- Odebrał staranne wykształcenie, prawda? - skomentowała Emma, gdy przyjaciółka

że brakowało tylko dzioba, by obraz był pełny. Lucien nie zdążył jednak rzucić kolejnej złośliwej uwagi, bo uprzedziła go panna Gallant. - Dzień dobry - odezwała się ciepłym głosem. - Zapewne panna Delacroix. Jestem Alexandra Gallant. - Twoja nowa guwernantka - wyjaśnił hrabia. - Tym razem się zachowuj. Dziewczynie nagle zrzedła mina. - Ale... Panna Gallant spojrzała na niego z wojowniczym błyskiem w turkusowych oczach. - Milordzie, karcenie na zapas jest wysoce niestosowne. I niesprawiedliwe. - To ją ma pani pouczać, a nie mnie - odparł sucho, wskazując na kuzynkę. - Przekonałam się nieraz, że właściwego zachowania najlepiej uczyć na dobrych przykładach - powiedziała z mocą. Ta kobieta z pewnością nie jest potulna ani strachliwa. - Proszę mnie w to nie mieszać. Alexandra uniosła podbródek. - Może powinnam odejść, skoro nie zgadza się pan z moimi metodami. - O, nie, znowu - jęknęła Rose. Po jej policzku spłynęła łza. Lucien zszedł z ostatniego stopnia, nie zwracając uwagi na kuzynkę. - Nie ucieknie pani tak łatwo, panno Gallant. Zapraszam na śniadanie. Możecie zacząć od nauki używania sztućców. Chyba że boi się pani porażki. http://www.bed-breakfast.pl napotkawszy jego wzrok. - Mojemu przyjacielowi Robertowi Ellisowi, wicehrabiemu Beltonowi. Był bardzo ciekaw kuzynki Rose. Popatrzyła na niego uważnie. - Dlaczego? Z wyrazu jej twarzy zgadł, że domyśla się odpowiedzi. - A dlaczego nie? - rzucił zaczepnym tonem. - Czy pani nie chciałaby poznać jedynych krewnych earla Kilcairn Abbey? - Chyba tak - przyznała niechętnie. - Ale wydaje mi się, że unika pan rozmowy na ten temat. Lucien zmrużył oczy. - Doprawdy? - Właśnie...

próżnego gadania, więc jeśli nie chcesz, żeby Rose została wyklęta z towarzystwa, musisz powstrzymać się od mówienia, ciociu. Jasne? Alexandra czekała na wybuch, ale pani Delacroix tylko uniosła umalowaną brew. - Oczywiście. Chodź, Rose, musimy zacząć cię ubierać. Dzięki Bogu, że kazałam madame Charbonne przygotować nową suknię! - Tak, mamo. - Lecz w drzwiach dziewczyna przystanęła, a na jej ładnej twarzy Sprawdź czekała. Gdy kamerdyner znowu otworzył drzwi salonu Halverstonów, wpuszczając następnego gościa, podniosła wzrok. Na widok nieznajomej kobiety wyprostowała się i odstawiła filiżankę. - O, Margaret - zawołała gospodyni. - Tak się cieszę, że pani przyjechała. - Dziękuję, lady Halverston. Z radością przyjęłam pani zaproszenie. - Nonsens. Czujemy się zaszczycone. Moje drogie panie, poznajcie lady Welkins. Fiona wstała pierwsza. - Och, lady Welkins, najszczersze wyrazy współczucia. - Margaret, to pani Delacroix. Dokonawszy prezentacji, lady Halverston wróciła na swoje miejsce. - Proszę mi mówić Fiona. Czuję, że mamy ze sobą wiele wspólnego. Nie mogłam się doczekać, żeby panią poznać. Proszę usiąść przy mnie, dobrze, milady? - Dziękuję, Fiono.