. - Co pani robiła? - Nic ciekawego. Mama przygotowała na kolację pizzę, a później spotkałam się z przyjacielem, który również ma syna w wieku Jamiego. Poszliśmy z chłopcami do parku. Następnie http://www.cyklinowanie.edu.pl/media/ mogła żyć bez wyrzutów sumienia! Dziękuję ci, że znalazłeś ten list. Zawsze czułam się winna śmierci Chada. - Nie tylko ty, Willow - Scott pogłaskał ją po głowie. - I ja miałem poczucie, że gdybym częściej przyjeżdżał do domu, sprawy potoczyłyby się inaczej. Ale nie możemy zmienić przeszłości. Musimy o tym zapomnieć. Jeszcze tylko jedna rzecz, Willow... - Tak? - Musisz wiedzieć, że dla matki Chada fakt, że ma wnuka, miałby ogromne znaczenie. Wprawdzie Chad nazwał ją snobką, ale czy naprawdę myślisz, że nie pokochałaby Jamiego? - Wprost przeciwnie. Bałam się, że gdy twoja rodzina dowie się o dziecku, będziecie chcieli mi je zabrać... Żyłam

- Dziewczynki mają już odpowiednie sukienki na piątek? - Tak, ale nie pytaj o nie, bo chcą zrobić ci niespodziankę. - Dobrze, będzie niespodzianka. Dziękuję, Camryn, to było bardzo miłe z twojej strony. - To są właśnie plusy posiadania własnego butiku - za- R S Sprawdź dziecka. Siedziała w kuchni przeglądając ubranka i dotrzymując tym samym towarzystwa starszej kobiecie. - Tak, tymczasowo. Jestem asystentką zarządzania Marka. Potrzebował kogoś do dziecka, a ja się zgodziłam. Kobieta skinęła głową, obtaczając kurczaka mąką. - To dobrze. Ktoś powinien pomóc temu chłopcu. Alli uniosła brwi, pamiętając, co Mark jej powiedział. - Pani nie mogłaby - rzekła. - Nie. - Kobieta potrząsnęła głową. - Mam waŜniejsze powody niŜ te, jakie podałam Markowi. Kiedy przyniósł to dziecko do domu, widziałam, Ŝe był cały spięty. Powiedziałam, Ŝe mu pomogę, zaufał mi i w jednej chwili przestał się małą interesować, nie zauwaŜał jej. Ale ja wiedziałam, co jest grane. - A co było grane?