sprawiały, że było niemal ciemno. - A może nie - westchnęła. Diaz zapalił gazowy kominek w dużym pokoju. Zrobiło się przytulnie i to spodobało się Milli. Nie miała ochoty siedzieć tam razem z nim, ale nie chciała wracać do sypialni i gapić się na cztery ściany. Telewizor był podłączony do anteny satelitarnej, mieli mnóstwo kanałów do wyboru. Ku zaskoczeniu Milli Diaz oglądał program o urządzaniu mieszkań i aranżacji wnętrz na kanale Dom i Ogród. Oglądał, dziwiąc się niczym przybysz z innej planety: po co ozdabiać abażur od lampy frędzlowatym brzeżkiem z pomponami? - Zaczynasz nowe życie jako specjalista od aranżacji wnętrz? - spytała, zaskakując siebie i jego samym faktem zainicjowania rozmowy - Musieliby mnie zmusić pod bronią. Milla uśmiechnęła się, znów ku własnemu zaskoczeniu. Lekki uśmiech zniknął natychmiast, gdy uświadomiła sobie jego niezwykłość. A myślała, że nigdy już nie będzie się śmiać. On nic nie zauważył. Skuliła się w fotelu i oglądała program z Diazem. Szum deszczu uśpił ją szybko. Wpadała w płytkie drzemki i budziła się przez resztę popołudnia. http://www.aranzacja-wnetrz.info.pl współpracowników, wysłali ich na ulice i autostrady uzbrojonych w telefony komórkowe, opis samochodu i rysopis porywacza. Po czterdziestu pięciu pełnych napięcia minutach zlokalizowano wreszcie samochód i powiadomiono policję. Kiedy radiowóz dogonił auto i zamrugał światłami, kierowca potulnie zjechał na pobocze. Okazało się, że porwanie to efekt sprzeczki rozwiedzionego małżeństwa: poszukiwana dziewczynka była córką ściganego mężczyzny, zresztą bardzo zadowoloną z przejażdżki z tatą. Rozpłakała się, kiedy policjant zabierał ją ojcu. - Ech, ludzie - parsknęła zniesmaczona Milla, ostentacyjnie uderzając czołem o biurko. - Czemu oni robią takie rzeczy swoim dzieciom? - Bo tak - odpowiedziała inteligentnie Joann, a potem z
miłych rzeczy. A poza tym mam kilka bluz dresowych w samochodzie. - To czemu nic nie mówisz? - odsunęła się od niego. - Wizja suchej bluzy dresowej może zdziałać cuda. Półtora kilometra dzieliło ich być może od samochodu w linii prostej. Tymczasem niestety, oni nie mogli iść prosto. Wspinali się na Sprawdź przekraczaniem przejścia samochodem, co pozwoli zaoszczędzić trochę czasu. Nie oznacza to, że nie muszą się spieszyć. Muszą. Każda chwila zwłoki może ich drogo kosztować. Oboje mieli przy sobie paszporty i karty turystyczne z prawem wielokrotnego wjazdu do Meksyku *. Taka była standardowa procedura: nigdy nie wiedzieli, kiedy sytuacja wymagać będzie przekroczenia granicy Poza tym mieli przy sobie tylko dwa noktowizory (które tak bardzo pomogły im w szczęśliwym odnalezieniu małego Dylana Petersona). Po prostu zapomnieli wyjąć je z torby, gdy ruszali na poszukiwania Tiery Alverson, z których teraz właśnie wracali. Przy tej ostatniej robocie nie potrzebowali żadnego sprzętu; czasu i cierpliwości, owszem. Ale nie gadżetów. Musieli więc teraz bawić się tym, co mieli. Nie było wyboru,