zebranych w pokoju wydawały się jej obce, na pewno rozpoznałaby nazwiska.

- Uhm... - mruknęła, wyczuwając, że Bryce'a ogarnęło podniecenie. Zrobiło się jej gorąco. Nim zdążyła się opanować, Bryce pocałował ją jeszcze dwa razy. - Boże, znowu cię pragnę - wyznał. - Widzę, ale zamierzam teraz pobiegać. Wezmę z sobą Karolinę w spacerówce. - Nie masz dość ćwiczeń na dzisiaj? - Jestem gotowa na kolejne w twoim towarzystwie - zapewniła, przesuwając dłonią po jego nagich pośladkach. Bryce pomyślał, że całkiem nieźle można by się kochać na kuchennej ladzie. Wtedy Karolina dała o sobie znać, zrzucając na podłogę resztki jajecznicy. - Myślę, że ona też jest gotowa do wyjścia - rzekła Klara, patrząc na dziewczynkę karcącym wzrokiem. Uwolniła się z objęć Bryce'a i zaczęła sprzątać jedzenie z podłogi. - Idź, ja to zrobię - powiedział, a ona uniosła brwi ze zdziwienia. - Zajmowałem się tym, nim się u nas zjawiłaś. - Wiem - odrzekła cicho i pomyślała, że dalej będzie to robił, gdy zostanie sam. - Może popływamy łodzią, kiedy wrócisz? - A co z twoją pracą? - Jestem szefem, więc mogę dać sobie wolny dzień. - Niedługo wrócę - obiecała Klara z uśmiechem i wzięła dziecko na ręce. - Tylko nie zapomnij wędek - dorzuciła. Bryce powiedział sobie w duchu, że życie może być piękne, jeśli jeszcze uda mu się skłonić Klarę, by wyjawiła swoje sekrety. Klara otworzyła jedno oko i spojrzała na Karolinę, która siedziała w kojcu ustawionym na dachu kabiny jachtu. Żagle osłaniały ją przed słońcem. Bryce stał przy sterze i uważał na wędki. Ona zaś po prostu się opalała i nie myślała o niczym. Jacht łagodnie kołysał się na wodzie, skłaniając do słodkiej drzemki. Klara ledwie słyszała, co Bryce mówił do córeczki. Nie zauważyła, gdy się zbliżył. http://www.ayoslo.pl — Postaram się. Nic będzie już jednak tak sprawny, jak dawniej. Został poważnie uszkodzony. Radziłbym panu dać go na wymianę za nowego robota. Dostanie pan za nie- go prawie tyle samo, ile pan zapłacił. Jeżeli chodzi o te no- we modele, które zostaną wypuszczone na rynek za jakiś miesiąc, może dwa — to sprzedawcy nie mogą się docze- kać, żeby... — Postawmy sprawy jasno. — Drżąc ze zdenerwowa- nia, Tom Fields zapalił papierosa. — Tak naprawdę, to wcale wam nie zależy na tym, żeby naprawiać zdemolowane roboty. Chodzi tylko o to, żeby utrzymać ciągłość sprze- daży nowych, dzięki temu, że stare się zepsują. Tom bacznie przypatrywał się mechanikowi. Zepsują się albo ulegną zniszczeniu.

Ukłonił się. - Jeszcze się okaże, ciociu Fiono. - Nic się nie okaże. Ja po prostu to wiem. - Po tych słowach wymaszerowała z pokoju. Lucien pozwolił jej mieć ostatnie słowo. Wolał, żeby była zła na niego niż na córkę czy jej guwernantkę. Zadbał o wydanie kuzynki za utytułowanego dżentelmena, którego sama sobie wybrała, udaremnił ciotce niezręczne próby szantażu i obronił pannę Gallant przed Sprawdź - Do zobaczenia. Lucia założyła torebkę na ramię. - Podniesiesz się i pocałujesz matkę na do widzenia? - Roześmiała się, widząc kwaśny grymas na twarzy syna. - Wiem, jesteś zbyt dorosły na pieszczoty. Podeszła do niego i ucałowała go w czubek głowy, po czym przeczesała palcami włosy. - Znasz zasady? Santos wzniósł oczy do nieba. - Rany, co wieczór to samo. - Nie bądź taki mądry. Powtórz, co masz robić. - Zamknąć drzwi na łańcuch - zaczął z rezygnacją. - Nikomu nie otwierać. Choćby przyszedł do nas sam Pan Bóg. Matka stuknęła go lekko w głowę.