Amhurst po¿yje jeszcze trzy miesiace.

ustach trudno jej mówic. Naprawde, to dla jej dobra. Marla chciała zaprotestowac... ta kobieta mówiła o niej. Dziecko przestało płakac i Marla przekreciła sie na brzuch. Była taka zmeczona, tak strasznie zmeczona. Kiedy sie obudzi, załatwi swoje sprawy, ludzie wokół niej znowu beda mieli twarze... kiedy ju¿ wstanie... - Wiec z Twardzielem wszystko w porzadku? - spytał Nick, siadajac na brzegu hotelowego łó¿ka i zrzucajac buty. Przyciskajac słuchawke ramieniem do podbródka, rzucił sie na łó¿ko i spojrzał na sufit. 147 - Tak jak ci mówiłem - odparł Ole. - Grzeczny jest, tyle ¿e wyłazi na droge patrzec, czy nie wracasz. - Myslałem, ¿e wróce wczesniej - tłumaczył Nick - ale to mo¿e jeszcze troche potrwac. - Na to wyglada. Nick zmarszczył brwi na mysl o tym, jak głeboko utknał w tej całej historii. Ale własciwie przecie¿ wiedział, ¿e tak bedzie. Jak zawsze, kiedy w gre wchodziła ta kobieta. Dziwnie było widziec ja w szpitalu, cała opuchnieta i posiniaczona, http://www.bytoviahpu.pl/media/ dotykał, całował i muskał. Oddychał nierówno, spazmatycznie, co jakis czas spogladajac jej w oczy zamglonym wzrokiem. Marle objeła fala goraca. Przymkneła oczy i poddała sie tej magii. - Moja dziewczynka - powiedział Nick, kiedy drgneła konwulsyjnie. Pragneła go dotykac, tulic, mówic, ¿e go kocha, ale stała przycisnieta do wyło¿onej kafelkami sciany, z szeroko rozrzuconymi ramionami i palcami rozprostowanymi i sztywnymi, jakby szukały czegos, czegokolwiek, na czym mogłyby sie zacisnac. Nick przysunał sie jeszcze bli¿ej, zarzucił sobie jej noge na ramie i wsunał dłon głebiej. Marla przycisneła łydke do jego pleców. Dobry Bo¿e. Słodka, słodka tortura. Ból graniczacy z rozkosza. Cały wszechswiat skupił sie

Wszedł do łazienki, siegnał pod umywalke i wyjał stamtad swoja kosmetyczke. Wsadził do srodka maszynke do golenia i dezodorant w sztyfcie. Stojac w drzwiach łazienki, wrzucił kosmetyczke do otwartego worka. Pies le¿ał na plecionym dywaniku przy łó¿ku z łbem na przednich łapach, obserwujac ka¿dy ruch swojego pana. Sprawdź dywanie mokrych lisci. Stare wojskowe buty trzymały sie mocno podło¿a, a maskujacy uniform wtapiał sie w mrok nocy. Gałezie biły go po twarzy. Powietrze było wilgotne i geste, czuł zapach mokrej ziemi i czegos jeszcze: własnego strachu. Strachu, ¿e jednak mu sie nie uda. ¯e ona prze¿yje. ¯e w koncu to ona bedzie sie z niego smiała. Nie, nigdy. Nigdy, do cholery. Gdzies w pobli¿u rozległo sie pohukiwanie sowy. Na moment zagłuszyło bicie jego serca. Po chwili usłyszał samochód jadacy na niskim biegu i szum wielkiego silnika... na pewno nie mercedesa. Samochód zbli¿ał sie z drugiej strony. Zaschło mu w gardle. Spokojnie, pomyslał, wybiegajac z lasu na wyznaczony