resztę ubrania i zanim zdążyła odetchnąć, już leżała przy nim naga, czując chłodny powiew wiatru, który

Robertsona i pielegniarek. -Eugenia jakby skuliła sie troche i spojrzała w okno. - Sadze, ¿e wkrótce znowu sie obudzi. - A niech to cholera. 51 Eugenia uniosła jedna, starannie wyregulowana brew. - Przeklinanie nic tu nie pomo¿e. - Oczywiscie, ¿e pomo¿e - mruknał, kiedy Carmen, która najprawdopodobniej czekała za rogiem, wróciła do pokoju. - Nie chciałam przeszkadzac pani wczesniej, w porze odpoczynku -zwróciła sie do Eugenii, biorac słuchawke ze stolika i wkładajac ja do kieszeni. - Odebrałam kilka wiadomosci. Zostawiłam informacje na biurku w gabinecie pana Cahilla. - Pamietasz, kto to był? - Pani Lindquist, po raz drugi, i pani Favier. - Cherise - rzekła Eugenia lodowato. - Oczywiscie. Ktos jeszcze? - Tak, ktos z gazety i jakas prawniczka, która oznajmiła, ¿e reprezentuje rodzine pani Delacroix. - Cudownie. - Eugenia sciagneła usta. - Tylko tego nam http://www.citroen-wdroge.net.pl/media/ ukrytych głośników sączyła się łagodna hiszpańska muzyka. Lydia nie zdawała sobie sprawy, że Shelby słucha. Rozwinęła kabel telefonu tak bardzo, że mogła patrzeć przez okno na strzygącego trawę ogrodnika. Mówiła szybko, prawie niezrozumiałą hiszpańszczyzną. Jej zachowanie i ton głosu wskazywały na to, że jest wściekła. Shelby nie zrozumiała całej rozmowy. Dotarło do niej tylko, że Lydia czuje się uwięziona. Nie chciała dalej podsłuchiwać, więc głośno chrząknęła, przeszła przez pokój i wzięła winogrono z koszyczka z owocami. Lydia odwróciła się gwałtownie. Było po niej widać, że jest zdenerwowana i że stara się nie rozpłakać. Miała czerwoną twarz i błyszczące oczy, a wokół jej zazwyczaj wygiętych w uśmiechu ust utworzyły się małe, jasne bruzdy. - Nińa - powiedziała, spłoszona. - Dios, przestraszyłaś mnie. Och, przepraszam. - Przez chwilę słuchała głosu swojego rozmówcy, rzuciła zdawkowe Esta noche i szybko odwiesiła słuchawkę, jakby zakłopotana, że przyłapano ją na prywatnej rozmowie w godzinach pracy. Głośno zastukała w szybę, aż ogrodnik podniósł głowę, a wtedy pogroziła mu palcem. - Ten człowiek nie ma pojęcia, co robi. Chwileczkę.

Nick czuł sie fatalnie. - Có¿, robimy, co w naszej mocy, prawda? Ale... - Zawahała sie, okrecajac koniec paska wokół palca. - Wydaje mi sie, ¿e dzieja sie tu rzeczy, których... których nie rozumiem. Alexander jest taki... nieobecny, a Marla... och, problemy z ta dziewczyna... - Eugenia zagryzła wargi, jakby sie nad czyms Sprawdź nie mogłaby być moja? - Jej w to nie mieszaj. - Shelby jeszcze nigdy nie doświadczała tak wielkiego strachu jak w tym momencie. Vianca poszarzała na twarzy i szybko się przeżegnała, jak gdyby w końcu pojęła, o czym oni mówią. Tymczasem Aloise znowu poruszyła się na kanapie i zaczęła wyrzucać gniewne słowa po hiszpańsku. - No, śmiało, Shelby. Na co czekasz? Wciąż trzymasz się Nevady? Hm, pozwól, że coś ci uświadomię, Shelby dziewczę: on nie wróci. - Odejdź! - nakazała mu Vianca. Obraz na ekranie telewizji dziwacznie migotał. O dach bębniły krople deszczu. Aloise bełkotliwie wypowiadała imię swojego zmarłego męża. - Nic z tego, on zapłaci za to, że wpakował kulkę w głowę starego Ramóna. - On tego nie zrobił! - Ktoś musiał to zrobić, do diabła, bo inaczej Aloise nie byłaby teraz wdową, a ojciec Vianki nadal by ją bił i przezywał cipą, którą zresztą jest!