dostanie sie po jego smierci Jamesowi? - spytał Nick.

chirurga, który cie operował, i u chirurga plastycznego. Jesli postanowia wyjac druty, od razu przejrza zeby, chocia¿ wyglada na to, ¿e nie powinno byc z tym problemów. - Panu niech beda dzieki za te drobne radosci. - Poczujesz sie jak nowa - oznajmiła Eugenia z usmiechem. Marla jednak nie czuła sie jak nowa, raczej jak przerobiona. Zupełnie jak samochód, który nadawał sie ju¿ tylko do złomowania, ale ktos, kto miał w tym swój cel, postanowił go uratowac, powstrzymała jednak cisnace sie na usta słowa, usiłujac jednoczesnie pozbyc sie wra¿enia, ¿e ktos nia manipuluje. Bo kto miałby to byc? I po co by to robił? Nie umiała odpowiedziec sobie na te pytania, ale chcac choc na chwile oderwac sie od nich, zaczeła bawic sie z synem. Dziecko jednak marudziło, a potem uderzyło w płacz. Fiona błyskawicznie przejeła inicjatywe, zabrała Jamesa i oswiadczyła, ¿e teraz czas na drzemke. I znikła, zanim Marla zda¿yła zaprotestowac. Zadzwonił telefon i po krótkiej chwili do pokoju weszła Carmen ze słuchawka w dłoni. http://www.betondekoracyjny.info.pl/media/ Miałaś dosyć tego, że cię maltretował? - Zamknij się! - Nie wezwiesz glin - rzucił już normalnym tonem - bo mogę im powiedzieć coś, co cię obciąży. Teraz to Nevada będzie ponosił konsekwencje, ale powinni przymknąć ciebie, meksykański śmieciu. - Czy to prawda? - zapytała wstrząśnięta Shelby. Kręciło jej się w głowie, a leżąca w salonie Aloise znowu zaczęła bełkotać monotonną hiszpańszczyzną, często powtarzając imię męża. - To bzdury. Kłamstwa - zarzekała się Vianca. Ross uśmiechał się szyderczo za siatkowym ekranem. - Czyżby? Ja tak nie myślę. A ty, Shelby? W co wierzysz? Czy ty też na mnie czekałaś? - Idź do diabła, McCallum! - W powietrzu czuć było wielkie napięcie. - Może i pójdę - odparł, a potem uśmiechnął się złowrogo. - Właściwie to ja już tam byłem, no nie? Ale teraz przyszła kolej na kogoś innego, co? Teraz Nevada ma wreszcie swoje piekło. - A ty go wrobiłeś, prawda? - sapnęła Shelby, nie czując już przed nim strachu. Podeszła bliżej do drzwi; od

autentyczny smutek w ciemnych oczach Lydii. - ...Stęskniłam się za tobą, nińa. Odkąd ciebie nie ma, w tym domu jest tak zimno. Shelby miała wrażenie, że topnieje lód wokół jej serca, bo przecież ta kobieta wychowywała ją od czasu, gdy Jasmine Cole wybrała śmierć zamiast hańby rozwodu. To właśnie w ramionach Lydii Vasquez przestawała się bać, to w jej obfity biust wtulała głowę, żeby usłyszeć bicie dobrego serca, to Lydia zachęcała ją, żeby nie rezygnowała z marzeń, i pocieszała, kiedy coś się nie udawało. Lydia smarowała jodyną jej zadrapane kolana, strofowała szybką Sprawdź - Musi być jakiś sposób, żeby ją znaleźć. - Robię, co mogę. - Głos Levinsona brzmiał obojętnie. Niezobowiązująco. - Ja też. Nevada pojechał do szpitala, w którym urodziła się Elizabeth, przekupił pracownika administracyjnego i wydobył informacje na temat tego, kto pracował na oddziale położniczym tamtego feralnego tygodnia. Rozmawiał ze wszystkimi lekarzami, pielęgniarkami i osobami z personelu administracyjnego, których udało mu się odszukać, ale nikt z tych ludzi nie miał dyżuru w tę noc, kiedy Shelby Cole urodziła dziecko. Albo nikt się do tego nie przyznał. - Będę nadal nad tym pracował. - Dobrze. I sprawdź niektóre z tych osób. - Nevada podał listę pracowników szpitala, których nie był w stanie odszukać - ludzie ci być może pracowali w noc, podczas której Shelby rodziła. - Zrobi się. - I nie zapomnij o Rossie McCallumie. - Och, nie zapomnę - odparł Levinson z uśmiechem w głosie. - Zamierzam znaleźć na temat tego kolesia