wiedziałam, że istnieje. Sama go napisała, dużo wcześniej. Nasza Jennifer nie była zbyt stabilna psychicznie. A Bentz... I tak nie miał jej dosyć. Nawet rozwód go nie wyleczył. Ciągle do niej wracał. Niektórzy nigdy się niczego nie nauczą. – Zachichotała. – Ale on tak. Dzisiaj dostanie nauczkę. O1ivia czuła, jak strach ścian jej krew w żyłach. Z trudem formowała słowa: – Co on ci takiego zrobił? – Nie wiesz? Naprawdę? – Umilkła na chwilę pogrążona w myślach. – Zostawił mnie. I to nie raz, tylko dwa, za każdym razem dla tej suki, która ciągle łamała mu serce. – Spojrzała na ścianę, skupiła się na niewidocznym punkcie, widzialnym tylko dla niej. – Kochałam go. Przyjęłam go z powrotem, ufałam mu, wierzyłam w niego... – Urwała. Miała łzy w oczach. – A on mnie zostawił. Samą. A po śmierci Jennifer szukał ucieczki w butelce. Czy pozwolił, żebym się nim zajęła? Nie! – Pociągnęła nosem, wyprostowała się. – Ten tchórz wyjechał z Los Angeles, trafił do Nowego Orleanu, poznał ciebie. – Kręciła głową. – Nigdy nie ogląda się za siebie. A ty, żona, która powinna znać wszystkie jego tajemnice, nie wiesz nawet, kim jestem? Fakt. O1ivia nie mogła jej skojarzyć. W głosie wzgardzonej kochanki brzmiał smutek. – Może tak będzie lepiej. Nie musisz wiedzieć. Ale Bentz... On zrozumie. Zrozumie i będzie musiał żyć z tym do końca swoich dni. O1ivia patrzyła w obiektyw i poczuła fale mdłości. Boże, zaraz zwymiotuje. Ciąża? Czy http://www.chili-pizza.com.pl Żadne z nich nie mogło podszywać się pod Jennifer. Także w sklepie spożywczym nie było klientów. Bentz kupił butelkę pepsi i rozejrzał się po pomieszczeniu. Dwóch nastolatków z długimi włosami, w spodniach z krokiem na wysokości kolan, buszowało w dziale ze słodyczami i zerkało co chwila na ładną kasjerkę. Zabiegana młoda matka z dzieckiem na ręku, marszcząc czoło, oglądała pieluszki jednorazowe i krzywiła się na widok ceny. Tylko zwyczajni klienci. Ani śladu Jennifer. Oczywiście. Na zewnątrz miniaturowego centrum handlowego dwaj młodzi mężczyźni palili koło kontenera na śmieci. Nic ciekawego. Bentz sączył colę i zastanawiał się, po co w ogóle tu przyjechał. Czego się dowiedział, jeśli w ogóle czegokolwiek?
– O co chodzi? – Chcielibyśmy zadać pani kilka pytań. – Na jaki temat? – W tej chwili gniew zniknął, przerodził się w strach. – O Boże. Fernando? Chodzi o mojego brata? Nie mówicie, że coś mu się stało. Albo że ma jakieś kłopoty. – Przeżegnała się odruchowo. – Nie, nie, to nic takiego – uspokoił ją Hayes. – Chodzi nam o pani samochód, chewoleta Sprawdź zastrzeżony. – Świetnie. Ani nazwiska, ani numeru telefonu, ani numeru kierunkowego. Nie dowie się, kto do niej dzwonił. To tylko głupi kawał, zadzwonił ktoś, kto wiedział, że Bentz pojechał do Kalifornii, żeby się dowiedzieć, co się stało z Jennifer. Tylko że mało kto o tym wiedział. W każdym razie nie tutaj, w Nowym Orleanie. Ona, Montoya... A więc dzwoniono z innego miejsca; postawiłaby wszystkie oszczędności na to, że z południowej Kalifornii. Bentz narobił zamieszania. Właśnie o to mu chodziło. Odkładając słuchawkę, rozważała, czy nie zadzwonić do męża i nie powiedzieć mu, co się stało, ale postanowiła tego nie robić. Na razie. Zamiast tego odrzuciła kołdrę i poszła do kuchni. Wypiła szklankę wody. Wyjrzała przez