Dobry Boże, on chyba nie słyszy, jak łomocze mi serce? Chciała zaprzeczyć, powiedzieć mu, że się myli, ale

mnie zaćmiło. Za wszelką cenę pragnęłam dostać go w swoje ręce. - O rany... - przełknęła ślinę Olivia. - No i co? Strzelali do ciebie? - Nie. Nie dowiedzieli się, że tam jestem. Zaskoczył mnie i uziemił zupełnie inny facet. - O rany... - powtórzyła Olivia. - Zrobił ci coś? Byłaś już u lekarza? - Nie i nie. - Hm, nie łapię - powiedziała Joann. - Skoro ten gość cię nakrył, to czemu nie powiedział pozostałym? - Nie byli razem. On też ich obserwował. - Cóż, to zmienia postać rzeczy - mruknął ktoś cicho. - Wiesz, kto to mógł być? - spytała Debra. - Nie mam pojęcia. Nawet mu się porządnie nie przyjrzałam. Ale kimkolwiek był, uratował nam obojgu życie, powstrzymując mnie przed zrobieniem czegoś głupiego. A skoro już o głupich rzeczach mowa, to nie koniec. Potem weszłam do kantyny i powiedziałam, że daję dziesięć tysięcy dolarów za pomoc w odnalezieniu Diaza. Nie zdziwcie się, jeśli dostaniecie telefony z pytaniami o nagrodę. - No, to wszystko jasne - powiedziała Olivia, unosząc brwi. - http://www.budujemy.edu.pl palce mężczyzny w stronę wejścia do pochwy Wnętrze jego dłoni pocierało łechtaczkę. Milla poczuła, jak wilgotnieje gwałtownie pod tym dotykiem, jak reagują na dłoń Diaza mokre, ciepłe zakamarki jej ciała. Wziął ją w kuchni. Gwałtownie zerwał z niej spodnie i opuścił własne, a potem odwrócił ją tyłem i oparł na kuchennym stole. Milla chwyciła się krawędzi, broniąc przed gwałtownością mocnych, zdecydowanych pchnięć, a jednocześnie odpowiadając na ruchy mężczyzny, by mieć go całego w środku. Diaz sięgnął dłonią w dół i pieszcząc Millę tam, gdzie lubiła najbardziej, doprowadził ją do szybkiego orgazmu. Potem po prostu złapał mocno jej biodra i pracował szybko, zdecydowanie, aż jego własne spełnienie nadeszło, wstrząsając ciałem mężczyzny. Poczuła, jak wciąż drży, gdy jego

240 - Tak, tak jest. - Płaci pan nagrodę? - W gotówce. Amerykańską kapustą - nigdy nie oszukiwał w takich sprawach; pieniądze pozwalały płynąć strumieniowi informacji. Sprawdź - Całkiem blisko, o ile się nie mylę - Diaz rzucił okiem na słońce. - Potok poniósł nas w kierunku auta. - Ale idąc, mijaliśmy jeszcze zakręt w lewo. - A potem w prawo. Powiedziałbym... jakieś półtora kilometra. Półtora kilometra przez górski las praktycznie bez butów... Najwyraźniej Diaz pomyślał o tym samym, bo nagle pokręcił głową i rozejrzał się dookoła. Wyjął ponownie nóż i podszedł do drzewa. Wbił ostrze w korę i pociągnął mocno w dół. - Co robisz? - Wycinam podeszwy dla ciebie. Podeszła i obserwowała ciekawie, jak Diaz wycina kwadratowy kawał kory, mniej więcej dwadzieścia pięć na dwadzieścia pięć centymetrów. Potem przysiadł przed Millą i odwinął jej