Laura przykłada palec do ust, nakazując chłopakowi zachowanie ciszy, po czym ostrożnie wstaje z brzegu łóżka, poprawia kołderkę Grace i bezszelestnie wychodzi z pokoju. - Już się bałem, że nigdy nie przyjdziesz. - Myślałam, że się skończy na jednej bajce. Niestety, nie udało się. - Trzeba ją było postraszyć apokalipsą - żartuje Simon. - O tym akurat zapomniałam, ale mówiłam jej równie straszne rzeczy. - Na przykład? - Na przykład opowiedziałam jej cały pierwszy akt Giselle. - O tym, jak wiejska dziewczyna odrzuca awanse leśniczego, bo kocha się w przebranym w wieśniaka księciu, który jest zaręczony? Laura zatrzymuje się na schodach i patrzy na niego zaskoczona. - Byłeś już kiedyś na Giselle? Chłopak kręci głową. - Nie, ale byłem na Jeziorze łabędzim i przyznam ci się szczerze, że nie miałem pojęcia, o co w tym balecie chodzi. Nie chciałbym się tak czuć za tydzień, kiedy pójdziemy z Grace popatrzyć jak tańczysz, więc pogrzebałem dzisiaj w Internecie, znalazłem libretto Giselle i przeczytałem. - No, no... - Laura z uznaniem kiwa głową. - Na dworze jest tak ciepło, że postanowiliśmy zostać na zewnątrz - oznajmia Simon, prowadzi ją do wyjścia, a potem wąską alejką w stronę dużej altany w ogrodzie, w której nieraz czytała Grace książki. Wieczór jest rzeczywiście ciepły. Z oświetlonej altany dochodzą dźwięki gitary basowej. Laurze, która przez ostatnie trzy miesiące nie słuchała właściwie niczego poza muzyką klasyczną w czasie prób i lekcji tańca, te odgłosy wydają się obce, jakby pochodziły z Marsa. Laura i Simon są jakieś trzydzieści metrów od altany. Dziewczyna rozpoznaje już twarze. Szuka wśród nich pewnej ładnej buzi. W ciągu minionych weekendów, przychodząc do Greenwoodów, widywała różnych znajomych brata Grace: jego najlepszych kolegów - Toby'ego i Zacha, tych, którzy pierwszego dnia wzięli ją za jego dziewczynę. Toby zawsze przyprowadzał swoją. Laura rozpoznaje atrakcyjną brunetkę, którą tamtego dnia obserwowała z okna, jak paradowała w bikini nad basenem, razem ze swoją jasnowłosą koleżanką. Ale blondynki o imieniu Amber od tamtej pory nigdy więcej już nie widziała. To pewnie było głupie, ale siedząc przy zasypiającej Grace, pomyślała, że jeśli Amber nie pojawi się również dzisiaj, to ona może wreszcie uwierzy w to, co powiedział kiedyś Simon - że ta ładna blondynka nie jest jego dziewczyną. Laura widzi już, że Amber nie ma, i zaczyna iść nieco pewniejszym krokiem. Ale wtedy jeden ze stojących do niej plecami chłopców odwraca się. Na widok jego twarzy Laura staje jak wryta. Po sekundzie, może dwóch Simon orientuje się, że została z tyłu. - Coś się stało? - pyta, odwracając się do niej. - Nie - odpowiada Laura, wolno kręcąc głową. - Ten chłopak... w czarnej koszuli... To twój kolega? Simon patrzy w stronę swoich gości i dopiero po chwili orientuje się, o kogo chodzi. - Nie. Poznałem go dopiero dzisiaj. Przyprowadziła go Julie, przyjaciółka Sandry, dziewczyny Toby'ego. Nie pamiętam nawet, jak on ma na imię. http://www.bassety-adopcje.pl morderstwo, choć nie miała jeszcze ostatecznego potwierdzenia wyników badań DNA. Dopiero kiedy Matt znalazł się w więzieniu, Kate postanowiła otworzyć ,,Uncommon Bean’’. Obyło się bez fety. W kawiarni panował nastrój ogólnej melancholii. Wszyscy wspominali Tess. Rambo i Steve Byrd, a także inni bywalcy, złożyli Kate wyrazy współczucia. Wszyscy poza Nickiem Wintersem. Nick pojawił się parę dni po otwarciu kawiarni. Zamówił dużą kawę, a potem stanął przy kontuarze i zaczął ją powoli sączyć. – Mało tu ludzi – zauważył. – Tak jest od... – Marilyn zawahała się. – Wie pan, od czego. Mężczyzna uniósł jedną brew.
wszystko, żeby was chronić. Zajrzała mu w oczy, myśląc o obietnicach i przysięgach Richarda. A przecież w końcu okazało się, że nie były nic warte. – Nie jestem Richardem – powiedział, zgadując, o czym pomyślała Kate. – Przecież wiesz, że dotrzymuję słowa. Miał rację. Jej mąż mógł tylko marzyć choćby o odrobinie jego odwagi. Sprawdź – Zadzwonię i odwołam twoją lekcję tenisa. – Och, nie, mogę na nią pójść – rzuciła nonszalancko. – Zwłaszcza że zostały już tylko dwie. – Doskonale – stwierdził z uśmiechem i czule zmierzwił jej włosy. Później po południu, gdy dzieci pobiegły obejrzeć prezentowane w hotelu przedstawienie kukiełkowe, Theo i Lily wyciągnęli się obok siebie na leżakach przy basenie. Ona zamknęła oczy i wystawiła twarz do słońca, a Theo przyglądał się jej. Miała na sobie krótkie granatowe szorty, białe sandałki oraz cienką górę na ramiączkach – i wyglądała nadzwyczaj powabnie. Poznał w życiu wiele kobiet, lecz Lily przewyższała je wszystkie urodą, z której najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy. Owszem, dbała o swój wygląd, ale nigdy się nim nie popisywała.