- Słucham?

- Dlaczego? - Bo nie wyszłabyś za mnie pod pretekstem, że nie chcesz mojej pomocy. Teraz już jej nie potrzebujesz. Przez chwilę patrzyła na niego wzrokiem, w którym ciekawość walczyła o lepsze z uporem. - Odmówiłam ci nie tylko z tego powodu. - Wiem. - Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej złożoną kartkę. - Mam nadzieję, że dzięki temu znikną inne powody. Wsunął list przez kratę. Wzięła go po chwili wahania. - Co to jest? - Nie czytaj go teraz. Zaczekaj do wieczora. Najlepiej, żebyś była wtedy sama. - Dobrze. Zamierzasz tu zostać na noc? - Nie. Muszę wracać do Londynu. Robert i Rose chcą się pobrać pod koniec sezonu, gdy wszyscy będą jeszcze w mieście. - Więc to kolejne pożegnanie. - Mam nadzieję, że nie. - Żałował, że nie może chwycić jej w ramiona i przełamać zapamiętałego uporu. - Pragnę, żebyś za mnie wyszła, Alexandro, lecz nie będę cię więcej błagał. Przeczytaj list. Gdybyś miała ochotę na podróż, będę w Balfour House do dziesiątego sierpnia. - Wsunął rękę przez pręty, ale nie podała mu swojej. - Następnym razem ty będziesz musiała mnie prosić. - Uśmiechnął się blado. - Tyle że ja powiem „tak”. http://www.badaniagier.pl takie rzeczy, że nawet Akademia Panny Grenville cię nie zatrudni. - Tylko po to, żeby zrobić ci na złość? - Wie, że mi na tobie zależy. Wróciła do pakowania. - Nie będę pionkiem, który dowolnie przestawia się na szachownicy. Wyjeżdżam rano, a ty lepiej pomóż Rose, której się chyba wydaje, że coś do ciebie czuje. Lucien też wstał i wyrwał jej z rąk halkę, którą właśnie chowała do kufra. - Nigdzie nie wyjeżdżasz. Nie zostawisz mnie. Wcale się go nie przestraszyła. - Od tygodnia wiesz, że to mój ostatni dzień w twoim domu. Nie udawaj, że się o mnie martwisz, bo oboje wiemy, że najbardziej zależy ci na dziedzicu. - Nie... - I nie krzycz na mnie. Wrzask nie zmieni mojej decyzji. - Wrzuciła halkę do kufra. -

- Sam jestem zaskoczony. - Niech pan będzie ostrożny, milordzie. Niebezpiecznie pan łagodnieje. Nie zdążył nic odpowiedzieć, bo podszedł do nich wysoki, jasnowłosy dżentelmen. Podał rękę Kilcairnowi, ale spojrzeniem biegał od Alexandry do Rose, jakby nie mógł się zdecydować, na kim skupić uwagę. - Robercie, widzę, że wyrwałeś się spod matczynych skrzydeł - powiedział hrabia. Sprawdź - Strzelaj. - Dlaczego chcesz się ze mną znowu spotkać? - Dlaczego? - powtórzyła zaskoczona. - Dlatego. - Bo tak ci się podoba? To za mało. Zasępiła się. Nie wiedział, czy jest zła na niego, czy tylko zastanawia się nad odpowiedzią. - Jesteś fajny i... świetnie całujesz - orzekła po głębokim namyśle. Santos zaśmiał się, mile połechtany jej słowami. - Fajny i dobrze całuję! Jestem wzruszony. Doszli do końca falochronu i zawrócili w stronę samochodu. Przez chwilę szli w milczeniu. - Naprawdę chodzisz do niepokalanek? - zapytał, zerkając na jej szkolny strój. - A co, nie wyglądam? - I wszystkie są takie niepokalane, jak ty?