Wpatrywała się przez chwilę w jego twarz, po czym zadarła brodę.

- Fajny i dobrze całuję! Jestem wzruszony. Doszli do końca falochronu i zawrócili w stronę samochodu. Przez chwilę szli w milczeniu. - Naprawdę chodzisz do niepokalanek? - zapytał, zerkając na jej szkolny strój. - A co, nie wyglądam? - I wszystkie są takie niepokalane, jak ty? - Nie. Ja jestem najgorsza w całej szkole, a już na pewno w mojej klasie. Siostra Marguerita chętnie to potwierdzi. - Wasza dyrektorka? - Kiedy Gloria skinęła głową, dodał: - Musi być ostra. - Okropna. Nie znosi moich wygłupów. - Już przy samochodzie Gloria wyciągnęła ku Santosowi dłoń z kluczykami i spytała: - Chcesz prowadzić? - Jasne. - Otworzył drzwiczki od strony pasażera, wpuścił dziewczynę, a sam usadowił się za kierownicą. Zerknął na swoją towarzyszkę. - Do hotelu? - Jeśli ci po drodze. Ruszyli w milczeniu. Santos czul na sobie uważne spojrzenie Glorii. Wpatrywała się w niego z tak zrezygnowaną, a jednocześnie tak pełną nadziei miną, że był już bliski zmiany zdania. - Zobaczę cię jeszcze? - zapytała, kiedy zatrzymali się przed hotelem. - Nie. - Nie dasz się przekonać? Owszem, dałby się przekonać, bez trudu. I tego właśnie się bał. - No cóż, tak myślałam - podsumowała z ciężkim westchnieniem. Santos wrzucił luz, wyskoczył z auta, a Gloria przesunęła się na jego miejsce. - Miło było, Gloria - uśmiechnął się. Miała tak strasznie zawiedzioną minę, że parsknął śmiechem. - O rany, o co chodzi? Jestem pierwszym, który ci się wymknął? - Pierwszym, którego naprawdę chciałam złowić. Oparł dłonie o szybę i nachylił się do dziewczyny. http://www.bed-breakfast.pl/media/ gry. Możliwe, że przesadzał. Po prostu się nie spodziewał, że wszystko pójdzie aż tak gładko. Kiedy już prawie przekonał samego siebie, że Alexandra pogodziła się z sytuacją, spojrzała na niego przez stół. Sople lodu bywały cieplejsze niż jej oczy. Nagle stracił zainteresowanie przyjęciem. Fiona bez wątpienia nadal się piekliła, ale kiedy starsze damy zasypały ją gratulacjami oraz rozpłynęły się w zachwytach nad przyszłym zięciem, trochę złagodniała. Pewnie wspólnie doszły do wniosku, że hrabia jest samym Lucyferem i obie panie Delacroix miały szczęście, że udało im się wymknąć z jego szponów. Kiedy goście zaczęli wstawać od stołów, całą uwagę skupił na Alexandrze, obawiając się, żeby mu nie uciekła, korzystając z zamieszania. W pewnym momencie spostrzegł, że wychodzi z pokoju. - Panno Gallant! Zatrzymała się w połowie schodów.

wiedziała, że ktoś się nim zajmie. Rzuciła ostatnie spojrzenie na drzwi i weszła na krzesło. Chwyciła się framugi, ostrożnie stanęła na poręczach i wsadziła głowę w otwór. Następnie postawiła stopy na zaokrąglonym oparciu, na chwilę wstrzymała oddech, po czym dźwignęła się na rękach. Krzesło upadło, lewy łokieć utkwił jej w rogu okna. Machając nogami, podciągnęła się wyżej, ale straciła impet i zawisła w powietrzu, górną połową ciała już w ogrodzie. Sprawdź Szczerze musimy powiedzieć, że jeszcze trzydzieści sześć godzin wcześniej, Philip August St. Germaine III trwał w durnym, acz usprawiedliwionym przekonaniu, że nie może go spotkać nic szpetnego, żaden cień zasnuć pogodnego horyzontu życia. Teraz, stojąc przy oknie sali noworodków i obserwując, jak jakaś obca kobieta karmi jego śliczną córeczkę, odczuwał całą śmieszność swego zadufania. Jego sielski świat nagle się rozpadł. Ostatnie półtora dnia było niczym senny koszmar, z którego nie mógł się obudzić. Jego uwielbiana żona, zawsze łagodna i pełna spokoju, zmieniła się w kogoś obcego, kogo nie poznawał, kto napawał go lękiem. Podniósł rękę do skroni ociężałym ze zmęczenia ruchem. Nie chodziło nawet o to, że lżyła go najgorszymi słowy, ojakich znajomość nigdy by jej nie posądzał. Także nie o to, że wykrzyczała mu w twarz, jak go nienawidzi, kiedy dopominał się, by wybrali imię dla małej. Nie. Najgorsze w tym wszystkim było jej spojrzenie - spojrzenie osoby owładniętej przez siły, których nie pojmował i które napawały go lękiem. Kiedy patrzyła na niego w ten sposób, czuł, że dotychczasowe życie skończyło się bezpowrotnie. Philip włożył ręce do kieszeni i przyglądał się swojej córeczce, łapczywie pijącej mleko z butelki. Już teraz była uderzająco podobna do matki. Nie rozumiał, dlaczego dziecko napawało Hope takim przerażeniem, dlaczego tak strasznie się wzbraniała przed wzięciem go na ramiona. Przetarł piekące z niewyspania oczy. Co takiego widziała w małej, czego on nie mógł dostrzec? Gdyby tylko potrafił zrozumieć reakcje swojej żony, gdyby mógł czytać w jej myślach, może zdołałby jej pomóc. Może wówczas jego świat wróciłby do normy. Zachowanie Hope było dla niego całkowitym zaskoczeniem. Tak bardzo czekała na dziecko. Ciążę zniosła wyjątkowo dobrze. Nie męczyły jej poranne nudności, nie odczuwała nagłych zmian nastrojów. Wiele rozmawiali o dziecku, układali plany na przyszłość. Poza niezachwianym przekonaniem, że urodzi chłopca, traktowała swoje macierzyństwo zupełnie normalnie. A teraz to... Philip wstrząsnął się. Co zrobi, jeśli ją straci? Co pocznie, jeśli się okaże, że kobieta, którą dotąd kochał ślepą, bezrozumną miłością, przeistoczy się w kogoś obcego i niepojętego? Jak sobie poradzi w nowej sytuacji? Salowa skończyła właśnie karmić małą i położyła ją do łóżeczka, ale Philip już tego nie widział. Zatopiony we wspomnieniach przywoływał pierwsze dni znajomości z Hope. Przyjechał do Memphis w interesach i zobaczył ją po raz pierwszy u wspólnych przyjaciół. Zaśmiała się, przechylając lekko głowę, a wtedy włosy opadły jej miękko na policzek. Miał ochotę dotknąć ich, podnieść do warg jedwabisty kosmyk. Sam dźwięk jej głosu wprawiał go w podniecenie. Odwróciła się i spojrzała na niego. Miał wrażenie, że nieznajoma odgaduje bez trudu jego myśli i że sprawiaj aj ą jej one przyjemność. W tym samym momencie zakochał się w niej jak wariat. Historia prosta i skomplikowana zarazem. Nie rozstawali się ze sobą przez cały jego pobyt w Memphis. Opowiedział jej o sobie wszystko, ona też mu się zwierzała. Głęboko poruszyła go historia tragicznej śmierci rodziców Hope w czasie podróży do Włoch, współczuciem