że miała myśli samobójcze, zażyła więc śmiertelną dawkę tabletek nasennych, popiła je alkoholem, a potem... a

wydobywały się okropne dźwięki, ni to krzyk, ni to szloch. - Nie, nie, nie! - Spodoba ci się - mruknął, ledwo poruszając wargami. - Wszystkie zawzięte dziwki to lubią. Próbowała odepchnąć go kolanem, ale on miał refleks. Przesunął się. Rozłożył jej nogi i przytrzymywał, a potem odepchnął jej rękę. - No, dziecinko. Wyluzuj się. Zaraz się zabawimy w wozie twojego tatusia. - Zalatywało od niego whisky. Szczecina na jego podbródku boleśnie ocierała jej twarz. Miał szorstkie ręce i ciężko sapał. - Wiesz, ślicznotko, czekałem na to całe życie. Przez następny tydzień Shelby chodziła jak we mgle, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Wciąż przypominała sobie ohydne, potworne wydarzenia tamtej nocy. Brała prysznic i kąpiele, próbowała zmyć z siebie brud, ale on wciąż czaił się tuż pod jej skórą i penetrował najmroczniejsze zakątki jej umysłu. Była apatyczna, niezdolna do życia. Ukrywała swój sekret, nie wyjawiła go nikomu. Unikała wypraw do miasta, nie chodziła do szkoły z powodu „migren”, a w nocy, kiedy była sama, kuliła się na łóżku i kiwała niespokojnie, przygryzając język, żeby łzy, które wypłakiwała w poduszkę, spadały bezgłośnie. Lydia była zatroskana i próbowała zachęcić ją do jedzenia, mimo że Shelby nie mogła nic przełknąć. Ojciec potraktował zmianę w jej zachowaniu jako kolejny etap dojrzewania. - Och, małej Shelby nic nie będzie - usłyszała, jak ojciec mówi to zmartwionej gosposi. - To typowe wariactwa pod koniec roku. Wiesz, martwi się o to, czy ukończy liceum. Wszystkie dziewczyny w jej wieku przejmują się takimi rzeczami. - Ale... - No, nie martw się, Lydio. Nic jej nie będzie. Chyba nie zamierzasz jej matkować, co? Jesteś moją gosposią i http://www.chatkapuchatka.edu.pl/media/ - Nie ma nic gorszego od domysłów, spekulacji i strachu. Najgorsza prawda jest lepsza od niewiedzy. - Chwyciła go za łokiec, zaciskajac kurczowo palce na skórze jego kurtki. - Powiedz mi prawde, Nick. Jaka by nie była. - Wszystko, tak? - spytał i Marla zauwa¿yła w jego twarzy jakas zmiane. Zaciety upór ustapił miejsca czemus du¿o bardziej niebezpiecznemu. Powietrze wokół nich stało sie geste i cie¿kie, naładowane elektrycznoscia. Nick opuscił wzrok i spojrzał na jej usta i ni¿ej, na zagłebienie u nasady jej szyi, gdzie czuła przyspieszony, dziki rytm swojego serca. - Tak, wszystko. Chce wszystkiego. - Chryste, Marla. Jak zawsze. - Domyslałam sie, ¿e to powiesz.

znalezc... -Urwał i stracił przytomnosc. - Karetka ju¿ jedzie - powiedziała Janet, pochylajac sie nad nim i ujmujac jego reke, która zsuneła sie z koszuli Paterno. Zmierzyła puls. - Oby tu była jak najszybciej. - Paterno nie wierzył, ¿e Nick prze¿yje. Jeszcze jedna ofiara. Sprawdź jakby to było całowac go, dotykac w zakazane miejsca, le¿ec przy nim nago... o Bo¿e, nie wolno jej przecie¿ myslec o takich rzeczach. Mijały kolejne minuty, jakis samochód powoli przejechał obok nich i zniknał z drugiej strony waskiej uliczki. Z cienia nagle wyskoczył kot, wyladował miekko na dachu samochodu, odbił sie od niego i zniknał w ciemnosci. - Dobrze - powiedział Nick z ustami w jej włosach. - Uspokój sie. Ju¿ dobrze. A teraz pomysl. - Odsunał sie od niej troche, jakby nagle zdał sobie sprawe z tego, co robi. - Spróbuj przypomniec sobie jak najwiecej, ale nie rób niczego na siłe. Spokojnie. Marla kiwneła głowa. Teraz, kiedy ja puscił i usiadł głebiej na swoim miejscu, poczuła sie nagle strasznie osamotniona.