- Sprawdzenie karty kredytowej niczego nie dało. Oczywiście, w promieniu trzech godzin lotu jest jeszcze pół tuzina lotnisk. Mógł wylecieć z każdego z nich, płacąc gotówką i/lub używając fałszywego nazwiska. - Glenda uśmiechnęła się. - Witaj i ciesz się wygodami Wschodniego Korytarza! 234 - Nawet jeśli się zdekoncentruje, siedemdziesiąt dwie godziny to wystarczająco dużo, żeby narozrabiać. - Skrzywił się, po czym wziął się w garść i powiedział bardziej rzeczowo: - Co z zasobami finansowymi? - Albert jest dumnym posiadaczem dziewięciuset dolarów na swoim koncie w banku. Jeśli więc miał nawet czas, żeby podróżować po kraju, nie był w stanie wyrobić się finansowo. Ale z drugiej strony mógł podróżować, płacąc gotówką, ktoś inny mógł go finansować. Nie dowiemy się tego, nie mając dostępu do konta tej drugiej osoby. - Inteligentny, ale leniwy. Biedny, ale być może finansowany przez jednego z tak zwanych skrzywdzonych dewiantów. Cudownie! - Przynajmniej - powiedziała Glenda - wiemy, że Albert miał swój udział w namierzeniu ciebie jako podejrzanego. We wtorek wieczorem zadzwonił do Everetta i przekonał go, że to ty zabiłeś swoją byłą żonę. Potem w niedzielny poranek odwiedził mnie, żeby wyrazić swoje wątpliwości co do miejsca przestępstwa w Filadelfii. http://www.citroen-wdroge.net.pl Z gardła Sandy wydarł się szloch. W spojrzeniu Rainie dostrzegła wszystkie prawdy, którym mozolnie próbowała zaprzeczyć, a teraz stanęła wobec nich bezbronna. Danny był samotnikiem. Ulegał atakom złości. Nie dogadywał się z Shepem i kolegami w szkole. I, dobry Boże, świetnie znał się na broni. Nauczył się wszystkiego od ojca. Świat zaczął wirować. Sandy chwyciła krzesło i trzymała się go mocno. – Pani O’Grady? – zaniepokoił się Quincy. – Dajcie mi chwilę. Wbiła wzrok w podłogę, usiłując skoncentrować się na poszczególnych klepkach. Mijały minuty. Sandy nie wiedziała ile. Czas zwolnił. Przenikliwe zimno wkradło się w jej ciało, przyprawiając o dreszcze. – Nie wiem, co robić – wyszeptała wreszcie. – Nie... nie wiem już, w co mam wierzyć. Quincy odezwał się pierwszy. – Przypuszczam, że wasz adwokat postarał się, żeby Danny’ego zbadał psycholog
uwolnić się od poczucia winy. Nie karząc dzieci lub osłaniając je przed konsekwencjami ich własnych czynów, popełniamy błąd. Poczucie winy rodzi nienawiść do świata, do samego siebie, żądzę niszczenia. To ciemny punkt, o którym nie potrafisz zapomnieć, a on rośnie i rośnie... Przerwała. Oddychała ciężko ze wzrokiem wbitym w niebieską kwiecistą narzutę na łóżku i dłońmi zaciśniętymi w pięści. Sprawdź śmierć nie wydawała się lepsza niż życie, więc starali się żyć. - Uznał, że powinnam wam coś powiedzieć - rzuciła oschle Kimberly. - Przez chwilę patrzyła na ojca, a potem znowu wbiła wzrok w kubek z kawą. - Parę miesięcy temu zaczęły mnie dręczyć napady niepokoju. Często wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje. Dostawałam gęsiej skórki, z trudem oddychałam, włosy stawały mi dęba. Quincy zdecydowanym ruchem odstawił swój kubek, rozchlapując kawę po stole. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Wtedy myślałam, że to ma jakiś związek ze stresem. Bardzo przeżyłam śmierć Mandy, na dodatek asystentura... Nieważne. Najważniejsze, że mówię o tym teraz i że to nie działo się tylko w mojej głowie. Możliwe też, że nie miało związku ze stresem...