– Nawet sobie nie wyobrażasz ile.

pewności, jakiej płci był biegacz. Weź się w garść, Bentz, i rozwiąż tę zagadkę, zanim kolejna osoba, z którą rozmawiałeś, okaże się zimnym trupem. Myśl, na miłość boską. Musisz odpowiedzieć na wiele pytań. Patrzył, jak ta osoba skręciła w boczną uliczkę. Może widziała srebrzysty samochód w okolicy? – Halo! – zawołał, ale była zbyt daleko. Nie dogoni jej na piechotę, a nie może za nią pojechać, bo policja, sądząc po wyciu syreny, zjawi się tu najdalej za pół minuty. Na razie o niej zapomnij. Nie zwracał uwagi na głos wewnętrzny. Ciągle marząc o papierosie i drinku, pokusztykał do krawężnika. Dlaczego Lorraine do niego zadzwoniła? Czy naprawdę widziała Jennifer? A może to tylko podpucha? Wpatrywał się w ciemną uliczkę, w której zniknęła biegnąca postać, gdy czerń przecięły policyjne światła i zza rogu wyłonił się wóz patrolowy. Kto zabił Lorraine? Jennifer? W głębi serca wiedział, że śmierć Lorraine wiąże się z morderstwem Shany McIntyre. Obie zginęły z powodu znajomości z jego byłą żoną. Obie zginęły przez niego. Bo z nim rozmawiały. Dławiło go poczucie winy. Czy żyłyby dzisiaj, gdyby do nich nie zadzwonił, http://www.beton-architektoniczny.org.pl/media/ – Hej! – Usłyszał z daleka, jakby z długiego tunelu. – Hej! Zamrugał szybko i zobaczył, że ktoś biegnie w jego stronę. Dwie osoby. Dwudziestolatek z długimi włosami i szczupła dziewczyna. – Widziałem, jak skoczyła. Skoczyła! – mówił chłopak, opalony na czerwono, że strachem w oczach. – Nic jej nie jest? – Niemożliwe – wtrąciła się jego towarzyszka. – Przecież to jakieś dwadzieścia metrów. – Więcej, ze trzydzieści. – Dzieciak dramatyzował, podbiegł do poręczy, wyjrzał. Nie umiał oceniać wysokości. Dopiero wtedy zobaczył broń w ręku Bentza. – O! – Zatrzymał się w pół kroku, uniósł ręce. – Spokojnie, człowieku. – Jestem z policji. – Bentz wyjął odznakę, pokazał. Robił to już setki, może tysiące razy, ale dzisiaj ten gest wydawał się sztuczny, niezdarny. – Rick Bentz z policji w Nowym Orleanie. – Mówił nieswoim głosem. Co chwila zerkał w odmęty. Na pewno wypłynie. Musi. Ale widział jedynie fale i skrawek plaży.

Trochę za późno, nie uważasz? – Splotła dłonie pod piersiami, czuła, jak się unoszą. I dobrze. Wiedziała, że stanowią jeden z jej atutów. – Wiesz co? Wydaje mi się, że nie poświęcałeś jej wystarczająco dużo uwagi za życia, więc dlaczego chcesz to zrobić teraz? Przyglądała mu się krytycznie. Facet wyraźnie oszczędzał jedną nogę. O co mu chodzi, do cholery? Sprawdź Shana nigdy nie ukrywała, że go nie lubi. Pewnie chętnie zrobiłaby mu taki numer, choćby po to, by patrzeć, jak cierpi. Niemal wyczuwał w powietrzu zapach zakazanego, zapomnianego seksu, gdy przyglądał się zakurzonej biblioteczce przy jednej ze ścian. Na półkach zostało jeszcze kilka zapomnianych pożółkłych książek. Inne poniewierały się na podłodze; sądząc po nadgryzionych okładkach, gryzonie ich nie oszczędziły. Wziął pierwszą z brzegu – thriller prawniczy z lat dziewięćdziesiątych. Jennifer to czytała. Pamiętał, jak o tym rozmawiali. Jej egzemplarz? Zaschło mu w gardle, gdy odwracał stronice. Cisnął książkę na ziemię. Ciemny pokój wkradał się do jego duszy. To zbieg okoliczności, nic więcej. A jednak...