chce, to mieć go teraz w sobie.

w miejscu. Portret pamieciowy człowieka, który przebrał sie w fartuch doktora Carlosa Santiago tej nocy, kiedy zmarł Charles Biggs, mógł byc portretem ka¿dego białego me¿czyzny majacego metr osiemdziesiat wzrostu i wa¿acego około osiemdziesieciu kilo. Nic nie wyró¿niało go sposród setek tysiecy innych. Miał niezbyt krótko przystrzy¿one ciemne włosy, okulary i wasy. Oczywiscie do tego czasu ju¿ mógł ufarbowac sobie włosy, zgolic wasy, kupic sobie pare soczewek kontaktowych i oddalic sie od szpitala o setki kilometrów. Tak wiec Paterno znowu znajdował sie w punkcie wyjscia. Detektyw, zawziecie ¿ujac gume, spogladał na błotnik jadacej przed nim hondy. Wycieraczki jego samochodu niestrudzenie scierały krople deszczu z przedniej szyby, a w radiu psycholog radził jakiejs zdradzanej przez me¿a kobiecie, ¿eby sie „obudziła i poczuła zapach swie¿ej kawy”. 184 Pochłoniety własnymi myslami zmarszczył brwi. Katem oka dostrzegł rdzawe liny i raczej domyslił sie, ni¿ zobaczył, ¿e jedzie teraz nad zielonkawa woda łaczaca Pacyfik z Zatoka San http://www.auta4x4.com.pl Ale było za późno. Shelby już ruszyła w stronę przeszklonych drzwi balkonowych, które prowadziły na tyły rezydencji. - Sama to zrobię. Dziękuję, Lydio. Przeszła obok błyszczącego mahoniowego stołu - wraz z dwunastoma rzeźbionymi krzesłami stał w jadalni. Na połyskującym blacie pyszniła się wiązanka rajskich ptaków, ulubionych kwiatów jej matki. Od ponad dwudziestu lat, jakie minęły od śmierci Jasmine Cole, co tydzień pojawiała się nowa kwietna kompozycja. Przez szklane panele masywnego kredensu było widać kryształy i porcelanę, błyszczące i gotowe do użytku w razie uroczystego przyjęcia. Shelby doszła do wniosku, że w Bad Luck nic się nie zmienia. Otworzyła przeszklone drzwi i weszła na wyłożoną kaflami werandę, z której było widać basen. Zamontowane pod sufitem wentylatory leniwie mełły powietrze, a cień dębów i drzew pękań łagodził letnią spiekotę. Gorące powietrze unosiło się nad okalającą basen terakotą i odbijało wyrazistymi smugami w migoczącej, błękitnej wodzie. Ojciec siedział przy stoliku, ubrany w czarny garnitur i białą koszulę; trzymał na kolanach laskę z rączką z

chce cie doprowadzic do szalenstwa, albo nie chce, ¿ebys za du¿o myslała o tym, kim jestes. Dlaczego? Bezceremonialnie wrzuciła pierscionek do kasetki i zapieła zegarek na rece. Tak, bransoletka była za szeroka, ale Marla postanowiła, ¿e bedzie go nosic. Sprawdź - Trzymaj sie, Marla, na litosc boska! - krzyczał Nick, czujac, ¿e poluzował druty. - Cholera! 221 Marla zaczeła drgac konwulsyjnie. Była pewna, ¿e umiera. W płucach miała ¿ywy ogien. Zrobiło jej sie ciemno przed oczami. Druty pusciły jeszcze troche. Przeszył ja potworny ból. - Na litosc boska, dzwon po lekarzy! - wrzasnał Nick. - Gdzie jest ten pieprzony pielegniarz? Marla nie była w stanie oddychac... Wokół było tak ciemno... Ciach! Ciach! Ciach! - Trzymaj sie, Marla, trzymaj sie - powtarzał Nick. Marla jak przez mgłe widziała jego pełna napiecia twarz, pot na jego czole... potem zapadła w mrok nieswiadomosci. - Na rany