W gniewie pan Feliks bywał straszny. Drętwieli nawet portowi policjanci, co niejedno

po mnie przyjdzie i zabierze. Zaczekajcie. Za radą doktora podprokurator nie starał się podkraść bliżej do chorego, żeby nie doprowadzić do ataku. Zatrzymał się, rozłożył ręce i zaczął najłagodniej, jak umiał: – Drogi panie Aleksy, przeczytałem pański ostatni list, ten, w którym pisał pan o magicznym zaklęciu i o domku pławowego. Pamięta pan, co tam zaszło, w tym domku? Z tyłu chrząknął Korowin. – Aleś pan szybki. Akurat on panu tak od razu opowie... – Nie chodź tam – cienkim głosikiem ostrzegł nagle Alosza Berdyczowskiego. – Przepadniesz. Doktor podszedł i stanął koło podprokuratora. – Pardon – szepnął. – Nie miałem racji. Pan na niego działa w jakiś szczególny sposób. Zachęcony powodzeniem Matwiej Bencjonowicz zrobił pół kroku do przodu. – Miły panie Aleksy, władyka przez pana stracił sen i spokój. Nie może sobie darować, że pana tu przysłał. Zabierzmy się razem do niego, co? Powiedział mi, żebym bez pana nie wracał. Pojedziemy? – Pojedziemy – wymamrotał Alosza. – I o tamtej nocy pomówimy? – Pomówimy. Berdyczowski tryumfalnie obejrzał się na lekarza: no i co? Tamten milczał, pochmurny i zaniepokojony. http://www.aqua-slim.pl/media/ obserwowała, jak Richard Mann robi się coraz bardziej zmieszany. Oczekiwał rozmowy na temat Danny’ego O’Grady, a nie tego, co sam robił w dniu morderstwa. – Tak, owszem – powiedział mniej pewnie. Zaczął nerwowo splatać palce. Rainie doszła do wniosku, że z nim pójdzie im łatwo. – Czasem jadaliście lunch razem? – Przecież byliśmy kolegami z pracy... – Podobno panna Avalon lubiła bliżej poznawać niektórych kolegów z pracy. – Nie rozumiem... – Chodzi mi o dyrektora Vander Zandena. A może nie wiedział pan o tym? – Rainie przybrała surowszy ton. Richard Mann poruszył się niespokojnie na krześle. – Myślałem, że będziemy rozmawiać o Dannym. – Jak dobrze znał pan Melissę Avalon? – Pracowaliśmy razem, to wszystko.

lat więzienia. Prokurator powiedział, że „zważywszy na okoliczności łagodzące” jest skłonny zgodzić się na niecały rok w lokalnym pudle. Muszę tylko przyznać się do popełnienia morderstwa. Tego... tego nie oczekiwałam. Rainie nie musiała mówić nic więcej. Quincy zrozumiał. Taki wyrok oznaczał zakaz służby w organach ścigania już do końca życia. Nie będzie nawet mogła zatrudnić się w ochronie, bo straci prawo do noszenia broni. Sprawdź Ed przysięga, że już gdzieś go wiedział, tylko nie może sobie przypomnieć gdzie. – Mężczyzna w średnim wieku? – upewnił się Quincy. – Raczej postawny? – Tak. Agent spojrzał na Rainie. Wzruszyła ramionami. Mógł być zarówno dyrektor Vander Zanden, jak i ojciec Melissy Avalon. Albo nawet pani Vander Zanden lub pani Avalon w męskim przebraniu. Iksowi wystarczyło sprytu, żeby spreparował pocisk. W porównaniu z tym zmiana wyglądu zewnętrznego to żaden problem. – Czemu od razu tego nie załatwimy? – zniecierpliwiła się Rainie. Wszyscy pokiwali głowami. Kilku młodych policjantów sięgnęło po pałki. Mieli sporo doświadczenia w pacyfikowaniu pijanych awanturników i teraz byli gotowi do akcji. Oficer Carr przedstawił im plan działania. Kierownik motelu zadzwoni do pokoju podejrzanego i pod pretekstem, że są jakieś problemy z rachunkiem, poprosi Duncana, żeby chciał się pofatygować do recepcji. Kiedy Duncan ruszy się z pokoju, do akcji wkroczą